Krychowiak: krok od szczytu - wywiad z Grzegorzem Krychowiakiem. "Ćwierćfinał Mistrzostw Europy to nie sukces"
Nepal, Boliwia, góry, piaski, bracia, żona, a gdzieś w tle… piłka nożna. Mieliśmy okazję porozmawiać z Grzegorzem Krychowiakiem o produkcji serialu "Krychowiak: krok od szczytu" dostępnym od dziś na SkyShowtime. Były już reprezentant Polski opowiada o idolach z dzieciństwa, trudnych decyzjach, grze w PSG, Arabii Saudyjskiej i kulisach powstania kolejnego dokumentu piłkarskiego, który obrał dość zaskakującą formułę.
Roger Żochowski: Na początku chciałem Cię zapytać o dzieciństwo. Kto z ówczesnych piłkarzy był dla Grzegorza Krychowiaka idolem?
Grzegorz Krychowiak: Ja zawsze ceniłem Stevena Gerrarda z Liverpoolu. I miałem podczas mojej kariery przyjemność grania przeciwko niemu. Zaangażowanie, walkę i podejście do futbolu. Ceniłem go właśnie za te aspekty.
A jest jakiś zawodnik, przeciwko któremu grałeś, a który napsuł Ci dużo krwi?
Nie, ci najlepsi zawodnicy, przeciwko którym grałem, to zawsze chciałem im udowodnić, że jest taki gość z Brzeźna jak Krychowiak, który może się z nimi mierzyć. To mnie bardziej motywowało niż budowało presję związaną z tego typu pojedynkami.
A marzyłeś o graniu w jakimś klubie, w którym jednak nie zagrałeś?
Nie, nie miałem takiego klubu. Nawet moja kariera wyglądała tak, że nie można było tego przygotować czy napisać. Nigdy nie myślałem, że wystąpię w lidze hiszpańskiej, saudyjskiej czy rosyjskiej, a potoczyło się tak, jak się potoczyło. Dlatego ja nigdy nie lubiłem planować - czy w życiu, czy podczas kariery.
W serialu powiedziałeś, że dojście Polski do ćwierćfinału Mistrzostw Europy to dla Ciebie niezbyt duże osiągnięcie. I tak się zastanawiam, czy Ty jako reprezentant Polski czujesz, że mogłeś osiągnąć więcej w tej kadrze?
Zawsze można osiągnąć więcej, zwłaszcza w momencie, kiedy przegrywasz przez rzuty karne, bo tam niewiele brakowało, by znaleźć się w półfinale. Dojście do ćwierćfinału nie jest w żaden sposób sukcesem. Oczywiście brak innych, większych sukcesów sprawia, że z perspektywy czasu dochodzisz do wniosku, że to był najlepszy moment w kadrze, ale w tamtym momencie to my traktowaliśmy to trochę jak porażkę. Bolesną porażkę, bo został bardzo duży niedosyt. Rozumiem też po części kibiców, że oni potrzebowali takiego sukcesu, nawet dojścia do ćwierćfinału, a my wtedy tego nie docenialiśmy.
W serialu mówisz, że tata Cię nauczył dyscypliny, że wychowywał Was twardą ręką. Czy była jakaś twarda zasada, której zawsze przestrzegałeś, niezależnie w jakim klubie grałeś?
Nie, ale jak byłem młodszy, to uczyliśmy się w domu od 17.00 do 19.00. I to był okres, kiedy siedzieliśmy przed książkami, bezwzględnie, nie było wybacz. Później takie podejście ma wpływ na ciebie, gdy jesteś starszy. Jesteś bardziej zdyscyplinowany.
Kiedyś powiedziałeś, że Messi to talent, a Ronaldo wypracował to dyscypliną i wieloma godzinami treningów. Jeśli chodzi o podejście do piłki, to Tobie bliżej do Ronaldo?
Tak, Messi miał dużo większy talent niż Ronaldo, ale nie można powiedzieć, że on ciężko nie pracował. U Ronaldo może ten talent był mniejszy, ale został wypracowany właśnie ciężką pracą.
Żałujesz, że przeszedłeś do PSG, gdzie Twoja kariera trochę spowolniła? Traktujesz to przez pryzmat porażki?
Nie, nie traktuję tego źle. Oczywiście tam mi się nie powiodło, więc spojrzenie na ten okres jest zupełnie inne, ale wtedy na papierze to była najlepsza opcja, jaką miałem.
Ale teraz, jakbyś mógł cofnąć czas, wiedząc jak się to potoczyło, wybrałbyś inaczej?
Na pewno, jak przychodzi porażka i wiesz, że gdybyś mógł cofnąć czas to by do tej porażki nie doszło, to zrobiłbyś to pewnie inaczej. Ale ja biorę swoją karierę taką, jaka jest. Te lepsze i gorsze momenty, zwycięstwa i porażki.
Po PSG poszedłeś do Lokomotiwu Moskwa i nagle odżyłeś. Powrócił ten Krychowiak z Sevilli, który dodatkowo jeszcze strzelał więcej bramek.
Tak, było ich sporo. Inna pozycja, inne podejście ze strony trenera, odpowiednia taktyka, która mi odpowiadała, i zaczęło to funkcjonować dobrze. To był naprawdę bardzo pozytywny okres w mojej karierze.
Czyli można powiedzieć, że trener Lokomotiwu tutaj dużo pomógł?
Na początku grałem bardziej defensywnie, dopiero w późniejszym okresie zacząłem grać dużo wyżej i strzelać bardzo dużo bramek. Więc oczywiście ta zmiana miała na mnie pozytywny wpływ.
Przez chwilę grałeś też w Arabii Saudyjskiej i ciekawi mnie, bo Ronaldo powiedział w jednym z wywiadów i cały czas to powtarza, że to jest jedna z najlepszych lig na świecie, . Jak Ty ją wspominasz?
Według mnie wcale nie jest taka ciężka. To są wypowiedzi rzucane po to, żeby sobie wmawiać, że grasz w bardzo poważnej lidze i żeby po prostu dać trochę więcej światła na scenę. Intensywność gry jest dużo mniejsza. Jest dużo talentów, naprawdę utalentowanych zawodników. Zarówno lokalnych piłkarzy jak i tych, którzy są sprowadzani za bardzo duże pieniądze, ale nie ma sensu porównywać tej ligi do czołowych lig europejskich.
A pogoda?
Tam jest 40-45 stopni, czasem jest bardzo duszno. Oczywiście zależy, w jakim miejscu kraju grasz, ale zawsze jest duża wilgotność, więc trzeba się naprawdę przestawić i przystosować do tych trudnych warunków.
Ciekawi mnie, czy te cztery odcinki, na które składa się serial, były planowane od początku czy może format się zmieniał?
Nie, na początku miał być to film, ale z czasem zmienił się w serial, bo było tak dużo dobrego materiału, że produkcja wybrała inny kierunek.
I te cztery odcinki według Ciebie wystarczyły, by opowiedzieć dobrze Twoją historię? Niczego nie musieliście wycinać?
Było na pewno dużo więcej materiałów, które można było wykorzystać, ale żeby opowiedzieć moją historię, to jest naprawdę wystarczająco. Skupiliśmy się właśnie na tych najważniejszych momentach. Ja też nie chciałem dawać za dużo historii z dzieciństwa, bo to nie było dla mnie zbyt ważne. Chciałem skupić się na tych kluczowych, najciekawszych chwilach w swojej karierze.
A długo musiałeś namawiać braci, żeby pojechali z Tobą na Mount Everest i wystąpili w serialu?
Moich braci nie trzeba namawiać. Dzisiaj jakbym zadzwonił, że jutro gdzieś jedziemy, to już by byli na lotnisku. Mieliśmy kilka wypraw, że w czwartek mówiłem: „chodźcie, skoczymy sobie na tydzień na Filipiny”. I dwa dni później byliśmy w samolocie.
Wspominasz w serialu, że były dwie takie ostre kłótnie z braćmi podczas kręcenia serialu, ale nie zostało to pokazane.
Była jedna taka prawdziwa kłótnia, bo widziałem, że jak byliśmy tam w Nepalu, to coś nie gra. I musieliśmy sobie powiedzieć pewne rzeczy po męsku.
Przyznam szczerze, że spodziewałem się serialu, który będzie o piłkarzu, czyli będzie dużo scen z Twoich występów, reprezentacji czy kolejnych klubów. A jest takich scen bardzo mało, więcej jest momentów, w których kamera ukazuje piękne plenery Nepalu czy Boliwii. To momentami jak film przyrodniczy wygląda (śmiech). Musiał na to pójść dużo większy budżet niż na klasyczny film dokumentalny pokroju tego o Błaszczykowskim czy Lewandowskim.
To wszystko były moje pomysły, ale miałem ekipę bardzo kreatywną i utalentowaną z Janem Dybusem na czele, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Bardzo dużo się od niego nauczyłem, kręcąc ten serial. Ale o dziwo, dużo większe koszty są związane z tym, żeby pokazać jakieś fragmenty na przykład z danej ligi, niż wyjazd w plener. Aby kupić fragmenty meczów z La Liga, Ligi Mistrzów czy Premier League - to są naprawdę ogromne koszty. Samo podróżowanie nie jest oczywiście tanie, ale w porównaniu do praw telewizyjnych to nie jest tak drogie.
Najbardziej podobały mi się momenty, w których rozmawiacie na plaży ze Szczęsnym. Czuć, że jest tam między Wami chemia. Czy to było nagrywane longiem? Siedziliście, pogadaliście, ktoś to nagrał i potem wyciął ciekawe fragmenty. Czy wszystko było wyreżyserowane?
My tam siedzieliśmy chyba trzy godziny. Siedzieliśmy, gadaliśmy, naprawdę mógłby powstać piąty odcinek tylko z tej rozmowy, bo sporo żartowaliśmy, śmialiśmy się. Ja Wojtka znam 20 lat. Tak naprawdę niewiele się pojawiło z tej całej rozmowy, ale też na koniec dnia trzeba pamiętać, że to jest film o mnie, a nie o nas. Ale Wojtek super wypadł. W sumie to głównie dużo się śmiał. (śmiech).
To może po zakończeniu kariery założysz jakiś kanał na YouTubie albo zobaczymy cię w telewizji?
Już zostały zrobione pierwsze kroki, ale to dopiero w przyszłym roku będą tego efekty.
Coś z kanałem Zero?
Na razie jest za wcześnie, żeby coś na ten temat mówić.
To na koniec zapytam jeszcze o Twoją markę Balamonte. Skąd pomysł, żeby zająć się garniturami i na taką nazwę? To pochodzi z języka włoskiego?
Tak, oznacza włoskie krawiectwo. Firma powstała dzięki połączeniu pasji i biznesu i to jest coś, co sprawia mi przyjemność, gdy patrzę na rozwój marki. Jak robisz coś, co jest Twoje, to zupełnie inaczej do tego podchodzisz. I jak każdy biznes, nie jest to łatwe, ale jak już osiągniesz sukces, to jesteś naprawdę z tego dumny.
Czyli gdybyś nie był piłkarzem, to jest szansa, że poszedłbyś w modę i brylował na pokazach w Mediolanie?
Nie, to jest taki dodatek, ale bardzo angażuję się w rozwój tej firmy i jej przyszłości.
Dzięki za rozmowę i powodzenia już poza boiskiem.
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych