Wyznania Mordercy - recenzja filmu. Gwiazda Battle Royale w roli okrutnego mordercy

Wyznania Mordercy - recenzja filmu. Gwiazda Battle Royale w roli okrutnego mordercy

Roger Żochowski | 21.01.2018, 14:00

Tetsuya Fujiwara to w Japonii gwiazda filmowa i aktor, który zasłynął rolą w Battle Royale. Filmie, bez którego nie byłoby takich gier jak PUBG czerpiących garściami z pomysłu przedstawionego w azjatyckim hicie. Teraz wcielił się w bezwzględnego zabójcę, który śmieje się swoim ofiarom prosto w twarz.

Fabuła początkowo wydaje się dość niedorzeczna. Seryjny morderca, który w latach 90. ubiegłego wieku grasował w Tokio i zabijał niewinne osoby z wyjątkowym okrucieństwem, wykorzystuje modernizację japońskiego prawa, dzięki której staje się bezkarny. Przestępstwa ulegają bowiem przedawnieniu. W świetle reflektorów na specjalnie zwołanej konferencji ujawnia swoją tożsamość, a co więcej, wydaje książkę, w której opisuje kolejne zabójstwa i nieudolność policji. Zamiast do więzienia trafia na pierwsze strony portali plotkarskich i społecznościowych udzielając wywiadów i rozdając autografy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Początek filmu jest niejako krytyką społeczeństwa, które w pogoni za sensacją promuje człowieka odpowiedzialnego za okropne zbrodnie. Jest w tym trochę pastiszu, ale jeśli myślicie, że podobna sytuacja jest tylko wytworem wyobraźni reżysera to wystarczy wspomnieć Isseia Sagawę, który zgwałcił, zabił i zjadł swoją koleżkę. Co więcej, dzięki wpływom ojca uniknął kary uchodząc w Japonii za celebrytę. Nigdy nie okazał skruchy, za to opisał swoją zbrodnię w książce, jest też autorem nowelek, wystąpił w filmie i regularnie publikuje artykuły w jednym z japońskich brukowców. Jak widać w KKW nawet kanibal może stać się celebrytą, co przedstawioną w filmie historię czyni bardziej realną niż nam się początkowo wydaje.

Film często korzysta z retrospekcji ukazując szczegóły zbrodni oraz dramat osób, które je przeżywały. Zabójca zawsze bowiem zmuszał jednego z bliskich ofiary do obserwowania jej śmierci pozostawiając przy życiu świadka z ogromnym bólem i skazą psychiczną na całe życie. Jedną z takich ofiar jest policjant, który lata temu prawie dorwał zbrodniarza, ale przypłacił to śmiercią swojego partnera. Teraz po latach rany zostają rozdrapane, a detektyw Makimura (w tej roli znakomity Hideaki Ito znany choćby z filmowej adaptacji mangi Umizaru) stara się znaleźć sposób, by zabójca mimo wszystko znalazł się za kratami.

To jednak tylko wstęp do cholernie złożonej i zakręconej historii, która przynajmniej kilka razy ulega kompletnemu wywróceniu. Nic nie jest tu takie, jak się z pozoru wydaje. Wspomniany Fujiwara (Battle Royale, Death Note, Słomiana tarcza), z jednej strony gra pewnego siebie zabójcę, z drugiej jest w nim jakaś tajemnica, która nie daje nam spokoju. Niestety postacie drugoplanowe nie dotrzymują tempa parze głównych bohaterów, przez co film aktorsko jest nierówny. Trzeba jednak pamiętać, że to japońskie kino - bardzo ekspresyjne, przerysowane, często zbyt długo celebrujące niektóre sceny i dialogi, co prowadzi do dłużyzn nie dla każdego łatwostrawnych.

Przez ponad połowę filmu oglądamy sprawnie nakręcony thriller kryminalny urzekający swoim mrocznym klimatem, w czym pomagają sceny kręcone "z ręki", retrospekcje z lat 90. ze specyficznym klimatem starego Tokio oraz reportaże i wiadomości telewizyjne budujące otoczkę realizmu. Niestety pod koniec film nieco się rozłazi wpadając w banał obecny w wielu amerykańskich produkcjach. A przecież kino azjatyckie kochamy między innymi za kreatywne i nietuzinkowe rozwiązania, które są potem kopiowane przez nieudolnych reżyserów z USA tworzących swoje autorskie wersje. „Wyznania mordercy” nie unikają niestety wyświechtanych klisz, a kolejne zwroty akcji stają sie coraz mniej wiarygodne i coraz bardziej naciągane.

Film bazuje na koreańskim odpowiedniku, który wydaje się po prostu lepszy. Japońską produkcję fani gatunku, zwłaszcza w azjatyckim wydaniu, powinni obejrzeć choćby dla kilku naprawdę zapadających w pamięć scen, jednak druga połowa filmu, a zwłaszcza jego zakończenie, nie pozwalają mi wystawić wyższej oceny. Nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku film mi się podobał.   

Atuty

  • Pierwsza, mroczna i zaskakująca połowa filmu
  • Bardzo dobre role Fujiwary i Ito
  • Retrospekcje kolejnych zbrodni
  • Trafny komentarz na temat współczesnego społeczeństwa

Wady

  • Zbyt wiele naciąganych zwrotów akcji
  • Pod koniec scenariusz zaczyna szwankować
  • Część drugoplanowych aktorów nie uniosła ciężaru

Film ocierający się momentami o kino najwyższej próby, jednak ostatecznie nie uciekający od sprawdzonych schematów i naciąganych rozwiązań. Obejrzeć warto, ale pozostawia niedosyt po świetnym początku.

6,5
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper