
Gamescom 2025: Widzieliśmy w akcji 007: First Light. Uncharted spotyka Hitmana i Need for Speed
Młody agent MI6 – jeszcze bez słynnej licencji na zabijanie i bez ulubionego martini, za to z bagażem błędów i emocjami wymalowanymi na twarzy. IO Interactive sprytnie wykorzystało lukę w filmowym uniwersum, umieszczając akcję gry w okresie, którego żadne z kinowych dzieł nie opowiedziało. To wystarczyło, by wzbudzić moją ciekawość.
Pokaz 007: First Light odbył się na Gamescomie w iście oscarowej scenerii. Na czerwonym dywanie dziennikarzy witał słynny Jaguar, a całe stanowisko zaprojektowano w ten sposób, abyś poczuł się jak na wystawnej gali, na której właśnie prezentują nowy film z Bondem. Niestety twórcy gry póki co nie dali nam zagrać, ale prezentowane, 30-minutowe demo na ogromnym projektorze pozwoliło zobaczyć, jak tytuł prezentuje się w akcji.
IO Interactive, czyli studio odpowiedzialne za grę, znane jest przede wszystkim z serii Hitman. Produkcje o Agencie 47 słyną ze swobody rozgrywania kolejnych misji – od subtelnego skradania po efektowne akcje i strzelaniny. W 007: First Light również nie brakuje podobieństw, choć liczba efektownych wybuchów, pościgów i skryptów jest zdecydowanie większa. Ale po kolei.




Absurdalna przyjemność

Twórcy gry kilkakrotnie podkreślali otwartość lokacji i różne ścieżki realizacji misji. W zaprezentowanej na pokazie misji młody i gniewny Bond pod przykrywką kierowcy limuzyny dostaje się do luksusowej rezydencji, gdzie tropi agentkę 009 – jedną z postaci pełniących rolę antagonistów. Sekwencje skradankowe pełne były typowych sztuczek: odrzucanie kamienia, kradzież drobiazgów, podpalanie liści, wspinaczka po rynnach. Czasami balansowało to na granicy wiarygodności – nikt nie zauważył faceta wspinającego się na piętro w biały dzień – ale to w końcu Bond, więc absurdy i pewna umowność są wpisane w historię. W misjach nie zabraknie podsłuchiwania rozmów czy hakowania różnych systemów, ale o ten element możemy być raczej spokojni – wszak Hitman pod tym względem nie zawodzi.
Nowością jest także towarzyszka Bonda – partnerka, która realnie wspiera go w działaniach: od rozpraszania NPC-ów, po proponowanie alternatywnych rozwiązań. Nie jest jedynie tłem - pełni rolę faktycznej pomocy, a po scenach przerywnikowych można zakładać, że będzie też ważną dla fabuły i samego Bonda postacią. Niestety, nie przykrywa to faktu, że sztuczna inteligencja przeciwników odstaje od współczesnych standardów. Strażnicy potrafią ignorować wyeliminowanych kolegów stojących tuż obok, co wygląda raczej komicznie niż realistycznie. I tutaj już trudno wytłumaczyć to stylistyką à la 007.
James Błąd

Największe wrażenie zrobiły jednak na mnie pościgi. Sekwencja akcji za kierownicą pięknie wymodelowanego Jaguara, podczas której wykorzystujemy lawetę jako rampę, demolujemy ulice, ścinamy zakręty i gnamy na złamanie karku - często wbrew prawom fizyki czy logiki - to trochę taki Need for Speed z czasów zamkniętych tras, tyle, że w wersji z Bondem. I choć wszystko jest raczej liniowe, to sekcje pościgowe z pewnością wzbudzą sporo emocji. Ostatnia część dema to wymiana ognia z przeciwnikami pojawiającymi się na lotnisku oraz pościg za startującym samolotem.
Czego tu nie było: masa skryptów, szeroko pojęta filmowość, trup ścielący się gęsto, zakładanie dzwonków, walka wręcz, headshoty, wysadzanie cystern, zbieranie broni od poległych przeciwników… Wyglądało to trochę jak Uncharted, ale na jeszcze większej intensywności. To właśnie tutaj zaprezentowano tryb „skupienia” – spowolnienie czasu w stylu bullet time (Max Payne byłby dumny). Tak, wszystko wygląda na powielanie znanych schematów, ale wydaje mi się, że będzie to po prostu przyjemna odskocznia od produkcji serwujących nam otwarty świat z masą znaczników. Singlowa przygoda rodem z filmów akcji. Warto zaznaczyć, że będzie to coś nowego – geneza agenta popełniającego błędy, zanim stał się ikoną popkultury, wszak akcja gry rozgrywa się na długo przed wydarzeniami znanymi z filmów.
Nie tylko Londyn

Graficznie projekt prezentuje się nierówno. Efekty świetlne i sceny pościgów potrafią zachwycić, ale twarze postaci czy animacje ruchu na ten moment rozczarowują. Inna sprawa, że gra nadrabia „epickością” scen. Walka o spadochron w trakcie strzelaniny w powietrzu - z unikaniem nadlatujących przeszkód - brzmi jak akcja skopiowana z Uncharted 3, a gra ma być pełna tego rodzaju sekwencji, przeplatanych spokojniejszymi misjami i pościgami. W grze sceneria – niczym w Hitmanie – zmieniać będzie się dość często, więc zwiedzimy zarówno lodowe pustkowia Islandii, zatłoczone ulice Londynu, jak i obowiązkowe kasyna w Monte Carlo.
007: First Light to więc z jednej strony typowa trzecioosobowa gra akcji, z drugiej – twórcy obiecywali na pokazie, że produkcja nie zawiedzie fabularnie, zgłębiając rys psychologiczny młodego Bonda, który w tragicznej śmierci traci rodziców na lodowcu, co ma wpływ na jego przyszłą pracę dla MI6. Bond dopiero będzie musiał zasłużyć na numer 00 i miano elitarnego agenta w świecie pełnym intryg, zdrad i moralnych dylematów. W demie widzieliśmy Bonda, który częściej liczy na szczęście niż na technologiczne gadżety – choć i tych w grze nie zabraknie, wszak miniaturowe kamery czy zegarek z ukrytymi funkcjami to klasyka gatunku.
Na pokazie jeden z deweloperów wspomniał, że jeśli 007: First Light okaże się sukcesem, nie jest wykluczone, że będziemy świadkami narodzin zupełnie nowej serii, która pokaże ewolucję Bonda – od młokosa zaczynającego pracę w MI6 po pełnoprawnego agenta popijającego martini. Wstrząśnięte, nie zmieszane.
Przeczytaj również






Komentarze (51)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych