Jason Statham wraca z nowym filmem? Te z jego udziałem TRZEBA obejrzeć

Jason Statham wraca z nowym filmem? Te z jego udziałem TRZEBA obejrzeć

Kajetan Węsierski | Wczoraj, 21:30

Są aktorzy, których nie trzeba przedstawiać - wystarczy jedno spojrzenie i już wiadomo, że zaraz polecą pięści, wybuchnie pół miasta, a kamera nie odważy się mrugnąć. Jason Statham to właśnie ten typ. Facet, który nie gra bohaterów kina akcji - on jest kinem akcji. Niezależnie, czy goni po ulicach Londynu, wysadza helikoptery, czy po prostu rzuca ironicznym spojrzeniem, które potrafi przestraszyć cały oddział komandosów. A teraz, gdy na horyzoncie pojawiły się informacje o jego nowym filmie, jedno jest pewne - znowu będzie się działo.

To więc idealny moment, by przypomnieć sobie, dlaczego Statham od lat nie ma sobie równych w tym gatunku. Bo choć wielu próbowało powtórzyć jego sukces, nikt nie potrafi połączyć surowej charyzmy, brytyjskiego sarkazmu i precyzji w scenach walki w taki sposób, jak on. Od Transportera po Wrath of Man, jego filmografia to podręcznik kina akcji w czystej formie. Dlatego zanim pojawi się jego najnowszy projekt, warto wrócić do tych produkcji, które najlepiej pokazują, dlaczego Jason Statham to marka sama w sobie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Transporter (2002)

To właśnie tutaj wszystko się zaczęło. Transporter to film, który zdefiniował Jasona Stathama jako współczesną ikonę kina akcji. Frank Martin - perfekcyjny kierowca, który nigdy nie zadaje pytań i zawsze dotrzymuje umowy - stał się jego wizytówką. Elegancja, chłodna precyzja i absolutna kontrola nad każdym ruchem - wszystko to sprawiło, że film zapisał się złotymi zgłoskami w historii gatunku. 

Crank (2006)

Gdyby ktoś próbował zamknąć czystą adrenalinę w półtoragodzinnym filmie, wyszedłby właśnie Crank. Statham gra Cheva Cheliosa - płatnego zabójcę, który musi utrzymać wysokie tętno, by… Nie umrzeć. Brzmi absurdalnie? I takie właśnie jest. Film to szalona jazda bez trzymanki - brutalna, przerysowana i kompletnie pozbawiona hamulców. Ale to właśnie w tej przesadzie tkwi urok. Statham daje tu pokaz pełni swoich możliwości - zarówno jako aktor akcji, jak i facet z dystansem do samego siebie.

The Bank Job (2008)

Wśród wszystkich filmów, w których Statham kopie, bije i ucieka, The Bank Job wyróżnia się czymś zupełnie innym - klasą. To oparta na faktach historia napadu na bank w Londynie, w której zamiast wybuchów mamy napięcie, styl i dobrze napisane dialogi. Statham gra tu bardziej realistycznie, bez przesadzonego heroizmu, co tylko dodaje mu wiarygodności. Film pokazuje, że potrafi odnaleźć się również w bardziej stonowanych, oldschoolowych produkcjach kryminalnych, które mają w sobie coś z klimatu Snatcha czy Get Carter.

The Expendables (2010)

Zbiór twardzieli, testosteronu i nostalgii w czystej postaci. The Expendables to hołd dla kina akcji lat 80. i 90., w którym Statham idealnie odnalazł swoje miejsce obok Stallone’a, Lundgrena i Li. Jego postać, Lee Christmas, wnosi do drużyny nie tylko celność rzutów nożem, ale też niezbędny chłód i humor. Wśród eksplozji i napakowanych scen walki to właśnie Statham często kradnie show, przypominając, że w tym towarzystwie wcale nie musi się nikomu kłaniać.

Safe (2012)

Tu Statham wraca do swojego ulubionego motywu - samotnego faceta, który wbrew wszystkiemu staje w obronie kogoś słabszego. W Safe wciela się w byłego gliniarza, który ratuje dziewczynkę posiadającą tajne informacje, przez co wpada w sam środek mafijnych porachunków. Niby klasyczny schemat, ale zrealizowany z taką energią i emocjami, że trudno oderwać wzrok. 

Redemption (2013)

Moim zdaniem - jedna z najbardziej niedocenionych ról w karierze Stathama. Redemption pokazuje go z innej strony - jako człowieka z przeszłością, który próbuje się odkupić w świecie, w którym nikt nie wierzy w drugie szanse. To wciąż film akcji, ale z melancholijnym tonem i głębszym emocjonalnym tłem. Statham gra tu subtelniej, bardziej wewnętrznie, udowadniając, że potrafi być kimś więcej niż tylko „tym od bijatyk”.

Wrath of Man (2021)

Reunion Stathama z reżyserem Guyem Ritchiem to coś, na co fani czekali latami - i zdecydowanie się opłacało. Wrath of Man to mroczna, brutalna historia zemsty, opowiedziana z chłodną precyzją i reżyserskim pazurem. Statham w roli tajemniczego ochroniarza, który krok po kroku realizuje swój plan, jest czystą definicją opanowanej furii. Zero przesady, zero humoru - tylko czysta determinacja i zimna sprawiedliwość.

The Meg (2018)

A na koniec coś zupełnie innego - Statham kontra prehistoryczny rekin. The Meg to film, który nie udaje niczego więcej, niż jest - efektowną, absurdalnie widowiskową rozrywką. Statham walczący z gigantycznym potworem w oceanie to obraz tak niedorzeczny, że aż doskonały. I choć nie ma tu głębi emocjonalnej jak w Hummingbird czy napięcia z Wrath of Man, to jest coś, co czyni ten film idealnym na sobotni wieczór - czysta frajda, której Statham dostarcza z absolutną pewnością siebie.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper