Wyczekiwane adaptacje Stephena Kinga. Dajmy spokój z kolejnym “Miasteczkiem Salem”

Wyczekiwane adaptacje Stephena Kinga. Dajmy spokój z kolejnym “Miasteczkiem Salem”

Jan_Piekutowski | Wczoraj, 15:00

Stephen King nie ma szczęścia do ekranizacji swoich prac. Chociaż po jego książki sięga się często i gęsto, to większość filmów wypada po prostu słabo. Być może należy nieco zmienić repertuar, a nie krążyć dookoła tych samych tytułów.

Dobrym dowodem na poparcie tej tezy jest tegoroczne “Życie Chucka”, które spotkało się z bardzo ciepłym przyjęciem. Wierna adaptacja noweli ze zbioru “Jest krew” poradziła sobie świetnie na pokazach przedpremierowych, a przecież nie była oczywistym wyborem ekranizacyjnym. Bo chociaż Stephen King nie może być kojarzony wyłącznie z tekstami z gatunku horroru, a “Zielona mila”, “Stań przy mnie” czy “Skazani na Shawshank” odniosły komercyjny oraz artystyczny sukces, to właśnie po treści grozy twórcy filmowi sięgają najchętniej.

Dalsza część tekstu pod wideo

Na jedno “Życie Chucka” przypadają trzy “Miasteczka Salem”, przy czym żadnego nie da się określić jako w pełni udanego. Na jedno “Misery” przypadają trzy (cztery?) “Carrie” i tak dalej, i tak dalej. Wynika to między innymi z faktu, że King horrorów napisał zdecydowanie więcej niż dramatów, kryminałów czy thrillerów, ale próżno uciec przed wrażeniem, że stanowczo zbyt rzadko korzysta się z pełnego wachlarza jego twórczości. Bo nawet zamykając się w pudełku z horrorami można znaleźć pozycje bardziej oryginalne lub te będące względnie podobnymi do innych i opierające się na podobnych założeniach. 

Od 1976 roku i “Carrie” Briana De Palmy doczekaliśmy się kolejnych 48 filmów kinowych na podstawie prozy Kinga oraz 27 produkcji telewizyjnych. Niebawem listy będą dłuższe, bo zbliżają się premiery “Długiego marszu”, “Miasteczka Derry” czy “Uciekiniera”. Tylko “Długi marsz” będzie zupełną świeżynką - “Miasteczko Derry” bazuje na “To”, natomiast “Uciekiniera” dostaliśmy już w 1987 roku. 

A przecież naprawdę, naprawdę można pogrzebać nieco głębiej i wyłowić potencjalną perełkę. Jakie teksty Kinga jeszcze nie doczekały się ekranizacji?

“Metoda oddychania”, 1982

Bezsennosc
resize icon

“Cztery pory roku” były pierwszym zbiorem utworów dramatycznych Stephena Kinga. Popularnym i jakościowym na tyle, że zekranizowanym niemal w całości. Otrzymaliśmy wspomnianych już “Skazanych na Shawshank”, “Stań przy mnie”, a także “Zieloną milę”. Wyjątkiem do dziś pozostaje “Metoda oddychania”, czyli najbardziej nieprawdopodobna ze wszystkich historii umieszczonych w “Czterech porach roku”.

Koncentruje się ona na losach kobiety, która, mimo tego że w sensie dosłownym straciła głowę, zdołała urodzić dziecko. “Metoda oddychania” daje przy tym sporo miejsca na twórczą kreatywność, wszak lekarz - będący świadkiem tamtych wydarzeń - referuje historię gremium ekscentrycznego stowarzyszenia, którego członkowie prześcigają się w opowiadaniu o rzeczach makabrycznych, ale, jak utrzymują, prawdziwych. Nowela Kinga zapewnia więc swobodę adaptacyjną, lecz, mimo licznych zapowiedzi, prace nad adaptacją nigdy nie ruszyły z miejsca.

“Bezsenność”, 1994

Bezsennosc
resize icon

Powieść z 1994 roku jest bardzo mocno osadzona w fikcyjnym świecie stworzonym przez Kinga. Chodzi nie tylko o miejsce akcji (Derry), ale też liczne postaci, które przewijają się na drugim lub trzecim planie. Większość z nich nie stanowi problemu. Wyjątkiem jest jednak postać Karmazynowego Króla, czyli głównego antagonisty uniwersum Kinga. To właśnie Karmazynowy Król, i związane z nim odniesienia do innych utworów Kinga, stwarza zdecydowanie największy kłopot adaptacyjny. Być może na tyle duży, że ekranizacji “Bezsenności” nigdy się nie doczekamy.

A szkoda, bo to książka nie tylko ciekawa, lecz również dająca sporo przestrzeni nieco starszym aktorom. Głównymi bohaterami “Bezsenności” są w końcu ludzie starzy, którzy, jak się początkowo wydaje, zmagają się z tytułową chorobą.

“Ręka mistrza”, 2008

Reka Mistrza
resize icon

W to naprawdę trudno uwierzyć. “Ręka mistrza” oferuje wiele ze stałego asortymentu Kinga, za który pokochały go miliony, a jednocześnie nie jest powieścią sztampową. Mimo tego, mimo licznych podejść, pozycja z 2008 roku wciąż nie doczekała się żadnej adaptacji. Wydaje się jednak, że to koniec końców tylko kwestia czasu.

“Ręka mistrza” koncentruje się na postaci Edgara Freemantle’a. To przedsiębiorca, który stracił rękę i ledwo przeżył poważny wypadek. Jego życie wali się również na poziomie emocjonalnym, bo pogrążony w depresji mężczyzna nie jest w stanie utrzymać małżeństwa. W konsekwencji wyjeżdża na wybrzeże Florydy, gdzie rozbudza w sobie pasję do dawnej namiętności - malarstwa. Po czasie okazuje się, że dzieła Freemantle’a mają moc sprawczą, a wyspa Duma Key skrywa w sobie mroczną tajemnicę. Najlepszą częścią “Ręki mistrza” nie jest jednak jej początek lub rozwinięcie, ale, co nietypowe dla twórczości Kinga, bardzo poruszające zakończenie.

“Przebudzenie”, 2014

Przebudzenie
resize icon

Jeśli ktoś naprawdę weźmie się za “Przebudzenie”, będzie musiał zmierzyć się z historią życia. Nie da się wyciąć sporej części tej książki, ponieważ śledzi ona losy Jamiego Mortona od dzieciństwa po naznaczoną wieloma problemami dorosłość. Tym samym “Przebudzenie” rodzi konieczność opowiedzenia o całym życiu, wprowadzenia wielu wątków, a jednocześnie zdbaniu o spójność i przejrzystość.

Samemu Kingowi się to udało, ale w 2014 roku był już bardzo doświadczonym twórcą. I to widać. “Przebudzenie” jest projektem nie tylko ambitnym, ale też dojrzałym. Obfitującym w liczne odniesienia do klasyki literatury czy religii. Wreszcie zaś pozycją ciekawą poprzez emanującą z niej grozę. Być może na największą skalę, wszak udzielającą odpowiedzi na pytanie, co czeka nas po śmierci.

“Pudełko z guzikami Gwendy”, 2017

Gwendy
resize icon

Mała książeczka napisana do spółki z Richardem Chizmarem, stanowiąca pierwszą część trylogii o, uwaga, uwaga, Gwendy posiadającej magiczne pudełeczko, którego użycie wywołuje konsekwencje o skali globalnej. Ewentualna adaptacja - podobnie jak to rozbudowane opowiadanie - byłaby raczej skierowana do młodszych odbiorców. To dobrze, bo od czasu “Zostań przy mnie” nie otrzymali jakościowego kina kingowskiego.

Źródło: Opracowanie własne
Jan_Piekutowski Strona autora
cropper