Gwiezdne Wojny z Rey coraz bliżej, ale... Czy to dobra wiadomość? 

Gwiezdne Wojny z Rey coraz bliżej, ale... Czy to dobra wiadomość? 

Kajetan Węsierski | Dzisiaj, 21:00

Zapowiedź nowego filmu z uniwersum Gwiezdnych Wojen zawsze wywołuje lawinę emocji - od ekscytacji po ciężkie westchnienia. A kiedy w centrum znów ma stanąć Rey, dyskusja robi się jeszcze głośniejsza. Jedni czekają na jej powrót z nadzieją, że tym razem historia dostanie solidne fundamenty, inni podchodzą do sprawy z dużą rezerwą, pamiętając, jak burzliwie przyjęto ostatnią trylogię.

Bo prawda jest taka, że Star Wars dziś znajduje się w bardzo delikatnym miejscu. Z jednej strony to wciąż marka, która potrafi rozpalić wyobraźnię milionów fanów. Z drugiej - każda nowa decyzja twórców balansuje na cienkiej granicy między odbudową zaufania a kolejnym podziałem widowni. Dlatego pytanie nie brzmi już „czy wracamy do Gwiezdnych Wojen”, tylko „czy robimy to we właściwy sposób”.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ostatnie lata

Przez ostatnie lata Gwiezdne Wojny żyły w stanie ciągłego napięcia. Z jednej strony seriale potrafiły przywrócić wiarę w to uniwersum - Mandalorian, Andor czy nawet fragmenty Ahsoki pokazały, że da się opowiadać historie dojrzałe, spójne i z charakterem. Z drugiej strony cały czas unosiło się w powietrzu poczucie chaosu, jakby marka nigdy do końca nie wiedziała, w którą stronę chce iść.

Największym ciężarem okazała się jednak najnowsza trylogia filmowa. Każda część zdawała się ciągnąć historię w inną stronę, a widzowie mieli wrażenie, że oglądają nie zaplanowaną opowieść, tylko serię reakcji na internetowe opinie. Raz burzenie przeszłości, raz jej nostalgiczne odtwarzanie - bez wyraźnego kręgosłupa narracyjnego.

Rey jako bohaterka od początku była postacią, która dzieliła fanów. Dla jednych świeża, symbol nowego otwarcia i zerwania z dawnymi schematami. Dla innych - postać zbyt szybko wyniesiona na piedestał, bez drogi, którą wcześniej musieli przejść Luke czy Anakin. Problem nie leżał wyłącznie w niej, ale w tym, że scenariusz nigdy nie dał jej przestrzeni na prawdziwy rozwój.

W efekcie najnowsza trylogia zostawiła po sobie zmęczenie. Nie gniew, nie nawet rozczarowanie - raczej poczucie, że coś bardzo dużego zostało zmarnowane. I to właśnie z tym bagażem emocji muszą dziś mierzyć się wszelkie zapowiedzi kolejnych filmów kinowych. Ale umówmy się, Drodzy Czytelnicy… Trudno się dziwić. 

Czy to dobra wiadomość? 

Informacja o powrocie Rey budzi mieszane uczucia. Z jednej strony to logiczny ruch - znana bohaterka, rozpoznawalna twarz i próba pociągnięcia wątku dalej. Z drugiej - trudno zapomnieć, że jej historia została już zamknięta w sposób, który wielu fanów uznało za ostateczny i… Niesatysfakcjonujący.

Pojawia się też pytanie o sens. Czy nowy film ma coś ważnego do powiedzenia, czy będzie jedynie próbą naprawienia błędów poprzedniej trylogii? Bo jeśli celem ma być wyłącznie „tym razem zróbmy to lepiej”, to brzmi to jak słaby punkt wyjścia dla nowej sagi.

Niepewność budzi również kierunek kreatywny. Czy twórcy faktycznie mają spójną wizję świata po Skywalkerach, czy znów będziemy świadkami zmiany kursu w połowie drogi? Gwiezdne Wojny już raz zapłaciły wysoką cenę za brak planu - i trudno oczekiwać, że widzowie zignorują to doświadczenie.

I wreszcie - zmęczenie materiału. Uniwersum Star Wars wciąż ma ogromny potencjał, ale coraz częściej najlepsze historie rodzą się na jego obrzeżach, a nie w głównym nurcie. Dlatego nowy film z Rey może być zarówno szansą na odbudowę, jak i kolejnym testem cierpliwości fanów. Na dziś trudno powiedzieć, czy to dobra wiadomość - ale jedno jest pewne: łatwo już było.

Podsumowanie… 

Powrót Rey do kinowych Gwiezdnych Wojen to temat, który trudno dziś ocenić jednoznacznie. Z jednej strony wciąż tkwi w nim potencjał - bo to bohaterka, którą da się jeszcze napisać na nowo, osadzić w ciekawszym kontekście i dać jej historię z prawdziwego zdarzenia. Z drugiej jednak, bagaż ostatniej trylogii jest ciężki i sprawia, że entuzjazm miesza się z ostrożnością, a wiara w „tym razem się uda” nie przychodzi już tak łatwo jak kiedyś.

Dlatego zamiast hurraoptymizmu dominuje dziś jedno uczucie: niepewność. Jeśli nowy film ma sens, musi wynikać z konkretnego pomysłu, a nie z potrzeby kolejnego powrotu do znanej twarzy. Gwiezdne Wojny wciąż mogą błyszczeć, ale tylko wtedy, gdy twórcy przestaną gonić własny cień i dadzą widzom historię, która obroni się sama. Inaczej nawet Rey nie uratuje tej galaktyki.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper