Ranking sezonów Stranger Things. Nie każdy był udany…
Stranger Things to jeden z tych seriali, które stały się czymś więcej niż tylko kolejną produkcją Netfliksa. To popkulturowy fenomen, który na kilka lat opanował internet, Halloween, playlisty na Spotify i rozmowy przy kawie. Każdy sezon był wydarzeniem - niezależnie od tego, czy faktycznie dowoził, czy tylko żył rozpędem wcześniejszych sukcesów. I właśnie dlatego dziś tak chętnie do nich wracamy, porównujemy i kłócimy się o to, „kiedy było najlepiej”.
Bo umówmy się - nie każdy sezon Stranger Things był równie mocny. Jedne wciągały od pierwszego odcinka i zostawały w głowie na długo, inne miały świetne momenty, ale całościowo potrafiły rozczarować. Dlatego czas rozłożyć tę serię na czynniki pierwsze i spróbować uczciwie odpowiedzieć na pytanie: które sezony naprawdę dowiozły, a które tylko przejechały się na nostalgii.
Sezon 3
Trzeci sezon Stranger Things to moment, w którym serial najmocniej skręcił w stronę czystej rozrywki. Jest bardziej kolorowo, głośniej i… Bardziej popcornowo. Centrum handlowe Starcourt, neony, lody w Scoops Ahoy i dużo humoru sprawiają, że ten sezon ogląda się lekko, momentami wręcz jak letni blockbuster z lat 80. To Stranger Things, które chce się bawić konwencją i nie zawsze bierze siebie na poważnie.
Problem w tym, że pod tą warstwą efektowności czasem brakuje ciężaru. Stawka wydaje się mniejsza, część wątków jest uproszczona, a groza schodzi na dalszy plan. Sezon 3 ma świetne momenty i udane zakończenie, ale jako całość bywa nierówny. Dla jednych to ulubiona odsłona serii, dla innych - pierwszy sygnał, że magia zaczyna się trochę rozmywać.
Sezon 4
Czwarty sezon to powrót do mroku i ambicji. Stranger Things znów robi się cięższe, dłuższe i bardziej intensywne. Twórcy rozbijają bohaterów na kilka równoległych historii, a każda z nich ma własny klimat - od horroru psychologicznego, przez więzienny survival, po pełnoprawną grozę z nowym, zapadającym w pamięć antagonistą.
To sezon, który imponuje rozmachem i narracją, ale jednocześnie testuje cierpliwość widza. Odcinki są długie, tempo bywa nierówne, a momentami czuć, że materiału jest po prostu bardzo dużo. Mimo to trudno odmówić tej odsłonie jednego - Stranger Things znów potrafiło wciągnąć bez reszty i przypomnieć, dlaczego ten serial kiedyś tak mocno wbił się w popkulturę. Powrót na dobre tory, tak bym to ujął.
Sezon 2
Drugi sezon zawsze był tym najbardziej problematycznym. Z jednej strony rozwija świat Hawkins, pogłębia relacje między bohaterami i pokazuje konsekwencje wydarzeń z jedynki. Jest tu więcej emocji, więcej dramatów i więcej prób wyjścia poza bezpieczne ramy pierwszego sezonu.
Z drugiej strony - to właśnie tu pojawiły się pierwsze zgrzyty. Niektóre wątki ciągną się za długo, inne wydają się zupełnie niepotrzebne, a słynny epizod z Chicago do dziś dzieli fanów. Sezon 2 nie jest zły, ale wyraźnie szuka własnej tożsamości i momentami sprawia wrażenie przejściowego etapu między tym, czym Stranger Things było, a czym miało się stać.
Sezon 1
Pierwszy sezon to absolutny fundament całej serii - i do dziś trudno mu cokolwiek zarzucić. Prosta historia, małe miasteczko, zniknięcie dziecka i narastające poczucie, że coś bardzo złego czai się tuż pod powierzchnią codzienności. Wszystko jest tu idealnie wyważone: klimat, napięcie, bohaterowie i nostalgia, która nie przytłacza, tylko buduje emocje.
ttps://www.youtube.com/watch?v=b9EkMc79ZSU&t
To sezon, który działa dlatego, że jest kameralny. Stawka jest osobista, a groza wynika zdecydowanie bardziej z niedopowiedzeń niż efektów specjalnych. Stranger Things nigdy później nie było już tak skondensowane i tak precyzyjne. Ja ostatnio sobie go odświeżyłem i bawiłem się lepiej, niż pamiętałem.
Przeczytaj również
Komentarze (8)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych