Gdyby dżin poprosił mnie o życzenie, to chciałbym remake TEGO hitu

Gdyby dżin poprosił mnie o życzenie, to chciałbym remake TEGO hitu

Kajetan Węsierski | Dzisiaj, 14:00

Każdy z nas ma tę jedną grę, do której wraca myślami jak do starego albumu ze zdjęciami. Taką, która w swoim czasie była absolutnym hitem - może nie idealną, ale magiczną w sposób, którego dziś już się nie spotyka. I właśnie o niej myślę, gdy ktoś pyta, jaki remake chciałbym zobaczyć. Gdyby pojawił się przede mną dżin z lampy i dał tylko jedno życzenie, chciałbym po prostu, żeby ta jedna gra wróciła - piękniejsza, świeższa, ale wciąż z tym samym sercem.

Bo są tytuły, które przede wszystkim potrzebują drugiego życia. Tego momentu, gdy znów poczujemy to samo co wtedy - ekscytację, ciekawość, zachwyt. I choć branża zalewa nas remake’ami na każdym kroku, większość z nich nie ma w sobie tej iskry. Ale ta gra... Ona zasługuje na powrót. Taki zrobiony z miłości, nie z kalkulacji. Taki, który znów sprawiłby, że po prostu nie moglibyśmy przestać grać.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zaginiony remake - czyli historia bez końca

Kiedy Ubisoft zapowiedział Prince of Persia: The Sands of Time Remake, gracze na całym świecie wstrzymali oddech. To miał być powrót legendy - klasyka, który w czasach PlayStation 2 redefiniował pojęcie przygody. Zamiast tego dostaliśmy jeden z najbardziej zagmatwanych projektów w historii współczesnych gier. Premiera przesuwana wielokrotnie, zmiana studiów, cisza medialna, a potem plotki, że projekt wrócił na stół do zupełnie innego zespołu. Rok za rokiem mija, a remake pozostaje w sferze obietnic.

Pierwsze materiały nie napawały optymizmem. Grafika wyglądała raczej jak remaster z ery PS3 niż pełnoprawne odświeżenie kultowego klasyka. Fani zareagowali gwałtownie, Ubisoft się cofnął, projekt przejął inny oddział - tym razem Ubisoft Montreal, czyli twórcy oryginału. I wtedy zapadła cisza. Żadnych nowych trailerów, żadnych konkretów, tylko kolejne zapewnienia, że „gra wciąż jest w produkcji”. 

Trudno się dziwić, że The Sands of Time Remake stało się memem samym w sobie. Z jednej strony to tytuł, który mógłby być triumfalnym powrotem jednej z najważniejszych serii w historii gier, z drugiej - przykład, jak nie zarządzać oczekiwaniami. W dobie remake’ów takich jak Resident Evil 4 czy Dead Space, które udowodniły, że można połączyć nostalgię z nowoczesnością, Ubisoft wciąż stoi w miejscu. A fani? Czekają. Z coraz mniejszą nadzieją…

Bo Prince of Persia to wspomnienie. I właśnie dlatego całe to zamieszanie boli tak bardzo. Nie czekamy na kolejny tytuł do listy zakupów. Czekamy na coś, co w pewnym momencie życia było wyjątkowe. Coś, co miało duszę, rytm, magię. I jeśli Ubisoft w końcu zdecyduje się oddać tej grze sprawiedliwość, może jeszcze uda się odzyskać to, co zaginęło po drodze - tę unikalną energię, której dziś brakuje w wielu współczesnych produkcjach.

Dlaczego pokochałem Piaski Czasu? 

Dla mnie The Sands of Time było czymś więcej niż tylko kolejną grą z półki w sklepie. To był moment, w którym po raz pierwszy zobaczyłem, jak można opowiedzieć historię w grze wideo z prawdziwą elegancją. Książę, którego prowadziło się przez piaskowe korytarze i zapomniane pałace, był nie tylko wojownikiem, ale też narratorem własnej przygody - dosłownie. To, jak opowiadał o wydarzeniach z przeszłości, nadawało grze niezwykłego charakteru. 

Mechanika cofania czasu? Do dziś ją wspominam. Nie tylko pomysłowa, ale i intuicyjna - dawała poczucie panowania nad losem, jednocześnie nie odbierając ryzyka. Każdy skok, każda walka, każda zagadka była grą z czasem - dosłownie i metaforycznie. Dziś to może wydawać się oczywiste, ale wtedy był to przełom. A mechaniki walki z użyciem sztyletu to moja topka. 

Nie można też zapomnieć o klimacie. Architektura inspirowana Bliskim Wschodem, miękkie światło wpadające przez kolorowe okna, dźwięki i dudniące echa w pustych salach - wszystko to sprawiało, że The Sands of Time było jak sen. To nie była gra o walce czy punktach doświadczenia. To była podróż. Pełna tajemnic, piękna i tej wyjątkowej melancholii, którą pamięta się latami.

Mało tego, rzadko która gra potrafiła wtedy pokazać relację w sposób tak subtelny i naturalny. Nie chodziło o wielkie gesty ani hollywoodzkie wyznania. Wystarczyły krótkie dialogi, spojrzenia, drobne żarty. To właśnie one sprawiły, że Prince of Persia: The Sands of Time zostało ze mną na zawsze. I może dlatego tak bardzo chciałbym zobaczyć ten świat jeszcze raz - odświeżony, ale nie zapomniany.

Podsumowując… 

Można mówić o Prince of Persia: The Sands of Time w kategoriach nostalgii, ale prawda jest taka, że ta gra po prostu się nie zestarzała - przynajmniej w sercach graczy. To historia, która wciąż ma potencjał, by oczarować nowe pokolenie, a jednocześnie przypomnieć starszym, dlaczego w ogóle zakochali się w grach wideo. Dlatego cały ten remake’owy chaos boli tak bardzo.

I może właśnie dlatego wciąż wierzę, że Ubisoft w końcu odda sprawiedliwość tej legendzie. Że piasek w Klepsydrze Czasu wreszcie znów popłynie, a my wrócimy do tych pałacowych korytarzy, do muzyki, do tamtej magii. Bo jeśli któraś gra zasługuje na drugie życie, to właśnie Prince of Persia. Nie dla marketingu, nie dla wyników - ale dla graczy, którzy wciąż pamiętają, jak to było, gdy pierwszy raz cofnęli czas.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper