Życie po Avatarze. O nowych, interesujących filmowych projektach Jamesa Camerona

Życie po Avatarze. O nowych, interesujących filmowych projektach Jamesa Camerona

Dawid Ilnicki | Dzisiaj, 12:00

Podczas gdy miliony widzów na całym świecie czekają na grudniową premierę “Avatar: Ogień i popiół” James Cameron myśli już o kolejnych projektach, niezwiązanych z fantastycznym światem Pandory. Kanadyjczyk jest zainteresowany rozwojem co najmniej dwóch produkcji, wśród których jest jedna mogąca być podstawą ogólnoświatowej debaty nad jednym z najbardziej palących problemów współczesności.

Fakt realizacji zaledwie trzech filmów pełnometrażowych w ostatnich dekadach byłby pewnie dla wielu reżyserów powodem do poważnej zadumy nad swoją karierą, zwłaszcza gdy mówimy o twórcach wystawnych blockbusterów. Nie jest to jednak przypadek Jamesa Camerona. Nie tylko bowiem każde z trzech dzieł kanadyjskiego reżysera okazywało się wielkim hitem box office, bijąc wszelkie rekordy oglądalności, ale również zarówno “Titanic”, jak i dwie dotychczasowe części “Avatara” przesuwały granice tego co da się pokazać na dużym ekranie. Ponadto ekipy realizująca te superprodukcje za każdym razem znajdowały się w awangardzie technologicznych przemian, które ostatecznie pozwoliły na realizację wizji twórcy w pełni.

Dalsza część tekstu pod wideo

Efektem ubocznym tak wielkiego zaangażowania w nowatorskie produkcje jest jednak to, że w międzyczasie wyrosło całkiem nowe pokolenie kinomanów, które kojarzy Jamesa Camerona właściwie wyłącznie jako twórcę “Avatara”. Pierwotnie druga część fantastycznej sagi, rozgrywającej się na Pandorze, miała mieć swoją premierę w 2014 roku, ledwie pięć lat po pierwszym pokazie “jedynki”. Ostatecznie jednak jej produkcja rozpoczęła się w 2017 roku, a przesuwanie kolejnych dat pojawienia się filmu na dużych ekranach w końcu stało się przedmiotem licznych internetowych żartów. Wielu, tych co bardziej złośliwych obserwatorów twierdzi, że Kanadyjczyk przez lata kompletnie utknął na swym fantastycznym kontynencie, przez co mimo ciągłego progresu w rozwijaniu wspominanej już wcześniej technologii stracił okazję do zrealizowania wielu ciekawych produkcji.

Cameron jednak zdaje się nie przejmować tymi głosami, bo po niemal dwóch dekadach pracy nad swą wymarzoną franczyzą pozostaje jej wierny. Pomimo bowiem pogłosek o tym, że Kanadyjczyk ma w przyszłości oddać stery w inne ręce, samemu pozostając jedynie producentem czwartej i piątej części serii, sam w ostatnim czasie potwierdził chęć pozostania na stanowisku reżysera. Premiery tych odsłon przewidziano odpowiednio na 2029 i 2031 rok i jak pokazała przyszłość nie należy się do nich zbytnio przywiązywać. W ostatnim czasie coraz częściej słychać o tym, że miałby się on zająć także innymi projektami, wśród których jest zarówno wielkie, epickie dark fantasy, jak i dużo poważniejsza pozycja, oparta na twórczości jego kolegi, Charlesa Pellegrino. 

Oryginalne Dark Fantasy

Devils
resize icon


Niedawno ogłoszono jednak, że firma produkcyjna Camerona zakupiła prawa do adaptacji jednej z ostatnich książek niezwykle popularnego brytyjskiego pisarza Joe Abercrombie. Znany jest on przede wszystkim jako autor trylogii “Pierwsze prawo”, “Morze drzazg”, a także “Epoka obłędu”. Choć jeszcze przed swym literackim debiutem pracował on w telewizji jako montażysta, a dopiero dużo później został zatrudniony jako jeden ze scenarzystów animowanego serialu “Miłość, śmierć i roboty", jego proza dotąd nie była przekładana na język filmowy. Wszystko ma się zmienić już niedługo, właśnie za sprawą działań kanadyjskiego reżysera, którego zainteresowała jego nowa, wydana zaledwie przed kilkoma miesiącami książka “Diabły”. Pierwsza pozycja pisarza od czasu ukończenia, wspomnianej już “Epoki obłędu”.

Akcja najnowszej powieści brytyjskiego autora rozgrywa się w świecie przypominającym średniowieczną Europę. Sam tytuł odnosi się do mocno specyficznej grupy, której przewodzi mnich Diaz, składającej się z niezwykłych indywiduów. Jest wśród nich przeklęty rycerz, pirat, wilkołak, mag, a także elf. Działają oni w zgodzie z rozporządzeniem kościoła, którego przedstawiciele nakazują im doprowadzenie pewnej złodziejki do Troi, gdzie ma ona - zgodnie zresztą z tamtejszym prawem - przejąć należny jej tron. Podczas tej niezwykłej eskapady przed bohaterami piętrzą się coraz to nowe trudności, takie jak choćby walka z hordami kanibalistycznych elfów, stanowiących zresztą największe zagrożenie dla świata opisywanego przez Abercrombiego. Mimo niezbyt oryginalnych motywów, obecnych w tej powieści, krytycy chwalą ją za żywy język, świetne opisy bitewne, a także wartką akcję, dzięki której stanowi wydaje się ona wręcz idealnie nadawać na materiał scenariusza wciągającej superprodukcji.

Tak się akurat składa, że sam Cameron jest wielkim fanem twórczości Abercrombiego, zwłaszcza pierwszej i ostatniej trylogii, ale jak wspominał w jednym z wywiadów dopiero oryginalność i świeżość przedstawionym w “Diabłach” postaci skłoniła go do zainteresowania się wykupem praw do ekranizacji tej powieści.“Nie mogę się doczekać, aż się tym zajmę, kończąc pracę nad “Avatar: Ogień i Popiół”. Tchnięcie życia w te niesamowite postacie będzie dla mnie nowym i wspaniałym wyzwaniem” - mówił sam reżyser, a pisarz odwdzięczył się mu podobnymi komplementami, twierdząc że nie wyobraża sobie lepszego twórcy, który mógłby się zająć adaptacją jego książek. Z cytowanej wypowiedzi mogłoby wynikać, że ów film fantasy będzie kolejnym projektem Camerona, tuż po ukończeniu zajęć przy promocji najnowszego “Avatara”. W ostatnich dniach jednak Kanadyjczyk nabył również prawa do zupełnie innego materiału literackiego. Napisanego przez jego dobrego znajomego Charlesa Pellegrino, a będącego niezwykle sugestywną wizją ogromnej tragedii jaką przyniosło zrzucenia na Hiroszimę i Nagasaki bomby atomowej. 

Zagłada atomowa

Ghosts
resize icon

Cameron poznał Charlesa Pellegrino tuż przed początkiem prac nad “Titanikiem”, na planie którego - z uwagi na autorstwo książki “Her Name, Titanic: Untold Story of the Sinking and Finding of the Unsinkable Ship” - Amerykanin pełnił rolę konsultanta do spraw technicznych. Jego dociekliwość okazała się jednak bezcenna już wcześniej. Sam Michael Crichton wyznał, że to jego prace paleontologiczne okazały się kluczowe dla rozwijania fabuły jednej z jego przełomowych powieści, czyli “Parku Jurajskiego”. To właśnie Pellegrino bowiem odkrył jak za pomocą technologii MRI można zajrzeć do wnętrz jaj dinozaurów bez ich rozbijania. Przez ostatnie lata pisarz zajmował się jednak jednym tematem: ogromem tragedii wywołanej przez zrzucenie bomby na Hiroszimę i Nagasaki, o której - pośrednio - traktował również słynny “Oppenheimer” Christophera Nolana.

W 2015 roku została opublikowana książka “To Hell and Back: The Last Train from Hiroshima”, która stanowiła próbę spojrzenia na te wydarzenia z punktu widzenia ich bezpośrednich uczestników. W sierpniu tego roku, w dzień 80-lecia tej tragedii, premierę miało zaś kolejne dzieło Pellegrino “Ghosts of Hiroshima”, w której tym razem autor podąża drogą Tsutomu Yamaguchiego. Japońskiego inżyniera, znanego jako jedna z osób “podwójnie ocalałych” (zwanych w Japonii Hibakusha). Nie tylko przetrwał on bowiem wybuch samej bomby, ale także późniejsze napromieniowanie. Zmarł w 2010 roku w Nagasaki na raka żołądka, dożywszy jednak sędziwego wieku 93 lat. Jeszcze będąc w szpitalu spotkał się, nie tylko z Pellegrino, ale również z Jamesem Cameronem, od najmłodszych lat - głównie za sprawą lektury jednej z pierwszych, reporterskich książek o Hiroszimie, autorstwa Jima Herseya - zainteresowanym tym tematem.

Z licznych wywiadów udzielonych ostatnio wynika, że James Cameron postrzega ów projekt jako szansę na zrealizowanie obrazu daleko wykraczającego poza świat filmowy, niestety dość dobrze współgrającego z tym co obecnie dzieje się na świecie. Jeszcze niedawno głośno było o innej, podobnej produkcji, którą miał współtworzyć Denis Villeneuve. Mowa o ekranizacji książki Annie Jacobsen, wydanej w Polsce pod tytułem “Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz”. Autorka zadaje w niej pytania o to jak dziś wyglądałby potencjalny konflikt nuklearny, dochodząc do przerażających wniosków. Wiadomość o tym, że Villeneuve niedługo ma się zająć reżyserię nowego filmu o Jamesie Bondzie może jednak radykalnie opóźnić prace nad tym obrazem.

Sam Cameron jest świadom, że przed nim ogrom pracy, którą powinno rozpocząć znalezienie właściwych współpracowników pochodzących z Japonii, tak by uniknąć pułapki opowiadania o narodowej tragedii z pozycji osoby znajdującej się na zewnątrz japońskiej kultury. Reżyser w interesujący sposób odniósł się do wspominanego w kontekście tego tematu “Oppenheimera” Christophera Nolana, twierdząc że ten długi film uniknął prawdziwej rozprawy nad rzeczywistą świadomością tego jakie spustoszenie wywołały prace zespoły pod przewodnictwem granego przez Cilliana Murphy’ego bohatera. Cameron nie chce unikać tego typu pytań i choćby z tego powodu produkcja ta rzeczywiście może się okazać najważniejszym filmem w jego karierze.

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper