Nie tylko Titanic. Leonardo DiCaprio, dzięki tym rolom zapisał się w historii kina
Gdy myślimy o współczesnym kinie, twarz Leonarda DiCaprio pojawia się przed oczami niemal natychmiast. To aktor, który przeszedł jedną z najbardziej fascynujących metamorfoz w historii Fabryki Snów - od chłopca z reklamy gumy do żucia, przez bożyszcze nastolatek z plakatów w „Bravo”, aż po najbardziej szanowanego aktora swojego pokolenia, który latami gonił za upragnionym Oscarem.
Jego filmografia to w zasadzie mapa drogowa po najlepszych produkcjach ostatnich trzech dekad. DiCaprio słynie z tego, że jest wybredny. Nie rozmienia się na drobne i nie gra w byle czym. Kiedy „Leo” pojawia się na plakacie, to niemal gwarancja jakości. Wybór dziesięciu najlepszych ról z jego dorobku to zadanie karkołomne, bo niemal każdy jego występ to „masterclass” aktorstwa. Przyjrzyjmy się więc jego dziesięciu kreacjom, które nie tylko przyniosły mu sławę, ale przede wszystkim udowodniły, że mamy do czynienia z artystą wybitnym. Podzielmy tę podróż na trzy kluczowe etapy jego kariery - narodziny talentu, mroczną dojrzałość u boku Martina Scorsese oraz ostateczne wejście na olimp aktorstwa totalnego.
Cudowne dziecko i ciężar „Titanica” (Lata 90. i wczesne 2000.)
Zanim świat oszalał na punkcie Jacka Dawsona, branża filmowa już wiedziała, że młody Leonardo DiCaprio to talent czystej wody. Nasze zestawienie otwiera rola, która dla wielu wciąż pozostaje jego najwybitniejszym osiągnięciem pod względem czystej techniki aktorskiej. Mowa o „Co gryzie Gilberta Grape’a” (1993). Mając zaledwie 19 lat, DiCaprio zagrał niepełnosprawnego umysłowo Arniego, brata tytułowego bohatera granego przez Johnny'ego Deppa. To, co zrobił na ekranie, było tak przekonujące, że po premierze wielu widzów myślało, iż reżyser zatrudnił naturszczyka z prawdziwą niepełnosprawnością. „Leo” nie przerysował tej postaci, a nadał jej ludzkiego wymiaru, pełną niewinności, ale i irytującej uciążliwości, z którą musiała mierzyć się jego filmowa rodzina. Pierwsza nominacja do Oscara była w pełni zasłużona. Jednak to rok 1997 zmienił wszystko. „Titanic” Jamesa Camerona nie tylko stał się najbardziej kasowym filmem swoich czasów, ale uczynił z DiCaprio globalną supergwiazdę. Rola Jacka Dawsona, choć z pozoru prosta - biednego, romantycznego artysty - wymagała ogromnej charyzmy, by unieść ciężar melodramatu na tle katastrofy. „Leo” stał się symbolem, a „Leomania” opanowała planetę. To był moment krytyczny, gdyż łatwo można było zostać zaszufladkowanym jako ten z „ładną buźką”.
DiCaprio jednak szybko udowodnił, że jego ambicje sięgają znacznie dalej niż okładki pism dla nastolatek. W filmie „Złap mnie, jeśli potrafisz” (2002) Stevena Spielberga, jako Frank Abagnale Jr., pokazał, jak wirtuozersko potrafi operować urokiem osobistym. Rola genialnego oszusta, który podszywa się pod pilota czy lekarza, była idealnym pomostem między jego młodzieńczym wizerunkiem a dorosłym aktorstwem. Widzimy tu DiCaprio lekkiego, zabawnego, ale podszytego głębokim smutkiem i samotnością. To właśnie w tym okresie „Leo” zaczął świadomie dobierać role, które pozwalały mu zerwać z wizerunkiem „chłopca z Titanica”, szukając postaci skomplikowanych, często antypatycznych lub zmagających się z wewnętrznymi demonami, co płynnie wprowadziło go w kolejny, mroczniejszy etap kariery.
Muza Martina Scorsese i wejście w mrok (Lata 2004. do 2010.)
Środek kariery DiCaprio to czas zdefiniowany przez współpracę z Martinem Scorsese. To artystyczne małżeństwo przyniosło kinu jedne z najbardziej intensywnych thrillerów i dramatów psychologicznych XXI wieku. Na liście nie może zabraknąć „Aviatora” (2004), gdzie wcielił się w postać Howarda Hughesa. To była rola totalna. DiCaprio musiał pokazać nie tylko blichtr i geniusz miliardera, ale przede wszystkim jego bolesny upadek w szpony zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Sceny, w których Hughes zamyka się w sali kinowej, nagi i przerażony własnymi fobiami, są wstrząsające. Leonardo oddał tu manię z chirurgiczną precyzją, udowadniając, że potrafi unieść na barkach wielkie, historyczne biografie. Kolejnym przystankiem w tej mrocznej podróży jest „Infiltracja” (2006). Jako Billy Costigan, policjant działający pod przykrywką w mafii, DiCaprio jest kłębkiem nerwów. W jego oczach widać ciągły strach, paranoję i desperację. To jedna z najbardziej wykańczających fizycznie ról w jego dorobku, gdzie napięcie budowane jest nie słowami, a drżeniem rąk czy rozbieganym wzrokiem.
W tym samym okresie, choć już nie u Scorsese, a u Christophera Nolana, Leonardo stworzył kolejną ikoniczną postać w „Incepcji” (2010). Dom Cobb to złodziej snów, ale przede wszystkim ojciec i mąż trawiony poczuciem winy. DiCaprio stał się w tamtym czasie specjalistą od grania postaci, które nie potrafią odróżnić rzeczywistości od fikcji, co potwierdził również w wybitnej „Wyspie tajemnic” (2010). Rola Teddy'ego Danielsa to studium szaleństwa i wyparcia. Finałowa scena tego filmu i spojrzenie DiCaprio, w którym miesza się świadomość z rezygnacją, to jeden z najmocniejszych momentów w jego karierze. Ten etap ugruntował jego pozycję jako aktora, który nie boi się wchodzić w najciemniejsze zakamarki ludzkiej psychiki, często kosztem własnego komfortu psychicznego. To właśnie te role przygotowały grunt pod ostatnią dekadę, w której DiCaprio poszedł na całość, nie biorąc jeńców i wreszcie sięgając po najwyższe laury.
Ekstremum, Oscar i dekonstrukcja gwiazdora (Lata 2012. do obecnie)
Ostatnia dekada to absolutny popis możliwości DiCaprio, który zaczął bawić się swoim wizerunkiem i testować granice fizycznej wytrzymałości. W „Django” (2012) Quentina Tarantino zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał - zagrał czarny charakter. Calvin Candie, właściciel plantacji i sadysta, to postać odrażająca, a jednak Leonardo nadał jej przerażający magnetyzm. Słynna scena przy stole, w której aktor naprawdę rozciął sobie rękę o szkło i kontynuował grę, rozmazując własną krew po twarzy innej aktorki, przeszła do legendy kina jako dowód na jego absolutne oddanie roli. Jednak prawdziwym wulkanem energii okazał się „Wilk z Wall Street” (2013). Jako Jordan Belfort, DiCaprio jest bezwstydny, wulgarny i hipnotyzujący. To rola, która wymagała ogromnego talentu komediowego (scena czołgania się do samochodu po przedawkowaniu narkotyków to majstersztyk slapsticku), ale i charyzmy godnej lidera jakieś sekty. To prawdopodobnie najbardziej energetyczny występ w jego życiu.
I wreszcie nadszedł rok 2015 i film „Zjawa”. To za rolę Hugh Glassa Akademia Filmowa w końcu przyznała mu upragnionego Oscara. Choć złośliwi twierdzą, że była to nagroda „za wycieńczenie”, a nie za aktorstwo, to trudno odmówić tej kreacji wielkości. DiCaprio niemal nic tu nie mówi. Gra ciałem, oddechem, bólem. Jedzenie surowej wątroby bizona czy spanie wewnątrz końskiego truchła to tylko anegdoty, które przesłaniają fakt, że Leonardo stworzył tu poruszający portret woli przetrwania. Nasze zestawienie zamyka rola z „Pewnego razu... w Hollywood” (2019). Rick Dalton to postać tragikomiczna - starzejący się gwiazdor westernów, który czuje, że jego czas mija. DiCaprio jest tu genialny w ukazywaniu kruchości męskiego ego. Scena, w której zapomina tekstu i wpada w furię w swojej przyczepie, a potem wraca na plan i daje popis gry aktorskiej, to swoista meta-gra. DiCaprio, będąc na szczycie, gra aktora, który spada na dno, robiąc to z taką czułością i humorem, że nie sposób nie pokochać tej postaci.
Podsumowanie
Prześledzenie dziesięciu najlepszych ról Leonarda DiCaprio prowadzi do jednego wniosku, że mamy do czynienia z fenomenem. Od niewinnego Arniego w „Co gryzie Gilberta Grape’a”, przez romantycznego Jacka w „Titanicu”, paranoicznego Howarda Hughesa w „Aviatorze”, aż po bezwzględnego Jordana Belforta i zrezygnowanego Ricka Daltona - każda z tych postaci jest inna, a jednak łączy je ten sam mianownik, jakim jest totalne zaangażowanie.
Leonardo DiCaprio to aktor, który nie uznaje półśrodków. Przez ponad trzy dekady udało mu się uniknąć pułapki bycia „celebrytą”, pozostając przede wszystkim rzemieślnikiem najwyższej próby. Jego wybory filmowe to lekcja historii współczesnego kina autorskiego. Patrząc na tę listę, trudno uwierzyć, że jeden człowiek przeżył na ekranie tyle żyć, za każdym razem sprawiając, że wierzyliśmy w każdą sekundę jego występu. Niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, wspomniane filmy, w których wystąpił Leonardo zapisze się jako jedna z największych gwiazd historii kina i w panteonie legend Hollywood.
Przeczytaj również
Komentarze (8)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych