
Rekord w kinach, rekord oburzenia. Ten film podzielił Polskę
„Zielona granica” Agnieszki Holland nie była po prostu polskim sezonowym filmem — stała się plebiscytem światopoglądowym, w którym głosy oddawano nietylko w kinie, ale i na konferencjach prasowych, w mediach społecznościowych i na festiwalowych czerwonych dywanach.
Jedni widzieli w niej odważny, empatyczny portret kryzysu na granicy, drudzy — „antypolski paszkwil”, rzekomo spójny z propagandą Mińska i Moskwy. Ten spór miał realne konsekwencje: od prób politycznego kontrnarracyjnego „pre-rolla” przed seansami po review bombing i blokowanie ocen na największych portalach filmowych.





Dlaczego właśnie ten film „rozciął” publiczność
„Zielona granica” opowiada o kryzysie na polsko-białoruskiej granicy, pokazując równocześnie perspektywy uchodźców, aktywistów i funkcjonariuszy służb, co od początku ustawiło ją w oku społeczno-politycznego cyklonu. Premiera światowa w konkursie 80. festiwalu w Wenecji i Nagroda Specjalna Jury nadały sprawie globalny rozgłos, zanim w Polsce zaczęła się kampania wyborcza 2023, w której film stał się wygodnym narzędziem polaryzacji.
Polscy decydenci prawicy publicznie nazywali film „paszkwilem” i „zbiorem bezczelnych kłamstw”, stawiając tezę, że wzmacnia wrogą propagandę Białorusi i Rosji. Równolegle krytycy i środowisko filmowe podkreślały festiwalowe uznanie i wagę tematu, odnotowując, że fala potępień nierzadko płynęła od osób, które filmu nie widziały. To sprzężenie zwrotne napędzało zjawisko „review bombingu”, do tego stopnia, że w pewnym momencie jeden z popularnych polskich serwisów blokował możliwość ocen, aby przerwać sztuczne zaniżanie not.
MSWiA przygotowało specjalny spot do emisji przed seansami jako polityczną kontrnarrację — sygnał, że spór o film wyszedł poza sferę krytyki i przeniósł się na instytucjonalny „front” informacyjny. Jak raportowało OKO.press (z Wikipedią), spot praktycznie nie był wyświetlany, ale sama próba wpisania przekazu politycznego w rytuał kinowego seansu stała się symbolem temperatury konfliktu. Równolegle politycy udostępniali zrzuty z YouTube, podkreślając przewagę „łapek w dół” przy zwiastunie jako dowód rzekomego sprzeciwu społecznego.

Co na to widzowie? Frekwencja kontra oburzenie
Mimo ostrych ataków, film zanotował najlepsze otwarcie polskiego tytułu w 2023: 137,435 widzów w pierwszy weekend. Po trzech tygodniach przekroczył ok. 589,000 sprzedanych biletów, utrzymując pozycję lidera box office, a do końca października przekroczył 713,000, by zamknąć rok z ok. 764,000 widzów — drugim wynikiem wśród polskich filmów 2023 roku, za „Chłopami”. Dane te przeczą tezie o „słabej frekwencji”, którą politycy wykorzystywali w narracji potępiającej film.
Agnieszka Holland buduje strukturę z kilku linii perspektywicznych: rodziny migrantów, aktywistów i funkcjonariuszy, a kluczowym elementem recepcji była scena brutalnych pushbacków, wskazywana przez krytyków jako jądro sporu o etykę i prawdę przedstawienia faktów. Sama reżyserka podkreślała, że zrobiła film „z miłości do Polski”, krytykując polityczne rozkazy, które „hańbią” pojedynczych funkcjonariuszy — i nazywając pushbacki nielegalnymi oraz nieludzkimi w świetle prawa i standardów praw człowieka. Ta deklaracja wzmacniała interpretację filmu jako głosu sumienia, co z kolei jeszcze mocniej konfrontowało go z rządową narracją o bezpieczeństwie granic.

Między festiwalem a kinami
Wenecja 2023 nadała filmowi mocy. Nagroda Specjalna Jury i obecność w TOP-owych programach jesiennych festiwali (NYFF, Toronto, Vancouver, Pusan) uczyniły z niego jeden z najczęściej omawianych europejskich tytułów roku. W Polsce sukces frekwencyjny toczył się równolegle z nagonką polityczną, co unikalnie połączyło skalę polaryzacji z realną popularnością — rzadki przypadek, gdy „film, który dzieli” jednocześnie przyciąga tak szeroką widownię.
W 2024 „Zielona granica” zdobyła Polską Nagrodę Filmową Orły dla najlepszego filmu, co dopisało postscriptum — mimo burzy, polskie środowisko filmowe uznało ją za najważniejszy tytuł sezonu. Ta koincydencja — laury branżowe, festiwalowy prestiż i masowy spór publiczny — sprawiła, że film wszedł do kanonu współczesnych polskich „wydarzeń kinowych”, gdzie dyskusja o sztuce staje się dyskusją o kraju.
Podsumowanie
„Zielona granica” udowodniła, że europejskie kino potrafi wejść w sam środek sporu i nie uciekać, gdy robi się niewygodnie. W Polsce spór o film stał się testem, czy potrafimy rozmawiać o bezpieczeństwie i empatii, o państwie i jednostce — nie odmawiając sobie prawa do emocji, ale przyznając prawo do spojrzenia z innej strony. To paradoks: im głośniej krzyczeli „paszkwil”, tym wyraźniej widać było, że kino nadal ma moc wywołania rozmowy, której nie da się przepchnąć jednym klipem czy postem. I właśnie dlatego ten film podzielił widzów — i zostanie z nami dłużej niż kampanijne hasła.
Przeczytaj również






Komentarze (13)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych