Abonament RTV - nowa opłata

To anime polecam KAŻDEMU. Osobiście nie widzę w nim wad

Kajetan Węsierski | Dzisiaj, 21:30

Wszyscy dobrze wiemy, że są takie tytuły, które nie tylko wciągają od pierwszego odcinka, ale też sprawiają, że trudno znaleźć w nich jakikolwiek poważniejszy minus. Produkcje, które łączą w sobie świetną fabułę, charyzmatycznych bohaterów i oprawę, obok której nie da się przejść obojętnie. To właśnie takie anime mam dziś na myśli - jedno z tych, które mogę polecić absolutnie każdemu, niezależnie od tego, czy ktoś jest starym wyjadaczem w tym świecie, czy dopiero zaczyna swoją przygodę.

Nieczęsto zdarza się, że podczas oglądania nie mam się do czego przyczepić, a kolejne odcinki oglądam z uśmiechem, ekscytacją i pełnym zaangażowaniem. Tutaj właśnie tak było - i choć wiem, że ideału teoretycznie nie ma, to ten tytuł jest chyba najbliżej, jak tylko można do niego dojść. Domyślacie się, o co może chodzić? 

Dalsza część tekstu pod wideo

Notatnik Śmierci 

„Death Note” to anime, które swoją premierę miało w 2006 roku i bardzo szybko zyskało status kultowego. Oparte na mandze Tsugumiego Oby i Takeshiego Obaty, opowiada historię licealisty Lighta Yagamiego, który w tajemniczych okolicznościach znajduje tytułowy notes śmierci. Każde imię zapisane w nim prowadzi do śmierci danej osoby, a zasady działania otwierają przed bohaterem niebezpieczne możliwości. 

W centrum opowieści znajduje się nie tylko dramatyczny wybór Lighta i jego przemiana, lecz także wyrafinowana gra umysłów między nim a genialnym detektywem znanym jako L. Cała historia szybko przeradza się w rozbudowany pojedynek intelektualny, w którym każdy ruch i każde niedopowiedzenie mają ogromne znaczenie. Zamiast klasycznej walki na miecze czy moce nadprzyrodzone, mamy tu starcie logiki, psychologii i strategii, co uczyniło z „Death Note” produkcję absolutnie wyjątkową.

Anime zostało docenione także za klimat, który idealnie balansuje między mrokiem a intensywnym napięciem. Twórcy zadbali o to, aby każdy odcinek kończył się mocnym akcentem, zmuszającym widza do włączenia kolejnego. Świetnie oddane emocje bohaterów, mroczna muzyka i charakterystyczna kreska stworzyły razem atmosferę, którą trudno pomylić z czymkolwiek innym. To właśnie ten nastrój sprawił, że „Death Note” trwale wpisał się w kanon anime.

Na przestrzeni 37 odcinków widzowie otrzymują historię kompletną, wyważoną i pełną zwrotów akcji. Choć w późniejszych epizodach kierunek fabuły nieco się zmienia, całość pozostaje intensywna i pełna momentów, które zapadają w pamięć. Do dziś „Death Note” uchodzi za jedną z najważniejszych serii w historii medium - nie tylko dzięki samej historii, lecz także przez to, że otworzyło wielu osobom drzwi do świata anime.

Skąd mój zachwyt? 

Ten tytuł od zawsze jawił mi się jako jedno z tych dzieł, które zbliżają się do ideału, a to już nie lada wyczyn. Niewiele anime potrafiło wciągnąć mnie tak intensywnie - każda rozmowa, każdy gest i każdy zapis w notesie miał wagę, której nie dało się lekceważyć. Pojedynek między Lightem a L był czymś więcej niż tylko starciem bohaterów - to była batalia umysłów, która przypominała partię szachów.

To, co czyni „Death Note” tak niezwykłym, to fakt, że fabuła praktycznie nie pozwalała widzowi złapać oddechu. Każdy odcinek kończył się cliffhangerem, który zmuszał do natychmiastowego sięgnięcia po kolejny. Napięcie, jakie budowali twórcy, było mistrzowskie - subtelne, ale przy tym tak mocne, że trudno było się oderwać. Widz miał poczucie uczestniczenia w rozgrywce na najwyższym poziomie, gdzie stawką było życie, prawo i moralność.

Nie da się jednak ukryć, że w pewnym kluczowym momencie historia obrała inny kierunek. Śmierć jednej z centralnych postaci zmieniła dynamikę całości, a ostatnie kilka odcinków straciło odrobinę tej ostrości i ciężaru, który przyciągał do ekranu jak magnes. To nie znaczy, że seria się posypała - wręcz przeciwnie, dalej oferowała emocje i ciekawe zwroty, ale nie były one już tak przełomowe jak w pierwszej części opowieści.

Mimo tego spadku napięcia pod sam koniec, całość pozostaje dla mnie bliska ideałowi. „Death Note” to dzieło, które łączy błyskotliwy pomysł, świetnie napisanych bohaterów i atmosferę, która wciąga bez reszty. Nawet gdy tempo delikatnie opada, oglądałem dalej z wypiekami na twarzy - a to najlepszy dowód na to, że mamy tu do czynienia z serią ponadczasową, której miejsce w kanonie anime jest absolutnie niezaprzeczalne.

Ostatnie tchnienie

Ta seria była w moim życiu pierwszym dowodem tego, że anime nie musi być wyłącznie rozrywką - może poruszać kwestie moralności, sprawiedliwości i granic ludzkiej ambicji. Nawet jeśli finał nieco ustępuje wcześniejszym odcinkom pod względem napięcia, całość pozostaje dziełem spójnym i zapadającym w pamięć na długie lata. Taki miks filozofii, intrygi i czystych emocji sprawia, że trudno przejść obok tej serii obojętnie.

Dla mnie to niemal wzorzec tego, jak powinno się opowiadać historie - z pomysłem, konsekwencją i odwagą w stawianiu bohaterów przed dramatycznymi wyborami. To anime, które potrafiło wciągnąć tłumy widzów na całym świecie i które, mimo upływu lat, wciąż pozostaje świeże i elektryzujące. Dla mnie - i pewnie dla wielu mi podobnych - „Death Note” będzie zawsze synonimem arcydzieła.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper