Wróciłem ostatnio do tej gry i... Jestem w szoku, jak dużo frajdy daje!
Są takie gry, które odkładamy „na chwilę”, a potem nagle mijają miesiące, czasem lata, zanim wrócimy do nich ponownie. W głowie zostaje jakieś wspomnienie - mniej lub bardziej ciepłe - i przekonanie, że to była po prostu „spoko produkcja”. A później przychodzi moment, gdy z ciekawości odpalasz ją jeszcze raz… i nagle okazuje się, że pamięć mocno ją zaniżyła.
Właśnie tak miałem ostatnio. Wróciłem do gry, którą uznawałem za dobrą, ale nic ponadto, a dziś łapię się na tym, że siedzę przy niej godzinami i zwyczajnie świetnie się bawię. Mechaniki, klimat, tempo - wszystko zaskakująco mocno zagrało na nowo. I szczerze? Dawno nie byłem tak pozytywnie zaskoczony.
Dragon Ball Z: Kakarot
Tak, chodzi o grę, która od samego początku miała jeden, bardzo wyraźny cel - pozwolić fanom przeżyć historię DBZ, a nie tylko ją „obejrzeć”. I faktycznie, to nie jest zwykła bijatyka czy kolejna arenówka z Son Goku na okładce. To pełnoprawne action-RPG, które prowadzi nas przez wszystkie najważniejsze sagi - od walki z Raditzem, przez Friezę i Cell Saga, aż po starcie z Buu.
Świat przedstawiony robi ogromne wrażenie. Otwarte lokacje, możliwość swobodnego latania, treningi, zbieranie przedmiotów i wykonywanie pobocznych zadań - to wszystko sprawia, że gra naprawdę oddycha, a my mamy poczucie uczestniczenia w życiu bohaterów.. Do tego dochodzą rozmowy między postaciami, mnóstwo smaczków dla fanów i momenty, które budują więź z tą ekipą jeszcze mocniej.
Walki to osobna historia - dynamiczne, widowiskowe i pełne charakterystycznego „smaczku” Dragon Balla. Uderzenia Ki, teleporty, destrukcyjne superataki, starcia w powietrzu i ten moment, kiedy ekran rozświetla się od Kamehamehy czy Final Flash - to wszystko wygląda i brzmi tak, jak powinno. System walki nie jest może najgłębszy na świecie, ale daje satysfakcję i świetnie oddaje styl serii. Tu pasuje, po prostu.
No i narracja, która pozwala złapać oddech i po prostupobyć w tym świecie. To jedna z największych sił Kakarota - to nie tylko gra o walce, ale też o treningach, relacjach, codzienności bohaterów i tych wszystkich drobiazgach, które tworzą klimat Dragon Balla. A ten klimat jest tu wyczuwalny w każdym momencie.
Po latach dalej daje frajdę
Co najlepsze, Kakarot żył dalej po premierze i to widać do dziś. Kolejne DLC nie były byle dodatkiem - rozwijały świat, dopowiadały historię i dorzucały nowe fragmenty, których wcześniej w grach DB po prostu brakowało. Dzięki temu produkcja cały czas rosła, zamiast się starzeć. Każdy powrót do niej oznaczał nowe rzeczy do odkrycia, a to ogromny plus.
Niesamowicie działa też to, jak gra oddaje esencję Dragon Balla. Ten miks epickich bitew, humoru, przyjaźni i wielkich emocji - to naprawdę czuć. Gdy Goku staje naprzeciw Friezy, gdy Gohan osiąga swoje przełomowe momenty, gdy Ziemia znów jest zagrożona… To wszystko wciąż robi wrażenie i potrafi uruchomić dokładnie te same emocje, co kiedyś przed telewizorem.
Zaskakuje również to, jak dobrze ta gra się zestarzała. Wiele produkcji po kilku latach traci blask, ale Kakarot dalej wygląda świetnie, dalej brzmi kapitalnie i dalej potrafi wciągnąć na długie godziny. Może to zasługa stylu graficznego, może tego, że twórcy naprawdę rozumieli materiał źródłowy - ale fakt jest prosty: dziś gra się w to po prostu bardzo przyjemnie.
I może właśnie dlatego powrót do Dragon Ball Z: Kakarot okazał się taką frajdą. To nie tylko sentymentalna podróż do dzieciństwa, ale naprawdę solidna gra, która potrafi bawić, angażować i zachwycać klimatem. A kiedy dołożymy do tego rozwinięcie zawartości przez lata, mamy tytuł, do którego aż chce się wracać - i który wciąż potrafi zaskoczyć.
Podsumujmy…
Patrząc na Dragon Ball Z: Kakarot z dzisiejszej perspektywy, naprawdę trudno nie docenić, jak solidną robotę wykonali twórcy. To gra, która nie tylko odświeżyła kultową historię, ale pozwoliła ją przeżyć na nowo - intensywnie, emocjonalnie i z ogromnym szacunkiem do materiału źródłowego. A fakt, że nawet po latach potrafi wciągnąć i wywołać te same emocje, mówi chyba wszystko.
Dlatego jeśli ktoś dawno nie zaglądał do świata Smoczych Kul, to Kakarot jest jednym z najlepszych powodów, żeby tam wrócić. Zwłaszcza że dziś to jeszcze bogatsza, większa i pełniejsza produkcja niż w dniu premiery. Ja bawię się przy niej świetnie - i mam wrażenie, że wielu innych graczy może przeżyć dokładnie to samo.
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych