recenzja Diuna: część druga

Diuna 3 może być największym filmem nadchodzących lat? Oby udało się domknąć trylogię…

Kajetan Węsierski | Dzisiaj, 21:30

Po dwóch częściach Diuny trudno udawać, że to „kolejna filmowa seria”. Denis Villeneuve zbudował coś znacznie większego - monumentalne kino science fiction, które nie tylko wygląda jak milion dolarów, ale też ma ciężar i ambicje rzadko spotykane we współczesnym Hollywood. Każda kolejna zapowiedź trzeciej części automatycznie podkręca oczekiwania, bo stawka jest już naprawdę wysoka.

Z drugiej strony właśnie w tym tkwi największe ryzyko. Domykanie trylogii to zawsze najtrudniejszy etap - szczególnie gdy wcześniejsze filmy ustawiły poprzeczkę tak wysoko. Diuna 3 może stać się jednym z najważniejszych filmów nadchodzących lat… Albo przypomnieć, jak łatwo nawet najlepsze wizje potrafią się potknąć na finiszu. Wszystko zależy od tego, czy uda się dowieźć finał na miarę tej epickiej podróży.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dwa filmy rozpaliły oczekiwania 

Pierwsza Diuna była filmem, który od razu ustawił ton całej serii. Villeneuve postawił na powolne tempo, monumentalność i budowanie świata krok po kroku, bez nachalnych skrótów myślowych. To kino, które wymagało cierpliwości, ale w zamian oferowało poczucie obcowania z czymś naprawdę epickim. Arrakis żyło, oddychało i przytłaczało skalą.

Jednocześnie była to adaptacja odważna, bo na swój sposób urwana w pół zdania. Zamiast klasycznej filmowej klamry dostaliśmy historię, która świadomie kończy się w momencie przejścia. Dla części widzów to był problem, dla innych dowód zaufania do widza i zapowiedź czegoś większego. Diuna nie próbowała nikogo zwodzić łatwą akcją.

Druga część poszła krok dalej i pokazała, że to nie był jednorazowy strzał. Kontynuacja rozwinęła świat, przyspieszyła tempo i postawiła na emocje, konflikty oraz konsekwencje decyzji bohaterów. Historia Paula nabrała ciężaru, a film nie bał się pokazać ceny mesjańskiej drogi. To już nie było tylko widowisko - to był dramat w skali galaktycznej.

Co ważne, obie części razem tworzą spójną całość. Widać było plan, konsekwencję i ogromną kontrolę nad materiałem. Bez chaosu, bez nerwowych zmian kierunku. Dzięki temu Diuna stała się jednym z niewielu współczesnych blockbusterów, które naprawdę mają autorski charakter i nie boją się ciszy, czasu i niedopowiedzeń.

Trzeci może być NAJWIĘKSZY

I właśnie ze względu na powyższe Diuna 3 jest tak istotna. To nie będzie po prostu „kolejna część”, tylko domknięcie historii, która od początku była opowiadana z myślą o całości. Adaptacja kolejnej książki - Mesjasza Diuny - to skok w znacznie trudniejsze rejony. Mniej tu bitew, więcej refleksji, polityki i rozliczania mitu, który sam się stworzył.

To także moment prawdy dla postaci Paula Atrydy. Jeśli Villeneuve pójdzie wiernie za materiałem źródłowym, widzowie dostaną historię, która podważa wszystko, co wcześniej wydawało się oczywiste. To ryzykowne, bo nie każdy chce oglądać dekonstrukcję bohatera, którego wcześniej wyniesiono na piedestał. Ale właśnie w tym tkwi siła tej opowieści.

Trzecia część może też zdecydować o tym, jak zapamiętamy całą trylogię. Czy będzie to kompletna, przemyślana saga science fiction na miarę największych klasyków, czy tylko dwa świetne filmy i finał, który nie udźwignął ambicji? Historia kina zna oba scenariusze aż za dobrze, a ten drugi niestety pojawiał się częściej…

Dlatego stawka jest ogromna. Jeśli Diuna 3 dowiezie - nie tylko wizualnie, ale przede wszystkim narracyjnie - Villeneuve zapisze się w historii jako twórca, który potrafił przełożyć jedną z najtrudniejszych książek science fiction na język kina bez uproszczeń i kompromisów. A wtedy naprawdę będziemy mogli mówić o trylogii kompletnej, a nie tylko imponującej. Wierzę, że może się tak stać. 

Reasmując… 

Diuna stoi dziś w miejscu, w którym naprawdę niewiele filmowych sag miało odwagę się znaleźć. Dwa pierwsze filmy udowodniły, że można robić wielkie kino science fiction bez spłycania materiału, bez nerwowego mrugania do widza i bez rezygnowania z autorskiej wizji. Teraz wszystko sprowadza się do jednego pytania - czy Villeneuve zdoła zamknąć tę historię w sposób, który nie tylko zachwyci rozmachem, ale też wybrzmi emocjonalnie i tematycznie.

Bo Diuna 3 to nie jest finał, który ma tylko „być efektowny”. To moment rozliczenia mitu, bohatera i świata, który sam w siebie uwierzył. Jeśli to się uda, dostaniemy trylogię, o której będzie się mówić latami. A jeśli nie… Cóż, tym bardziej będziemy pamiętać, jak wysoko zawieszona była poprzeczka.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper