Terminator 2D: No Fate - powrót legendy w stylu retro
Żyjemy w czasie popularyzacji wszystkiego, co ma dopisane "retro" - niezależnie od szerokości geograficznej, wieku i growych upodobań, wygrywa nostalgia. "Większość z nas to dzieci z przełomu lat 80. i 90. i doświadczyliśmy na własnej skórze złotej ery w historii gier" - Henk Nieborg z Bitmap Bureau, zespołu odpowiedzialnego za utrzymane w duchu klasycznego arcade, Xeno Crisis. Tytuł, o którym dzisiaj piszę zrodził się ze współzawodnictwa podczas corocznego wydarzenie, Global Game Jam, podczas którego każdy może spróbować sił jako twórca gier. W jednej z konkurencji należało szybko stworzyć grę na Amigę. Z tego zapału narodziła się koncepcja znana jako Terminator 2d: No Fate, ukłon w stronę legendarnego filmu i fanów retro. Trudno o lepsze czasy dla takiego projektu.
Terminator 2D: No Fate nie jest tylko jedną z wielu adaptacji, bo została stworzona w stylu lat 90., gdy film Jamesa Camerona zdobił wejścia do kin na całym świecie. Gra podążą za filmową narracją, nie modyfikując żadnego z kluczowych wątków scenariusza. Twórcy mieszają kilka gatunków - klasyczną rozwałkę w stylu Contry, pościgi, skradanie i oczywiście mnóstwo platformingu. Gra będzie retro-hybrydą z oprawą godną naczelnych produkcji z czasów kultowej Amigi, na co wskazuje 16-bitowa paleta barw. Gra jest pierwszym dziełem studia opartym na filmowej licencji. Nie trudno więc odgadnąć, że mamy do czynienia z zawziętymi miłośnikami Terminatora 2. Uwielbiam takie zależności. Grupa oddanych fanów bierze się za gradaptację utrzymaną w języku wczesnych lat 90. Zero nowoczesnej grafiki, czyste retro. Profitowe działanie w kontekście aktualnych czasów.
"Nasz zespół to zgraja wielkich fanów filmu a zwłaszcza Sary Connor, jednej z największych heroin w historii kina. Z uwagi na jej wyjątkowy charakter postaraliśmy uczynić rozgrywkę autentyczną. Wyposażyliśmy ją w broń z celownikiem laserowym co nawiązuje do kultowej sceny z Milesem Dyson'em" - opisuje Mike Tucker na blogu PlayStation. Dla każdej postaci przewidziano szereg zróżnicowanych misji bazujących na filmowym scenariuszu. Twórcy nie zapominają o rozgrywce dorosłym już Johnem Connorem, dla którego przewidziano odrębny pakiet zadań, w grze nazwany Future Missions.
"Ja tu wrócę"

Bitmap Bureau należą się brawa za zaangażowanie i wiarę w możliwości zespołu. Oczywistym jest, że studio opiera się na nostalgii, bo przecież Terminator 2: Dzień Sądu jest jednym z największych przebojów w historii kina, do tego z uniwersalnym przesłaniem. Żyjemy w czasie rozkwitu SI w wielu dziedzinach życia i choć daleko do uzyskania przez nią samoświadomości (i raczej się na to nie zanosi) trudno ignorować jej wpływ na codzienność. Terminator pokazuje, że rozwój technologii może mieć zbawienny i destrukcyjny wpływ na dzieje ludzkości. "Skoro maszyna, Terminator, potrafiła docenić wartość ludzkiego życia, może i nam się uda" - monolog wypowiedziany przez Sarę Connor (Linda Hamilton) jakoś tak utkwił mi w pamięci i szczerze, nie spodziewałem się, że przyjdzie mi pisać o nadchodzącej adaptacji kultowego filmu utrzymanej w stylu retro. Dzisiaj wystarczy rzucić filmową licencję do świata Fortnite i uznać dzień za zaliczony (wiele filmowych uniwersów pojawiło się w grze). Bitmap Bureau chcą jednak stworzyć coś, o czym fani retro długo nie zapomną. Premierę gry planowano na wrzesień, lecz w T-800 stającego w obronie młodego Connora wcielimy się za kilka dni, 12 grudnia.
Będzie zatem ucieczka przed T-1000 łypiącym na młodego Johna zza kierownicy ciężarówki. Nie zabraknie sceny w barze, aby się "ubrać" - i wreszcie dane nam będzie ostrzeliwać policyjne radiowozy z mini guna. Heh, tylko czy i tym razem nie będzie wolno nam zabijać nikogo rodem z filmu? Deweloper postarał się o skuteczną implementację płynnego metalu, z jakiej zasłynął T-1000. W grze mamy poczuć lęk, gdy ten superzabójca przybędzie po zdobycz. Pamiętam, że w grze z 1992 roku musiałem ostrzeliwać kilkubitową imitację Roberta Patricka, co dawało jedynie czasową przewagę, bo T-1000 i tak się odrodził i ruszał w pościg. Przy kreatywności Bitmap Bureau nie ma co się martwić o starcia z T-1000. Wziąć po latach udział w pierwszym spotkaniu T-800 i młodego Johna? Przenieść się do czasu apokalipsy maszyn? I wreszcie odsłuchać You Could Be Mine - Terminator 2D: No Fate to najlepszy powrót do 1991 roku, jaki mogli nam sprezentować twórcy gier. Dzięki oprawie w stylu pixel-art tytuł pojawi się na wszystkich obecnych platformach.
W hołdzie klasykom

"Wszystko, co widzicie w grze zostało ręcznie namalowane i ożywione na ekranie w hołdzie grom z Amigi i techniki sprite'ów użytej w Mortal Kombat od Midway" - tłumaczy dyrektor artystyczny Terminator 2D: No Fate, Henk Nieborg. Twórca nie ukrywa inspiracji jedną z najlepszych gier na konsoli Sega Mega Drive, Alien 3, adaptację filmu Davida Finchera. Jak zaznaczył Nieborg, tytuł ten demonstruje jak użyć oprawy pixel-art, aby ukontentować starszych graczy. W czasie, gdy konsolę Segi promował niebieski Sonic, pojawiła się bardziej dorosła produkcja na bazie horroru science-fiction. Gry z Terminatorem możemy podzielić na dwie grupy: typowych adaptacji filmów i autorskich projektów (tutaj prym z początku wiodła Bethesda a teraz mamy Terminator: Resistance od polskiego Teyonu). "Bazowym pomysłem było stworzenie gry w stylu run'n gun, mix pomiędzy Contrą i Elevator Action Returns, lecz bez mieszania gatunków nie byliśmy w staniu należycie odtworzyć wielu scen z filmu" - w Terminator 2D: No Fate nie będziemy się nudzić. Po kilkunastu latach znów zagramy w adaptację kultowego dzieła Jamesa Camerona, w nieśmiertelnej oprawie retro.
Przeczytaj również
Komentarze (12)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych