PS5 i PlayStation 5 - 2 DualSense i TV

Ta gra znów pobiła rekord, ale mi chyba ten pociąg dawno odjechał… 

Kajetan Węsierski | Dzisiaj, 21:30

Bywają takie gry, które zalewają media społecznościowe, trafiają na nagłówki serwisów gamingowych i biją rekordy, o jakich większość twórców może tylko pomarzyć. Co chwila słyszysz o kolejnych milionach graczy, o serwerach pękających w szwach i o społeczności, która żyje danym tytułem dniem i nocą. Tylko że czasami, nawet przy całym tym szumie, czujesz, że ten konkretny hype train odjechał bez ciebie.

I właśnie o takiej produkcji dziś będzie mowa - grze, która szturmem podbija rankingi, a mimo to w moim przypadku nie wzbudza ani chęci, ani ciekawości. To nie jest kwestia tego, że coś z nią jest nie tak - przeciwnie, jej sukces mówi sam za siebie - ale czasem po prostu wiesz, że to nie twoje klimaty. I choć z fascynacją patrzę na rosnące liczby, sam zostaję na peronie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Robloxowe szaleństwo

Roblox to fenomen, który trudno zamknąć w jednej szufladce. To nie gra w tradycyjnym sensie, ale ogromna platforma, gdzie gracze i twórcy spotykają się, by wspólnie budować światy, projekty i całe społeczności. Zadebiutował dawno temu, ale to właśnie w ostatnich latach rozwinął skrzydła na niespotykaną skalę. 

To jednak nie koniec. Ostatnie tygodnie przyniosły wydarzenie, które wywołało spore zamieszanie: jedna z gier stworzonych wewnątrz platformy, Steal A Brainrot Game, pobiła wszelkie dotychczasowe rekordy. Tytuł osiągnął historyczne maksimum pod względem liczby aktywnych graczy, pokazując, że w świecie Robloxa to właśnie społeczność nadaje ton. 

To, co robi wrażenie, to skala tego sukcesu. Gra powstała w środowisku, które nie ma ogromnych budżetów AAA ani wielkich kampanii marketingowych, a mimo to potrafiła zgromadzić społeczność większą niż niejeden blockbuster. To kolejny dowód na to, że w cyfrowej erze to gracze wybierają, co ma sens i potencjał, a Roblox, dając narzędzia do tworzenia, stał się idealnym polem do takich eksperymentów.

Wszystko to sprawia, że projekt przestał być tylko platformą dla młodszych graczy. To gigant, który potrafi produkować rekordy godne całej branży. A taki Steal A Brainrot Game to żywy przykład tego, że w świecie Robloxa zawsze może wydarzyć się coś niespodziewanego - i że warto mieć oko na tę społeczność.

Może jestem za stary… 

Przyznam szczerze, że kiedy patrzę na liczby, jakie robi dziś Roblox, trudno mi nie unieść brwi z niedowierzaniem. Ale w tym samym momencie wiem, że to już nie moja bajka. Widziałem, jak platforma ewoluowała od prostych klockowych gier do całego ekosystemu, w którym twórcy i gracze żyją własnym rytmem. Problem w tym, że ten rytm od dawna nie jest moim - to zupełnie inna energia, inne tempo, inne oczekiwania.

Najbardziej odczuwam to w samej formule. Roblox to setki tysięcy gier w jednej, często prostych, czasami chaotycznych, prawie zawsze stworzonych z myślą o szybkim, masowym zaangażowaniu. Dla kogoś, kto przywykł do narracyjnych historii, gier budowanych na emocjach i atmosferze, to trochę tak, jakby trafić na zupełnie inny festiwal - głośny, pełen ludzi, gdzie wszystko dzieje się naraz. 

Inny punkt to sama społeczność. Roblox od dawna kojarzony jest z młodszymi graczami i to widać w trendach, popularnych grach czy sposobie interakcji. Oczywiście, zdarzają się projekty dopracowane i zaskakująco ambitne, ale ogólny vibe to nie jest ten, który przyciągnie mnie na dłużej. Czuję się tam trochę jak gość na imprezie, który przyszedł zdecydowanie za późno.

I wreszcie - sama forma zabawy. Roblox nie stawia na dopieszczone detale graficzne czy fabułę, ale na wolność tworzenia i społeczność. To świetne w swojej kategorii, ale tu chodzi o coś innego, a ten pociąg, z całą swoją energią i rekordami, po prostu odjechał beze mnie - i chyba już na niego nie wsiądę.

Podsumowując

Roblox może dalej bić rekordy, przyciągać miliony i wyznaczać trendy w gamingu, ale dla mnie pozostanie ciekawostką obserwowaną z daleka. Patrzę na te tłumy graczy, które codziennie wskakują w kolejne światy, i myślę sobie: świetnie, że ktoś odnalazł tam swoje miejsce. Tyle że ja szukam go gdzie indziej - w historiach, które trzymają za serce, w grach, które zostają ze mną na lata, a nie tylko na kilkanaście minut.

Może właśnie w tym tkwi piękno branży - że każdy może znaleźć coś dla siebie. Roblox nie jest moim światem i nie muszę się w nim odnajdywać, żeby doceniać jego skalę. Bo choć - jeszcze raz posłużę się tym stwierdzeniem - ten pociąg faktycznie odjechał, to na peronie stoi mnóstwo innych, gotowych zabrać mnie w podróż, którą zapamiętam na długo. I piękne jest to, że sami wybieramy, gdzie wsiądziemy. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper