Graliśmy w Battlefield 6 na dwóch nowych mapach - Dolinie Mirak i Operacji

Graliśmy w Battlefield 6 na dwóch nowych mapach - Dolinie Mirak i Operacji "Ognista Burza". Jest ogień!

Maciej Zabłocki | Dzisiaj, 17:00

Battlefield 6 po raz pierwszy od dawna daje mi poczucie, że seria znowu znalazła właściwy kierunek. Po testach Doliny Mirak i odświeżonej Operacji „Ognista burza” wracam z wrażeniem, że mamy do czynienia z produkcją, która łączy najlepsze cechy klasycznych odsłon z nowoczesnymi rozwiązaniami. Mapy są ogromne, pełne detali i – co najważniejsze – zaprojektowane w taki sposób, by każda klasa i każdy rodzaj pojazdu miał swoje pięć minut.

Dolina Mirak to gigantyczna przestrzeń w Tadżykistanie, gdzie bitwa rozlewa się po dolinach, wsiach i wzgórzach. Widać tu nie tylko różnorodność terenu, ale też niesamowitą skalę - momentami miałem wrażenie, że wchodzę w wersję Conquest na sterydach. Walki w okopach przypominają starcia z I Wojny Światowej, ale wystarczy rzut oka na niebo, by dostrzec pełną panoramę nowoczesnej wojny - Apache, myśliwce i drony krążące nad polem bitwy to tutaj codzienność. Lokacja robi fenomenalne wrażenie i będzie jedną z moich ulubionych map. Niemniej, pojawiło się kilka rzeczy, które w mojej ocenie wymagają dopracowania. Strzały z pozycji strzelca w Apache są mało czytelne na dystans, wobec czego trudno ocenić, czy faktycznie trafiamy w pojazd przeciwnika. Przydałoby się też mocniejsze powiększenie celownika, najlepiej takie jak w Battlefield 4. Sytuację pogarsza ograniczona amunicja, bo 12 naboi w magazynku wydaje się absurdalnie mało przy tempie walk, jakie generuje ta mapa. Szkoda, że nie ma ich co najmniej 40, żeby to miało jakiś sens. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Operacja „Ognista burza” to zupełnie inne doświadczenie - klaustrofobiczne, bardziej intensywne i skupione na punktach strategicznych. Klimat płonących pól naftowych robi wrażenie, a ogień i dym nie tylko wyglądają widowiskowo, ale wpływają na widoczność i dynamikę potyczek. Sama destrukcja jest jednym z najmocniejszych punktów zabawy - patrząc, jak kolejne eksplozje rozrywają budynki na kawałki, miałem flashbacki z najlepszych momentów w Bad Company 2, a to przecież mapa z Battlefielda 3. Cieszy mnie, że załoga sięga i po takie rarytasy, bo to są mapy, o których nie wolno zapomnieć. W niniejszym tekście chciałbym uwypuklić pewne elementy w rozgrywce, ulepszenia i ogólny odbiór tego tytułu. Miałem bowiem tylko cztery godziny, żeby zapoznać się z dwoma mapami i to zdecydowanie za mało, by móc wyrazić o nich pełną opinię. Ale sporo rzeczy wychwyciłem na tym etapie, a twórcy mają nad czym pracować. 

Nie wszystko złoto, co się świeci, chociaż grało mi się wspaniale

operacja ognista burza
resize icon

Na starcie zaznaczę, że w Battlefielda 6 gra się po prostu znakomicie. To jedna z tych gier, na którą czekam z ogromną niecierpliwością. Otwarta beta była dla mnie kapitalna, zabawa jest przednia, dokładnie o takiego BFa nic nie robiłem, ale wierzyłem i miałem nadzieję. Natomiast w całej tej beczce miodu znalazło się trochę łyżek dziegciu i czas przejść do rzeczy. Zacznę od elementu, który najbardziej rzucał mi się w oczy. Czołgi potrafią bezpośrednio trafić w samolot i… nic się nie dzieje. Widać efektowną animację eksplozji, ale przeciwnik dalej spokojnie leci, jakby pocisk nie miał żadnego znaczenia. Do tego dochodzą problemy z interfejsem w pojazdach - nazwiska członków załogi nie zawsze wyświetlają się poprawnie, a kiedy już się pojawią, to układ jest bardzo chaotyczny. Zamiast czytelnej listy, że kierowca jest zawsze na górze, pozostali pod spodem, dostajemy przypadkowe zestawienie, które tylko wprowadza niepotrzebne zamieszanie. Kłopotliwe jest również korzystanie z wyrzutni TOW - jeżeli ktoś stoi akurat na czołgu, chociażby w trakcie naprawy, pocisk potrafi polecieć w zupełnie losowym kierunku, kompletnie mijając się z celem. Możecie powiedzieć, że to brak skilla, ale zdarzało się to nie tylko mnie. 

Mam również pewne zastrzeżenia co do balansu rozgrywki. Obecnie wystarczą dwa trafienia z granatnika przeciwpancernego, żeby wyeliminować ciężki pojazd, co sprawia, że czołgi tracą na znaczeniu. Z drugiej strony piechota zbyt łatwo uszkadza samoloty i chociaż mogę zrozumieć zamysł twórców, to uważam, że myśliwce powinny być dużo bardziej odporne na ostrzał z broni ręcznej i dopiero pociski przeciwlotnicze czy specjalistyczne rakiety mogłyby je strącić. No ale wtedy pewnie byłoby to zbyt uciążliwe, a tak można zmarnować kilka magazynków, ale posłać takiego demona do piachu. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia wieżyczek czołgów - ich obrót jest zdecydowanie zbyt wolny. W starciach z piechotą daje to frustrującą przewagę przeciwnikom, a lekkie zwiększenie prędkości obrotu rozwiązałoby problem i nadało grze więcej płynności.

Mirak Valley
resize icon

Nowe tryby potrafią jednak naprawdę wciągnąć. Breakthrough na Dolinie Mirak to prawdziwy popis możliwości Battlefielda 6. Gdy drużyna broni się w okopach przed naporem przeciwnika, a nad głowami przelatują śmigłowce Apache i lekkie Little Birdy, łatwo poczuć się jak uczestnik pełnowymiarowej wojny. To właśnie tutaj skala i dynamika pola bitwy robią największe wrażenie - każdy atak czy każdy kontratak zmienia układ sił. Z kolei tryb Asymmetrical Operations na „Ognistej burzy” pokazuje zupełnie inne oblicze rozgrywki. Jedna strona walczy o utrzymanie instalacji naftowych, druga musi je wysadzić, a destrukcja otoczenia i buchające płomienie nie tylko wyglądają widowiskowo, ale też w praktyce zmieniają taktykę starć. Pole bitwy żyje i zmienia się dosłownie na naszych oczach, co sprawia, że każda runda przebiega inaczej i nigdy nie ma się wrażenia powtarzalności. To według mnie największa zaleta tej gry i potężny magnes, który przyciąga mnie do ekranu na długie godziny. 

Grafika w Battlefield 6 czasem wręcz wgniata w fotel. Frostbite pokazuje tutaj pełnię swoich możliwości - teren jest dopracowany w najmniejszych detalach, światło i cienie budują niepowtarzalny klimat, a efekty dymu i ognia wyglądają niezwykle naturalnie. Do tego dochodzą płynne animacje postaci oraz filmowe ujęcia kamery, które nadają każdej wymianie ognia niemal hollywoodzkiego rozmachu. Nawet zwykła walka o kontrolę nad punktem sprawia wrażenie sceny wyjętej z wysokobudżetowego filmu wojennego. Co muszę zaznaczyć, Battlefield 6 jest lepiej zoptymalizowany od czasu otwartej bety. Rozgrywka działa niezwykle stabilnie, wszystko chodzi gładko, a do tego doszło więcej opcji graficznych, które pozwalają lepiej dopasować obraz do własnych preferencji. Co istotne, nie natknąłem się na żadne mikroprzycięcia ani problemy techniczne - całość śmigała bez zarzutu i wyraźnie płynniej niż wcześniej (oczywiście, może to być zasługą map, ale różnice na GeForce RTX 5080 przy tych samych ustawieniach wynosiły aż 50 klatek więcej). To naprawdę imponujące i doceniam, że twórcy wsłuchali się w opinie graczy i wprowadzili realne zmiany. Deweloperzy w jednym z wywiadów podkreślali, że duży wpływ na działanie tytułu miała wersja przeznaczona na Xboxa Series S, którą należało dobrze zoptymalizować. Gra powstawała też z myślą o konsolach, nieco rujnując swoje PCtowe dziedzictwo, ale w dzisiejszych czasach, tworząc rozbudowaną grę wieloosobową, niestety trzeba wpierw myśleć o najsłabszych platformach, jako tych docelowych, by móc wykrzesać z nich maksimum możliwości. 

Dwie nowe mapy zrobiły na mnie duże wrażenie i udowodniły, że Battlefield 6 to produkcja z wielkimi ambicjami. Mapy zostały zaprojektowane z rozmachem, są dynamiczne i potrafią generować niezliczoną liczbę unikalnych sytuacji. Nowe tryby nadają rozgrywce świeżości i sprawiają, że starcia nabierają dodatkowej głębi. Oczywiście nie obyło się bez potknięć, ale jeśli twórcy wsłuchają się w głosy społeczności i dopracują te elementy, Battlefield 6 ma wszelkie podstawy, by stać się nie tylko mocnym powrotem serii do formy, ale też jednym z najważniejszych punktów odniesienia dla całego gatunku strzelanek. Byle do 10 października, czekam z niecierpliwością!

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Battlefield 6.

Źródło: Opracowanie własne
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper