
Antagoniści z anime, których pokochaliśmy. Trochę ich było…
Nie każdy czarny charakter zasługuje na nienawiść. Czasem to właśnie oni kradną sceny, zagarniają sympatię widzów i zostają w pamięci dłużej niż główni bohaterowie. W anime takich przypadków nie brakuje - od chłodnych manipulatorów, po złoczyńców z sercem, których decyzje bywają zaskakująco zrozumiałe.
Antagoniści z tej listy to nie tylko źli „bo muszą”, ale postacie złożone, pełne sprzeczności i charyzmy. Widzowie ich nienawidzili… Aż w końcu zaczęli im kibicować. Albo przynajmniej rozumieć, co ich ukształtowało. Właśnie o takich przeciwnikach będzie ten tekst - o złoczyńcach, których pokochaliśmy, bo byli czymś więcej niż tylko przeszkodą do pokonania.
Itachi Uchiha (Naruto)




Na początku był jednym z najbardziej znienawidzonych bohaterów w „Naruto” - bratobójca, który wymordował cały swój klan, zostawiając przy życiu tylko Sasuke. Ale im więcej wiedzieliśmy o jego historii, tym trudniej było patrzeć na niego jak na czystego złoczyńcę. Tragiczna postać, która poświęciła wszystko, by zapobiec wojnie i chronić brata. Itachi to ucieleśnienie cichego bohatera, który wybrał bycie potworem, by świat mógł spać spokojnie.
Hisoka (Hunter x Hunter)
Psychopata z obsesją na punkcie walki, który traktuje swoich przeciwników jak smakowite danie. Hisoka balansuje na granicy antagonistycznego dziwaka i nieprzewidywalnego sojusznika. Choć jego motywacje są często niepokojące, nie sposób oderwać od niego wzroku. Każda scena z Hisoce to gwarancja napięcia, szaleństwa i rozrywki na najwyższym poziomie.
Eren Yeager (Attack on Titan)
Zaczynał jako chłopiec, który chciał chronić swoich bliskich. Skończył jako postać, której działania budziły grozę - i nie tylko wśród przeciwników. W „Attack on Titan” Eren przeszedł drogę od protagonisty do kontrowersyjnego antagonisty, którego ideologia, choć ekstremalna, miała logiczne podstawy. To właśnie ten zgrzyt między rozumieniem a przerażeniem sprawił, że jego postać wywoływała tak silne emocje.
Light Yagami (Death Note)
Na początku trudno było nie kibicować Lightowi. W końcu chciał tylko oczyścić świat z przestępców. Tylko że z czasem jego działania przestały mieć cokolwiek wspólnego ze sprawiedliwością. Geniusz, który sam siebie koronował na boga nowego świata, błyskawicznie przekroczył granicę moralną. Ale nawet wtedy wielu widzów nie potrafiło przestać mu kibicować - bo obserwowanie jego pojedynku z L było hipnotyzujące.
Zabuza Momochi (Naruto)
Pojawił się w pierwszych odcinkach „Naruto” i od razu narzucił ton serii. Zabójca z Mgły, który miał być jednorazowym zagrożeniem, okazał się bohaterem z krwi i kości - brutalnym, ale zdolnym do wzruszeń i poświęcenia. Jego relacja z Haku do dziś pozostaje jednym z najlepiej napisanych duetów w historii anime. Dzięki Zabuzy już na starcie wiedzieliśmy, że w tym świecie nie wszystko będzie czarno-białe.
Vegeta (Dragon Ball Z)
Książę Saiyan był dumny, bezwzględny i gotowy zniszczyć Ziemię bez mrugnięcia okiem. A jednak z czasem stał się jednym z najciekawszych bohaterów „Dragon Balla” - nie dlatego, że porzucił walkę, ale dlatego, że wciąż chciał być najlepszy, nie tracąc siebie. Vegeta nigdy nie został idealny, ale właśnie to czyni go postacią, którą można podziwiać - za siłę, dumę i ciągłą walkę ze swoją ciemną stroną.
Meruem (Hunter x Hunter)
Narodzony jako król, który miał zdominować świat, Meruem okazał się kimś znacznie więcej niż bezlitosnym władcą. Jego relacja z Komugi, niewidomą dziewczyną mistrzynię gry Gungi, obnażyła ludzką stronę potwora. W finale, który bardziej przypominał dramat niż pojedynek, Meruem nie zdobył świata, ale za to zdobył coś, czego nie planował - serce widzów.
Przeczytaj również






Komentarze (20)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych