Oczekiwania na Ghost of Yotei skończone, ale... Czy spełnione? 

Oczekiwania na Ghost of Yotei skończone, ale... Czy spełnione? 

Kajetan Węsierski | Dzisiaj, 14:00

Czekanie na premierę Ghost of Yotei było jak medytacja z kataną w dłoni - niby spokojna, ale pełna napięcia. Każdy nowy zwiastun, każda plotka o mechanice czy fabule tylko podsycały we mnie przekonanie, że to może być duchowy następca Ghost of Tsushima, ale z własnym rytmem, własnym charakterem i świeżym spojrzeniem na samurajski mit. 

Bo Ghost of Yotei nie jest tylko kolejną produkcją o honorze, śmierci i pięknie walki. To gra, która od pierwszych minut sprawia, że czujemy zapach deszczu spadającego na bambusowe liście i ciężar decyzji, jakie musi podejmować wojownik. Po miesiącach oczekiwania mogę śmiało powiedzieć, że twórcy dotrzymali słowa - dostarczyli coś, co z jednej strony jest ukłonem w stronę Jina, a z drugiej - odważnym krokiem naprzód.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czym jest GOY? 

Ghost of Yotei to duchowa kontynuacja Ghost of Tsushima, która przenosi graczy do XVII-wiecznej Japonii, w okolice majestatycznej góry Yotei. To właśnie tam poznajemy Atsu - doświadczoną wojowniczkę, która od lat żyje jedną myślą: odnaleźć i zgładzić Szóstkę z Yotei, odpowiedzialnych za śmierć jej rodziny. Gra opowiada historię o zemście, ale też o żałobie, pamięci i poszukiwaniu spokoju. Wypełniona retrospekcjami narracja przeplata teraźniejszość z bolesnymi wspomnieniami, a każdy z sześciu przeciwników ma własny motyw i historię.

Świat gry rozciąga się wokół góry Yotei - krainy pełnej kontrastów, w której cisza i piękno natury zderzają się z brutalnością samurajskiego kodeksu. Pola ryżowe, zamglone lasy i wioski z tradycyjną architekturą tworzą malowniczy pejzaż, po którym przemierzamy konno lub pieszo. Otwarty świat nie jest tu pretekstem do odhaczania zadań, lecz przestrzenią do odkrywania historii i ludzi - mieszkańców, którzy opowiadają legendy o Onryo.

Trzonem rozgrywki pozostaje walka - dynamiczna, precyzyjna i widowiskowa. Atsu korzysta z różnorodnego arsenału: od katany i włóczni po kusarigamę i łuk. Każda z broni ma inne tempo i styl, a zmiana oręża w środku starcia potrafi całkowicie odmienić jego przebieg. Gra stawia na rytm, precyzję i obserwację - pojedynki są niczym taniec (jakkolwiek poetycko to brzmi), w którym liczy się spokój i wyczucie chwili. Dopełnieniem są honorowe starcia jeden na jednego, w których jedno idealne cięcie przesądza o wyniku.

Ghost of Yotei zachwyca również warstwą wizualną i dźwiękową. Świat ożywa dzięki drobnym detalom - powiewającym tkaninom, wirującym liściom czy odgłosom cykad w tle. Każdy region ma własną atmosferę, od spokojnych dolin po spowite dymem wioski, w których wciąż czuć zapach niedawnych walk. Słowem jest dobrze, ale… Czy właśnie tego oczekiwałem i czy te długie lata po Ghost of Tsushima jest dalej dobrze?

Odpowiedź jest krótka…

Tak! Ghost of Yotei to przykład tego, jak powinno się tworzyć kontynuacje - nie przez rewolucję, a przez ewolucję. Sucker Punch Productions nie próbowało wymyślać formuły od nowa, lecz ulepszyło to, co w Ghost of Tsushima działało najlepiej. Zamiast porzucać sprawdzone rozwiązania, studio dopisało do nich nowy rozdział - dojrzalszy, bardziej emocjonalny i z większym ciężarem historii. Widać tu ogromny szacunek do oryginału, a jednocześnie chęć opowiedzenia czegoś świeżego. Atsu nie jest Jinem Sakaim, ale tak jak on walczy o balans między człowieczeństwem a obowiązkiem.

Twórcy zrozumieli, że najlepsze sequele to te, które rozwijają świat, a nie tylko go powielają. Yotei nie jest kolejną wyspą do eksploracji, ale miejscem żyjącym własnym rytmem, z nowymi wierzeniami, legendami i ludźmi. Świat wydaje się mniejszy niż w Tsushimie, ale jednocześnie bardziej gęsty - pełen detali, ukrytych historii i emocji, które nadają każdemu fragmentowi mapy znaczenie. 

Pod względem rozgrywki Ghost of Yotei kontynuuje filozofię „doskonale znajomego nowego”. System walki został rozbudowany o kolejne style i bronie, ale jego sedno pozostało takie samo - to balet precyzji, rytmu i instynktu. Dodano więcej głębi, ale bez przerostu formy nad treścią. Każda broń ma swoje zastosowanie, każda konfrontacja wymaga refleksu i wyczucia. To sequel, który nie boi się wymagać od gracza uwagi, a jednocześnie nagradza go za opanowanie zasad. Niby banał, ale świetny! 

Największą siłą Ghost of Yotei jest jednak to, że nie próbuje być większe, tylko lepsze. W miejsce nadmiaru treści pojawia się spójność, w miejsce efekciarstwa - emocje. To sequel, który rozumie, że kontynuacja nie musi być głośniejsza, żeby była lepsza. Wystarczy, że trafi w te same nuty, które poruszyły nas wcześniej - tylko mocniej, dojrzalej, pewniej. I właśnie to robi Yotei. Pokazuje, że w epoce gier przeładowanych atrakcjami i mechanikami nadal można stworzyć coś klasycznego, skupionego i szczerego. Coś, co przypomina, że nie trzeba wymyślać historii na nowo, by opowiedzieć ją tak, że znów zapadnie w pamięć.

Podsumowanie

Ghost of Yotei udowadnia, że czasem najlepszym sposobem na pójście naprzód jest powrót do korzeni. Sucker Punch Productions nie goniło za nowoczesnymi trendami ani modą na wieloosobowe światy - zamiast tego dostarczyło sequel, który wie, kim chce być. To gra z duszą samurajskiego filmu i sercem pełnym melancholii, skupiona nie na ilości, lecz na jakości emocji. Pokazuje, że można stworzyć kontynuację, która nie stara się być większa od poprzedniczki, ale dojrzalsza i bardziej świadoma tego, co czyniło oryginał wyjątkowym.

To także piękne przypomnienie, że historia nie kończy się wraz z napisem „koniec”. Czasem wystarczy zmiana perspektywy, by znane dźwięki i obrazy zabrzmiały na nowo. Ghost of Yotei nie tylko kontynuuje dziedzictwo Tsushimy, ale je redefiniuje - z nową bohaterką, nowymi emocjami i światem, który żyje w rytmie oddechu wiatru i świstu katany. Ja jestem zachwycony i mogę powiedzieć śmiało, że właśnie na coś takiego czekałem. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Ghost of Yotei.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper