Najwyższy poziom trudności w Call of Duty to moje remedium na przyjemne kampanie fabularne

Najwyższy poziom trudności w Call of Duty to moje remedium na przyjemne kampanie fabularne

Mateusz Wróbel | Dzisiaj, 09:00

Strzelanki = multiplayer. Niejednokrotnie słyszymy takie stwierdzenie, gdzie gracze wybierający Call of Duty czy Battlefielda traktują kampanię fabularną jako rozgrzewkę przed trybami sieciowymi, często nawet jej nie kończąc, gdy już uda im się zapoznać z feelingiem broni, poruszania się postacią i tak dalej. Uważają, że są wtedy gotowi na podbój multiplayera.

Nie mam nic do takiego podejścia, w końcu Call of Duty to zaraz obok FIFY (dzisiaj EA Sports FC) jedna z najpopularniejszych marek na świecie w branży gier wideo. Podobnie jak w piłkarskiej odsłonie należącej do Electronic Arts, gracze potrzebują, a przede wszystkim lubią, sporo rywalizacji między sobą, co pomaga im się wyładować. Czasami wręcz przeciwnie - "naładować złością", jeśli nie umie się przegrywać.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jednakże ja zawsze podchodziłem inaczej do Battlefieldów oraz Call of Duty - szczególnie tej drugiej marki, choć z tą pierwszą też mam dobre wspomnienia. Te powoli zanikają, bo Electronic Arts w swojej kluczowej strzelance albo pomijało kampanię fabularną, albo traktowało ją po macoszemu, oferując niełączące się historie rozmaitych bohaterów.

Większe wyzwanie, większa frajda

Call of Duty Black Ops 6 Adler
resize icon

Przechodząc do sedna sprawy - kampanie fabularne w Call of Duty, odkąd pamiętam, sprawiały mi niezmierną radość. Nie tylko za sprawą oskryptowanych akcji i dopracowanym animacjom bohaterów, dzięki którym czuliśmy się jak widz w dobrym, wysokobudżetowym filmie, ale również dlatego, że gra potrafiła rzucić wyzwanie i przy tym nie irytować. Mowa tutaj o ustawianiu poziomu trudności rozgrywki na najwyższym z możliwych poziomów trudności, a więc weteranie.

Sięgając pamięcią po ostatnie odsłony serii, a więc Vanguard, Black Ops Cold War, Modern Warfare 2, Modern Warfare 3 i Black Ops 6, wszystkie z nich udało mi się odhaczyć na tym poziomie trudności. Nie było to najłatwiejsze zadanie, bo o ile samo chowanie się za osłonami, stopniowe wychylanie, eliminowanie wrogów było proste i wymagało jedynie ruszenia głową (i oczywiście trochę umiejętności celnego strzelania), tak czasami czułem, że akcje typu ucieczka samochodem i zajmowanie się, stojąc na pace, wrogami nas goniącymi (niemalże każda odsłona CoD), sterowanie helikopterem i niszczenie naziemnych elementów (CoD Ghosts), obrona bazy wypadowej (finał Black Ops 6), a potem przedzieranie się przez most i las, słysząc latające obok uszu pociski, próba ucieczki przed snajperem (zimowy region w Vanguard) były po prostu hardkorowe, bo jeden, dwa strzały wrogów w naszego bohatera, i po prostu ginęliśmy. Ale to nie zniechęcało, tylko mobilizowało do kolejnych prób.

Modern Warfare 2 czy Black Ops Cold War, a więc produkcje z wręcz liniowymi misjami, były tymi najłatwiejszymi do przejścia na Weteranie. Wystarczyło współpracować z sojusznikami, nie iść jako pierwszy w szeregu i być spokojnym. Z kolei taki Modern Warfare 3, który zapewnił ogromne tereny (swoją drogą to jedna z najgorszych kampanii w historii CoD), niezmiernie męczył, bo oponenci potrafili pojawiać się w najmniej oczekiwanych momentach na mapie, czasami nawet tuż przed naszym nosem, a przez otwartość terenów łatwo było oflankować naszą pozycję. Z racji tego, że Weteran nie sprawia, iż wrogowie są gąbkami na pociski, a po prostu drastycznie zmniejsza poziom zdrowia sterowanego przez nas żołnierza i zwiększa inteligencję SI w zakresie celności czy chowania się za osłonami, zginąć było łatwo.

Coraz mniej "weteranów" Call of Duty

Najwyższy poziom trudności w Call of Duty to moje remedium na przyjemne kampanie fabularne
resize icon

W poprzednim weekendzie odhaczyłem Call of Duty Ghosts na poziomie Weteran. Była to część, która dawno chodziła mi po głowie, a która była, ba, dalej jest określana jako jedna ze słabszych. Pomijając fakt, że sama historia "Duchów" była arcyciekawa, to wyzwanie przez nią oferujące na najwyższym poziomie trudności uważam, że było idealne zbalansowane. Walki do ostatniej kropli krwi, dobrze wyważone bronie, poziomy podwodne, wiele zwrotów akcji i to zakończenie, które otwiera drogę do Ghosts 2... Chyba stałem się wielkim fanem Call of Duty Ghosts.

Do nadrobienia mam jeszcze kilka starszych odsłon, nie tak dawno na ruszt wrzuciłem też zremasterowaną wersję oryginalnego Modern Warfare 2. Dała w kość (nie zapomnę biegu przez las do Shepherda, który powtarzałem chyba z 20 razy), tak jak Ghosts w niektórych zadaniach, ale satysfakcja z jej ukończenia jest spora. W ramach ciekawostki warto wrzucić, że CoD Ghosts na weteranie ukończyło 1,8% nabywców gry na PlayStation, bazując na danych z PlayStation Network. Natomiast najnowszego CoD-a, Black Ops 6, już zaledwie 0,2%, co może sugerować rozleniwienie społeczności, brak czasu (wszak Weteran wydłuża czas zabawy nawet o 2 godziny) czy też rosnący z każdą kolejną częścią marki nacisk na tryby sieciowe.

Dajcie znać, czy udało Wam się przejść którąś z części Call of Duty na poziomie Weteran. Jeśli nie, a nie macie w co grać, zachęcam do wypróbowania - szczególnie fanom strzelanek uważającym się za bardzo dobrych graczy. Uśmiech na twarzy gwarantowany.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper