Netflix logo na ekranie

Szukacie serialu, który wciągnie od pierwszego odcinka? Ten jest idealny!

Kajetan Węsierski | Dzisiaj, 14:00

Są seriale, które poznaje się powoli - jak książkę, do której trzeba kilku rozdziałów, by poczuć klimat. A są też takie, które już w pierwszej scenie wrzucają w sam środek chaosu, emocji i napięcia. Ten właśnie do nich należy. Nie daje czasu na zastanowienie - od razu stawia wysoko poprzeczkę, gra na emocjach i sprawia, że zapominamy o wszystkim, co dzieje się wokół. 

To serial, który nie potrzebuje drugich szans. Wciąga jak najlepszy thriller, zaskakuje jak dramat i bawi się napięciem jak horror - wszystko w jednym. Każdy odcinek kończy się momentem, po którym serce bije szybciej, a ręka sama sięga po pilota. To nie jest zwykłe oglądanie - to doświadczenie, które pochłania całkowicie. I właśnie dlatego, jeśli szukacie czegoś, co naprawdę robi robotę od pierwszego kadru, ten tytuł to strzał w dziesiątkę.

Dalsza część tekstu pod wideo

All of Us Are Dead

W momencie, gdy wydawało się, że temat zombie został już wyeksploatowany do granic możliwości, pojawił się serial, który udowodnił, że wciąż można zrobić to świeżo i z pomysłem. All of Us Are Dead to południowokoreańska produkcja Netflixa, która zaczyna się jak klasyczny dramat szkolny, a kończy jako brutalna walka o przetrwanie. Scenariusz jest prosty - w jednej ze szkół wybucha tajemniczy wirus, zamieniający uczniów w krwiożercze potwory. Ale sposób, w jaki ten schemat został zrealizowany, to już zupełnie inny poziom.

Twórcy postawili na intensywność i emocje - od pierwszych minut czujemy, że coś jest nie tak, a napięcie rośnie z każdą sceną. Nie ma tu miejsca na przypadkowe postaci - każdy z bohaterów ma swój moment, swoją historię i powód, by walczyć o życie. Z jednej strony to horror o przetrwaniu, z drugiej - dramat o przyjaźni, lojalności i dorastaniu w świecie, który nagle przestał mieć zasady. 

Wizualnie All of Us Are Dead też robi wrażenie. Koreańczycy od dawna udowadniają, że potrafią kręcić kino gatunkowe z rozmachem i stylem, i tutaj to widać w każdym kadrze. Krwawe sceny nie są przesadzone, ale za to wyjątkowo realistyczne, a klaustrofobiczna atmosfera szkolnych korytarzy potrafi przyprawić o dreszcze. Każdy odcinek jest dynamiczny, a tempo nie zwalnia nawet na chwilę - dzięki czemu łatwo zapomnieć, że to nie film, tylko cały sezon.

Jednak siła serialu nie tkwi tylko w akcji, ale w emocjach. All of Us Are Dead pokazuje, jak cienka jest granica między człowieczeństwem a instynktem przetrwania. Kiedy stawką jest życie, nikt nie pozostaje niewinny. Bohaterowie muszą podejmować decyzje, które będą ich prześladować do końca, a widz - zamiast tylko kibicować - zaczyna się zastanawiać, co sam zrobiłby na ich miejscu. Coś wspaniałego! 

Dlaczego wciąga od pierwszego odcinka?

Ten serial nie potrzebuje rozbiegu. Pierwszy odcinek to emocjonalna petarda, która od razu ustawia ton całej historii. Nie ma długiego wprowadzenia, nie ma tłumaczenia zasad świata - wirus uderza nagle, a szkoła zamienia się w labirynt strachu. Kamera nie odpuszcza ani na chwilę, a widz - zamiast oglądać - czuje, że jest tam razem z bohaterami. Każdy krzyk, każdy zamknięty korytarz, każdy upadek sprawia, że napięcie sięga zenitu. 

To, co wyróżnia All of Us Are Dead, to idealne połączenie chaosu i emocji. Sceny akcji są intensywne, ale nigdy bezmyślne - każda walka ma stawkę, każda decyzja coś kosztuje. Twórcy potrafią żonglować tempem, łącząc momenty czystego horroru z cichymi, dramatycznymi chwilami, w których bohaterowie konfrontują się z własnym strachem. Widz czuje, że to nie tylko historia o zombie, ale też metafora o dorastaniu i utracie niewinności.

To również jeden z tych seriali, w których chemia między bohaterami działa bez zarzutu. Choć młodzi aktorzy mogli zginąć w tłumie efektów specjalnych, każdy z nich wnosi coś od siebie. Dzięki temu nie oglądamy po prostu kolejnej apokalipsy, tylko historię ludzi, którzy próbują zachować człowieczeństwo w świecie, gdzie każda emocja może być ostatnią. To sprawia, że nawet najbardziej brutalne sceny mają sens i głębię.

I właśnie dlatego All of Us Are Dead to idealna propozycja dla tych, którzy szukają mocnych wrażeń. To serial, który nie pozwala odetchnąć, a jednocześnie nie jest pustym widowiskiem. Łączy adrenalinę z emocjami, akcję z refleksją. I choć temat zombie wydaje się oklepany, tutaj nabiera nowego znaczenia. Bo nie chodzi o potwory - chodzi o ludzi, którzy w obliczu koszmaru próbują pozostać sobą. I o to, że czasem największy horror wcale nie dzieje się na zewnątrz…

(Prze)żyć

All of Us Are Dead to serial, który udowadnia, że nawet w gatunku wyeksploatowanym jak zombie-horror wciąż można zrobić coś świeżego i poruszającego. To nie jest bezmyślna rzeźnia ani kolejna historia o końcu świata - to opowieść o młodych ludziach wrzuconych w sytuację bez wyjścia, którzy mimo chaosu próbują zachować resztki człowieczeństwa. Każdy odcinek to mieszanka emocji, strachu i adrenaliny, która nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. 

To serial, który zostaje w głowie, bo nie tylko straszy, ale też zmusza do myślenia. O odwadze, lojalności, egoizmie i tym, jak cienka jest granica między bohaterstwem a desperacją. All of Us Are Dead wciąga od pierwszej sekundy i nie odpuszcza do samego końca - a po seansie pozostaje to dziwne uczucie, że chciałoby się zobaczyć więcej, mimo że każdy kolejny odcinek kosztuje emocjonalnie coraz więcej.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper