Black Ops czy Modern Warfare? Do której serii Wam bliżej?
Są pytania, które potrafią rozpalić każdą grową rozmowę - i to taką, która zaczyna się niewinnie, a kończy pełną pasji wymianą argumentów. Jedno z nich wraca jak bumerang od lat: Black Ops czy Modern Warfare? Dwie serie, dwa kompletnie różne temperamenty, dwa sposoby opowiadania o wojnie i akcji. Jedna bardziej tajemnicza, paranoiczna i brudna, druga kinowa, współczesna i niezwykle realistyczna. I co ciekawe - obie doczekały się własnego kultu.
Dlatego trudno przejść obok tego pytania obojętnie. Bo choć mają wspólne DNA Call of Duty, to serwują zupełnie inne emocje. Jedna seria stawia na spiski i pamięć zamazaną jak stary taśmowy zapis, druga - na batalie, które wyglądają jak fragmenty najlepszych filmów wojennych XXI wieku. Do której jest Wam bliżej? Każdy z nas ma swoją odpowiedź i o co chciałem Wam dzisiaj spytać!
Black Ops?
Seria Black Ops od początku miała własny, niepodrabialny charakter. Jej świat zawsze był bardziej mroczny, brudniejszy i podszyty paranoją zimnej wojny. Gracze pokochali ją nie za widowiskowość, lecz za klimat - ten nieustanny niepokój, wrażenie, że nikomu nie można ufać, oraz narrację, która prowadziła nas przez tajne operacje, zakulisowe działania i moralnie szare decyzje.
Intrygi, manipulacje i niejednoznaczne motywacje bohaterów były tu na porządku dziennym. Black Ops zawsze stawiało na podejście „nic nie jest takie, jak się wydaje” - i to właśnie ten ton sprawiał, że gracze chcieli wracać do kolejnych części. Misje bywały brutalne i osobiste, a świat przedstawiony często łamał klasyczne zasady heroizmu. To był Call of Duty bliżej thrillera szpiegowskiego niż kina akcji.
Ogromną siłą cyklu był także sposób prowadzenia historii - często nieliniowy, pełen retrospekcji, halucynacji i momentów, które rozmywały granicę między tym, co prawdziwe, a tym, co zostało człowiekowi wmówione. Ta stylistyka stała się znakiem rozpoznawczym Black Ops i czymś, czego nie powtórzyła żadna inna odsłona Call of Duty.
Do tego dochodzi oczywiście multiplayer - szybki, dynamiczny, idealnie wyważony pod grę drużynową. Black Ops 2 do dziś uchodzi za jednego z najlepszych przedstawicieli całej serii Call of Duty, a tryb Zombie wyrósł na osobną legendę. To całe uniwersum, społeczność i setki godzin łamigłówek oraz kooperacji. Black Ops pod tym względem trafia w punkt.
Modern Warfare?
Modern Warfare to zupełnie inna energia - bardziej współczesna, przyziemna i realistyczna. To seria, która od pierwszej części przeniosła Call of Duty na nowy poziom, redefiniując to, jak kampanie FPS mogą wyglądać. All Ghillied Up, Shock and Awe, No Russian - to misje, które zapisały się w historii gier jako kultowe. Tu chodzi o okrucieństwo wojny widziane z perspektywy żołnierzy wykonujących „brudną robotę”.
Gracze pokochali MW za jego skalę i perfekcyjne tempo. Każda misja była dopracowana tak, by poczuć ciężar działań militarnych: walkę o miasto, szturm budynków, pościgi, taktyczne czyszczenie pomieszczeń. Modern Warfare po prostu wyglądało i brzmiało jak blockbuster gotowy na wielki ekran - i to zawsze była jego największa siła.
Trzeba też zaznaczyć, że MW miało ogromny wpływ na całą branżę. To właśnie ta seria ustawiła poprzeczkę dla współczesnych FPS-ów, zmieniając sposób myślenia o narracji, reżyserii i systemach walki. Reboot z 2019 roku tylko to potwierdził - nowa odsłona była bardziej dojrzała, brutalna i przyziemna, a jednocześnie odważnie podejmowała trudne tematy polityczne.
A multiplayer? Tutaj MW również świeciło przykładem. Realizm broni, satysfakcja ze strzelania i mapy, które do dziś mają status kultowych. Do tego Warzone, które stało się fenomenem globalnej skali. Modern Warfare było, jest i prawdopodobnie długo jeszcze będzie wzorem dla tych, którzy chcą połączyć widowiskowość z autentycznością.
Co wybieracie?
W gruncie rzeczy porównywanie Black Ops i Modern Warfare to trochę jak zestawianie dwóch różnych gatunków filmowych - oba świetne, oba kultowe, ale każdy działa na zupełnie innych emocjach. Jedno gra w szpiegowską paranoję, drugie w wojenne widowisko - jedno bawi się pamięcią i manipulacją, drugie uderza realizmem i ciężarem pola walki. I właśnie dlatego te serie od lat dzielą społeczność.
Można kochać jedną, można przepadać za drugą, a można - jak wielu graczy - po prostu szanować każdą za coś innego. Bo koniec końców, to właśnie ta różnorodność sprawiła, że Call of Duty przetrwało tyle generacji i nadal potrafi wywołać emocje. Niezależnie od tego, czy Wasze serce bije w rytmie „numerów Masona”, czy w taktycznym tempie Price’a i Ghosta, jedno jest pewne - to spór, który nigdy się nie skończy. I całe szczęście.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Call of Duty: Black Ops 7.
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych