Gry, które splatynowałem w 2025 roku. Było lepiej niż w 2024 roku

Gry, które splatynowałem w 2025 roku. Było lepiej niż w 2024 roku

Mateusz Wróbel | Dzisiaj, 15:00

W ostatnich latach mój stosunek do platynowania gier uległ drastycznej zmianie. O ile kiedyś potrafiłem godzinami latać za jednym trofeum, dziś zupełnie odechciało mi się pogoni za cyfrowymi pucharkami tylko dla samej liczby. Jeśli lista wymagań jest zbyt długa lub zwyczajnie nudna, wolę ukończyć grę na własny sposób -wymaksować zawartość, odkryć wszystkie sekrety i przejść do kolejnego tytułu.

Nie interesują mnie już osiągnięcia typu zabij 500 wrogów konkretnym rodzajem broni czy inne powtarzalne czynności, które sztucznie wydłużają czas spędzony z grą. Cenię swój czas i wolę zacząć nową przygodę, niż spędzić kilkanaście godzin na grindzie dla jednej ikonki.

Dalsza część tekstu pod wideo

Oczywiście, nie oceniam graczy, którzy wciąż kochają ten dreszczyk emocji przy zdobywaniu trudnych trofeów - po prostu moja definicja satysfakcji z grania ewoluowała. Mimo to, 2025 rok przyniósł mi cztery platyny, które wpadły niemal naturalnie, sprawiając, że pod tym względem był to lepszy czas niż rok poprzedni.

Syberia Remastered

Powrót do mroźnej i mechanicznej Syberii był nie do końca czystą przyjemnością. W wersji zremasterowanej trofea okazały się niesamowicie proste do zdobycia (za to sama jakość gry nie była najwyższych lotów), co idealnie wpasowało się w mój nowy styl grania. Większość pucharków wpadała po prostu wraz z postępami w fabule, co pozwoliło mi w pełni skupić się na opowieści o Kate Walker i rozwiązywaniu zagadek Hansa Voralberga.

Wbicie platyny w tym tytule nie wymagało ode mnie żadnych akrobacji. Nie było tu irytujących wyzwań czasowych czy konieczności przechodzenia gry dziesięć razy. To był ten rzadki przypadek, gdzie platyna była miłym dodatkiem do genialnego klimatu, a nie ciężką pracą. Czysta nostalgia bez frustracji, niczym przy świetnych grach Telltale Games kilkanaście lat temu.

LEGO Horizon Adventures

LEGO Horizon Adventures to gra, która ujęła mnie swoim humorem i lekkim podejściem do świata Aloy. Podobnie jak w przypadku Syberii, trofea nie były tutaj skomplikowane. Większość wyzwań polegała na zabawie mechanikami gry, co w świecie klocków LEGO zawsze sprawia frajdę. Jednak to właśnie tutaj spotkałem jedyne realne wyzwanie na mojej drodze do platyny.

Głównym problemem okazało się wbicie 20. poziomu doświadczenia każdą postacią. Przechodząc grę tylko jednym bohaterem, nie ma szans na osiągnięcie tego pułapu przed napisami końcowymi (choć można było wykorzystać trik z drugim padem, do którego podłączaliśmy innego bohatera). Musiałem więc poświęcić trochę czasu na powtarzanie niektórych aren i systematyczne eliminowanie przeciwników, by podbić statystyki pozostałych członków drużyny. Mimo tego lekkiego grindu trwającego dosłownie jedną czy tam dwie sesje wieczorne, całość była na tyle kolorowa i przyjemna, że nie poczułem większego znużenia. I z pewnością nie było to trofeum, które wymusiłoby na mnie spędzenie z grą dodatkowych 15-20 godzin...

Mass Effect 2

Dla wielu to najlepsza część trylogii i po ponownym jej przejściu w 2025 roku, trudno mi się z tym nie zgodzić. Platyna w Mass Effect 2 (szczególnie w wersji Legendary Edition) jest niezwykle przyjazna. Wymagała ode mnie przede wszystkim bycia sumiennym komandorem - ukończenia wszystkich misji lojalnościowych, ulepszenia statku i wykonania kilku prostych aktywności na stacjach takich jak Illium czy Omega.

Najlepsze w tej platynie jest to, że zachęca ona do zobaczenia wszystkiego, co gra ma do zaoferowania (przypomnienia sobie czy zauważenia nowych szczegółów nt. całej trylogii), nie zmuszając przy tym do robienia rzeczy bezsensownych. Eksploracja planet i budowanie relacji z załogą to esencja tej gry, a trofea po prostu to nagradzały. Kiedy platyna wpadła, miałem poczucie, że naprawdę uratowałem galaktykę, a nie tylko odhaczyłem listę zadań.

Ghost of Yotei

Na koniec zostawiłem największy hit tego roku - Ghost of Yotei. To gra, która wymagała ode mnie najwięcej czasu, ale każda minuta spędzona na przemierzaniu malowniczych terenów była tego warta. Co najważniejsze, platyna w tym tytule wpada niemal samoistnie, jeśli tylko masz w naturze chęć odkrycia każdego znaku zapytania na mapie.

Podobnie jak w pierwszej części serii, twórcy postawili na organiczną platynę. Jeśli zwiedziłeś całą mapę, wykonałeś wszystkie misje poboczne i wziąłeś udział we wszystkich dostępnych aktywnościach, platynowy puchar pojawi się na Twoim koncie bez dodatkowego wysiłku (może nie licząc wędrowca przy ognisku, który losowo się tam pojawiał...). To idealny przykład gry, która nagradza ciekawość gracza, a nie jego cierpliwość do powtarzalnych czynności. Dla mnie to wzór tego, jak powinny wyglądać listy trofeów w nowoczesnych produkcjach.

Słowem zakończenia

Podsumowując, 2025 rok pokazał mi, że platynowanie gier wciąż może sprawiać frajdę, o ile deweloperzy projektują trofea z myślą o graczu, a nie o statystykach. Cztery zdobyte platyny to dla mnie wynik idealny - bez stresu, bez niepotrzebnego marnowania czasu, za to z ogromną dawką satysfakcji.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper