SkyShowtime

Dziwaczny, niedopowiedziany i genialny. Streaming potrzebuje więcej takich rzeczy

Kajetan Węsierski | Wczoraj, 21:30

Czasem trafia się serial, po którym nie bardzo wiadomo, co powiedzieć. Niby rozumiemy, co właśnie obejrzeliśmy, ale gdzieś z tyłu głowy zostaje dziwne uczucie, że coś umknęło. Że to wszystko było o czymś więcej. Że pod tą całą warstwą absurdu, ciszy i niezręczności kryje się coś głębszego - coś, czego może nawet nie powinniśmy próbować zrozumieć od razu.

I właśnie o takim serialu dziś mowa. Dziwnym, niezapowiedzianym, zrealizowanym z wyczuciem, jakiego nie widuje się często. To ten typ produkcji, który nie daje łatwych odpowiedzi i nie stara się nikomu przypodobać. Streaming potrzebuje więcej takich rzeczy - bo czasem, zamiast kolejnej bezpiecznej historii, warto dostać coś, co po prostu wytrąca z równowagi.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rzucić klątwę

Serial “The Curse” - bo o nim mowa - zadebiutował 12 listopada 2023 roku na platformie SkyShowtime. Pierwszy i dotychczas jedyny sezon liczy dziesięć epizodów, a główne role zagrali Emma Stone, Nathan Fielder oraz Benny Safdie. Zdjęcia realizowano w Nowym Meksyku, a pierwsze odcinki zaprezentowano jeszcze na festiwalu filmowym w Nowym Jorku, gdzie spotkały się z bardzo dobrym obiorem.

Fabuła skupia się na małżeństwie Ashera i Whitney Siegel, którzy wspólnie tworzą program telewizyjny typu „home improvement” o nazwie Fliplanthropy, promujący ekologiczne budownictwo. Główna oś fabularna zostaje zaburzona przez rzuconą przez dziecko „klątwę”, która prowadzi do serii dziwnych i coraz bardziej niepokojących zdarzeń. Serial porusza takie tematy jak gentryfikacja, napięcia klasowe i rasowe, relacje rodzinne oraz granice autentyczności w świecie mediów.

Wśród widzów produkcja wywołała mieszane, ale intensywne reakcje. Część publiczności chwaliła nietypową formę i klimat nieustannego napięcia, inni zwracali uwagę na powolne tempo i trudność w jednoznacznym sklasyfikowaniu gatunku. Pojawiały się porównania do kina - wybaczcie zapożyczenie - arthouse’owego i opinie, że “The Curse” bardziej stawia na atmosferę i symbolikę niż tradycyjną narrację. 

Krytycy przyjęli The Curse z dużym uznaniem. Recenzje podkreślały oryginalność podejścia, znakomite kreacje aktorskie, śmiałe połączenie czarnej komedii z dramatem psychologicznym oraz wyczucie w budowaniu napięcia. Ogólny odbiór uplasował serial wysoko na listach podsumowujących 2023 rok. I nie jestem tym zaskoczony, bo…

To kawał serialu

Od pierwszego odcinka czuć, że The Curse nie będzie kolejnym „dziwnym serialem o niczym”. Ta historia od razu wchodzi w ton, który trudno jednoznacznie nazwać - trochę absurd, trochę dramat, trochę niepokój, który sączy się powoli, bez ostrzeżenia. Fabuła jest zupełnie nietypowa, ale to nie znaczy, że jest chaotyczna. Wręcz przeciwnie - wszystko wydaje się mieć tu znaczenie, tylko często nie od razu wiemy jakie.

To, co naprawdę robi wrażenie, to liczba warstw, które można odkrywać. Serial mówi o związku, o telewizji, o klasowości, o sztuczności ludzkich intencji, o winie - i wszystko to jakoś się ze sobą klei. Wielowątkowość nie męczy, bo każdy z tych wątków ma swój własny rytm i wagę. Nie trzeba nawet szukać drugiego dna, bo ono się samo powoli odsłania - czasem sceną, czasem jednym spojrzeniem.

Postacie w The Curse są napisane tak, że trudno ich ocenić jednym słowem. Każda decyzja, każda rozmowa wydaje się przemyślana, ale niekoniecznie zrozumiała. Głębia tych postaci nie bierze się z wielkich monologów, tylko z milczenia, niezręczności i reakcji. Tu nawet pozornie małe emocje zostają z nami na długo, bo są pokazane z brutalną szczerością.

Najbardziej jednak przyciąga ta przedziwna aura, która otacza cały serial. Jest w tym coś hipnotyzującego, coś, co trudno wytłumaczyć - jakbyśmy oglądali coś, co wymyka się zwykłym kategoriom. Absurd miesza się z realizmem, a całość trzyma tak mocno, że odcinki mijają zanim zdążymy sprawdzić, która jest godzina. The Curse nie prowadzi nas za rękę - wrzuca nas do swojego świata i mówi: radźcie sobie. I robimy to z przyjemnością.

Do brzegu…

The Curse to jeden z tych seriali, które trudno zaszufladkować - i właśnie dzięki temu zostają z nami na dłużej. Nietypowa fabuła, warstwowe wątki i postacie, które wymykają się prostym ocenom, tworzą razem coś więcej niż tylko dziwaczną historię. To produkcja, która nie tylko wciąga, ale też zmusza do tego, żebyśmy naprawdę patrzyli- i naprawdę słuchali.

W świecie pełnym przewidywalnych schematów i seriali do „puszczenia w tle”, dostaliśmy coś, co działa zupełnie na własnych zasadach. Nie próbuje się nikomu przypodobać, nie tłumaczy wszystkiego do końca, nie ułatwia zadania. Ale może właśnie dlatego działa tak dobrze - bo czasem najbardziej wciąga to, co nie daje spokoju nawet po napisach końcowych.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper