
Langer - wywiad z Piotrem Adamczykiem. "Obserwowanie zła nas fascynuje"
Już dzisiaj na SkyShowtime wylądował finałowy odcinek serialu Łukasza Palkowskiego, pod tytułem „Langer”. O tym czy okrutny morderca zostanie w końcu schwytany przekonacie się w trakcie seansu, a my tymczasem zapraszamy do zapoznania się z naszą rozmową z wcielającym się w Paderborna Piotrem Adamczykiem.
Piotrek Kamiński: Czytałeś Langera przed przyjęciem roli?
Piotr Adamczyk: Tak, choć później dowiedziałem się od Łukasza Palkowskiego, naszego reżysera, że to nie był najlepszy pomysł. Zrozumiałem wtedy, jak bardzo różni się adaptacja filmowa od literatury kryminalnej. Czytając kryminał, nasza wyobraźnia wędruje w różne rejony, których żaden film nie jest w stanie dosięgnąć. Mało tego – mam wrażenie, że widz nawet nie oczekuje, by film dorównał jego wyobraźni. Gdyby ktoś nakręcił film dokładnie taki, jak sobie go wyobrażaliśmy, pewnie by nas znudził – bo przecież już to widzieliśmy w głowie. Tymczasem, gdy oglądamy coś innego, może nas to poruszyć, zaskoczyć, czasem nawet zbulwersować, ale i przyciągnąć do ekranu. Oglądamy filmy właśnie po to, by coś w nas poruszyły – nawet jeśli będzie to poruszenie naszego filmowego gustu, bo „ja bym to nakręcił inaczej”. Dla mnie to była przyjemność odkryć, jak wiele rzeczy, które działają w naszej czytelniczej wyobraźni, nie przechodzi w kinie. Obraz, film czy serial muszą być wiarygodne – widz może przyczepić się do wszystkiego. W literaturze wystarczy jedno zdanie, a w kinie to już tak nie działa.





K: Więc budując postać, musiałeś porzucić to, co wiedziałeś o Paderbornie z książki, i zbudować go od zera?
A: On jest zupełnie inaczej napisany w filmowej adaptacji. Starałem się oddać to, czego oczekiwał ode mnie Łukasz i co zostało zapisane przez autorów scenariusza - Katarzynę Górtat-Rzepkę i Piotra Rzepkę.
K: W pierwszych odcinkach nie ma jeszcze za dużo twojej postaci. Mógłbyś opowiedzieć nam trochę o nim, jakim jest człowiekiem?
A: Te sceny z pierwszych dwóch odcinków trochę się powtarzają. Paderborn nie wierzy Siarce, uważa, że to obsesja, że wszystkie zbrodnie przypisuje Langerowi. Paderborn chce podejść do tego profesjonalnie – znajdźmy dowody, wtedy wszystko się wyjaśni. Tak to wygląda na początku, ale cieszę się, że później Łukasz pozwolił mi pokazać jego życie prywatne. Dzięki temu postać stała się ciekawsza – nie jest już tylko zawodowcem, ale bardziej trójwymiarowym człowiekiem. Zresztą my tak rozmawiamy teraz o tych dwóch odcinkach, ale to już zupełnie inny moment – bo od tego czwartku widzowie mogą obejrzeć wszystkie sześć odcinków „Langera” za jednym razem na SkyShowtime. To świetna okazja dla tych, którzy lubią wciągnąć się w serial na dłużej i przeżyć całą historię podczas jednego seansu.
K: Wiem, że Paderborn ma też swoją książkę. Byłbyś zainteresowany spin-offem o nim, gdyby była taka możliwość?
A: To raczej producenci decydują o takich rzeczach. (śmiech) Wszystko zależy od tego, czy serial się spodoba. Remigiusz Mróz to synonim płodnego autora, jego książki to różne światy i potrafi zaskakiwać. Trudne pytanie! Jak będzie taka możliwość – chętnie.
K: Ludzie lubią oglądać zło na ekranie, złych ludzi. Zaglądać za kurtynę ich psychiki, ale z bezpiecznej odległości.
A: Na pewno nikt nie chciałby przeżyć tego, co ofiary Langera. Ale obserwowanie zła – wiwisekcja zła – nas fascynuje. Bo chcemy się zabezpieczyć, zrozumieć, zadajemy sobie pytanie: „a jak ja bym się zachował?” Współczujemy, boimy się, przeżywamy różne emocje. Po to włączamy telewizory – by odbyć emocjonalną podróż.

K: Grałeś różne postaci, ale czy zdarzyło ci się zagrać „zawodowego” mordercę?
A: Miewałem role obrzydliwych postaci. Każda była trochę inna. Na przykład mój SS-man z „Czasu Honoru”. Też był mordercą, można powiedzieć na masową skalę. Langer jest jednak wyjątkowy. To świetna rola Kuby – pełna tajemnicy, zagrana subtelnie. Szlachetność w aktorstwie to czasem rezygnacja z wielkich środków. Zło jest efektowne – można przerazić spojrzeniem. Im bardziej ktoś jest spokojny, miły – tym bardziej okrutny.
K: Hopkins dostał Oscara za Hannibala Lectera za 15 minut na ekranie.
A: Ja słyszałem, że za osiem.
K: Może źle zapamiętałem…
A: Naprawdę niewiele trzeba, jeśli się wie, co się robi. Choćby wciąganie powietrza między zęby a język może spowodować zimne ciarki u widzów.
K: Lubisz grać czarne charaktery? Masz ulubiony typ?
A: Bardzo lubiłem Kazika z „Prostej sprawy”. Lubię ocieplać czarne charaktery, zaskakiwać widza sympatią do gangstera. A brudzić postaci szlachetne – też frajda. Paderborn nie jest tylko miłym panem prokuratorem. Jest skomplikowany. Lubię sterować emocjami widzów – to satysfakcjonujące, gdy nie lubią postaci, a potem ją polubią.
K: A jak wspominasz okres zdjęciowy? Przydarzyły się wam jakieś dziwne albo zabawne historie?
A: Bardziej dziwne. Zdjęcia w prosektorium, trudne sceny. Dziewczyny grające ofiary miały ciężkie zadanie – to oszukiwanie organizmu, że coś groźnego się dzieje. Marian Prokop i Łukasz mówili: zło poza kadrem jest mocniejsze, bo działa na wyobraźnię.
K: Bo nic nie jest tak straszne, jak to, co sobie wyobrazimy…
A: Dokładnie. Jak w „Obcym” czy u innych klasyków. Największe wrażenie robi to, czego nie widać. Tajemnica, dreszcz, emocje – każdy wstawia swój strach.
K: Ty jesteś również wziętym aktorem dubbingowym. Czy sztuka ta bardzo zmieniła się od lat 90.?
A: Technologicznie na pewno. Kiedyś nagrywaliśmy na taśmie, wszystko na raz, każdy musiał trafić idealnie, bo inaczej od nowa. Teraz technologia ułatwia, choć czasem mam bunt – dajcie spróbować jeszcze raz, bez montowania. Ale lubię nowe doświadczenia, jak dubbing do gier. Choć sam nie gram. Moim marzeniem było Atari. Grałem w „Age of Empires”. Teraz już chyba nie ma?
K: Wyszedł remaster na PS5.
A: Czyli znów można budować miasta i toczyć bitwy po swojemu? Nie lubię gier, które prowadzą po scenariuszu. Podobnie w aktorstwie – lubię mieć wpływ na postać.
K: A czemu masz na koncie tylko trzy role w grach?
A: Nie ode mnie to zależy. Może po tym wywiadzie coś się zmieni? Daję ogłoszenie o pracę.
K: Jakie masz plany na przyszłość?
A: Najbliżej „Langer”, premiera niedługo. Zdjęcia do „Klary”, czeka „Zakładnicy”.
K: A coś hollywoodzkiego?
A: Jak będę mógł coś powiedzieć, to powiem.
K: No to czekam! Dzięki za rozmowę.
A: Dzięki również.
Przeczytaj również






Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych