Czas na finał. Ten serial pożegna się z widzami z przytupem
Dobrze wiemy, że nie każdy serial ma odwagę zakończyć swoją historię w wielkim stylu. Większość po prostu gaśnie, zanim zdąży naprawdę rozbłysnąć. Ale ten? Ten postanowił zrobić coś zupełnie innego. Od pierwszego sezonu budował napięcie jak mistrzowie suspensu, z odcinka na odcinek dokładając kolejne warstwy emocji, aż w końcu doszedł do momentu, w którym już wiadomo - to będzie finał z prawdziwego zdarzenia.
To ten typ serialu, przy którym nikt nie przewija ostatnich minut. Wręcz przeciwnie - każdy szczegół, każdy dialog będzie analizowany po napisach końcowych, bo tu wszystko prowadziło właśnie do tego momentu. Finał zapowiada się jak katharsis - emocjonalny wybuch po latach czekania, w którym bohaterowie będą musieli zapłacić za wszystkie decyzje, a widzowie dostaną to, na co zasługują: zamknięcie z pazurem.
Chłopaki, działamy!
Kiedy The Boys pojawiło się na Prime Video, wielu widzów nie wiedziało, czego się spodziewać. Kolejny serial o superbohaterach? Brzmiało jak coś, co już widzieliśmy setki razy. A potem przyszedł pierwszy odcinek - i okazało się, że to nie kolejna opowieść o ratowaniu świata, tylko brutalna, bezlitosna satyra na cały ten gatunek. Superbohaterowie w tym świecie nie są herosami, tylko produktami.
Z biegiem sezonów The Boys udowadniało, że można bawić się formą i jednocześnie mówić o rzeczach poważnych. To serial, który śmieje się z popkultury, polityki i samych widzów, a mimo to potrafi trzymać w napięciu jak najlepszy thriller. Billy Butcher i Hughie to duet, który działa jak mieszanka wybuchowa - jeden z nich napędzany gniewem, drugi idealizmem. Razem próbują walczyć z systemem, choć coraz częściej sami stają się jego częścią.
Nie sposób nie wspomnieć o Homelanderze - jednym z najlepiej napisanych złoczyńców ostatnich lat. To uosobienie amerykańskiego mitu o bohaterze, który dawno zgnił od środka. Antony Starr stworzył postać przerażającą i fascynującą zarazem - człowieka, który w jednym momencie potrafi wzbudzić współczucie, by w następnym zamienić się w potwora. Wokół niego kręci się cały świat The Boys, a każda scena z jego udziałem przypomina, że w tym serialu nie ma miejsca na przypadek.
Z każdym kolejnym rozdziałem historia stawała się coraz bardziej bezkompromisowa. Przemoc, czarny humor, komentarz społeczny – wszystko to połączone w sposób, który nie daje chwili wytchnienia. Ale pod tym krwawym spektaklem kryje się coś więcej - opowieść o zepsuciu, o potrzebie władzy i o tym, jak łatwo człowiek może zgubić się w świecie, w którym wszystko jest na sprzedaż. The Boys to nie tylko rozrywka. To krzywe zwierciadło, w którym odbija się współczesna popkultura - i… Tak, my sami.
Pożegnanie z przytupem
Piąty sezon The Boys ma być finałem - i szczerze mówiąc, trudno o lepszy moment. Serial powiedział już dużo, ale wciąż ma kilka kart do odkrycia. Każdy z głównych bohaterów jest na krawędzi - Butcher dosłownie walczy z czasem, Homelander wymyka się spod jakiejkolwiek kontroli, a Hughie próbuje utrzymać w sobie resztki człowieczeństwa. To mieszanka, która musi eksplodować.
Finał ma szansę być czymś więcej niż tylko widowiskową konfrontacją. To moment, w którym serial może powiedzieć coś naprawdę mocnego o ludziach, którzy w pogoni za siłą zapomnieli, po co w ogóle ją chcieli. The Boys zawsze było brutalne, ale też zaskakująco emocjonalne - pokazywało, że nawet w świecie pełnym potworów jest miejsce na słabość, żal i ironię. Dlatego trudno nie wierzyć, że ostatni sezon pójdzie na całość - bez kompromisów, bez happy endów, z tym niepokojącym uczuciem, że finał nie przyniesie ulgi, tylko katharsis.
Twórcy już nieraz udowodnili, że potrafią grać z oczekiwaniami widzów jak mało kto. Dlatego jestem przekonany, że pożegnanie z The Boys nie będzie przewidywalne. Może dostaniemy spektakl pełen chaosu i zniszczenia, a może - co byłoby jeszcze mocniejsze - ciszę po burzy, moment, w którym cała brutalność świata przestaje mieć sens. Jedno jest pewne: ten serial nie skończy się bez pozostawienia po sobie emocjonalnej ruiny.
I właśnie tego po nim oczekuję - finału, który nie tylko zamknie wątki, ale też uderzy tam, gdzie boli najbardziej. The Boys zasłużyło na zakończenie, które nie próbuje nikogo zadowolić. Bo ta historia nigdy nie była o bohaterach w pelerynach, tylko o ludziach - słabych, chciwych i zagubionych. A jeśli piąty sezon rzeczywiście ma być końcem, to oby był taki, jak cały ten serial: bezlitosny, błyskotliwy i niemożliwy do zapomnienia.
Konkluzja
The Boys przez lata udowadniało, że można mówić o absurdach współczesnego świata, jednocześnie bawiąc się konwencją superbohaterską jak nikt inny. To serial, który wyśmiał wszystko - od polityki po kult celebrytów - a mimo to zawsze trafiał w punkt. Finał zapowiada się jak ostatni, bezlitosny komentarz do rzeczywistości, w której „bohaterowie” są bardziej niebezpieczni niż ci, przed którymi mieli nas chronić.
To nie był serial, który chciał się wszystkim podobać. To historia, która miała drażnić, szokować i zmuszać do myślenia - i robiła to perfekcyjnie. Jeśli piąty sezon naprawdę domknie wszystko z taką samą bezczelnością, z jaką serial zaczynał, to czeka nas finał, który zapisze się w historii telewizji. Nie jako pożegnanie, ale jako punkt odniesienia. Bo po The Boys trudno będzie komukolwiek opowiadać o superbohaterach w ten sam sposób.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych