The War Within

Graliśmy w World of Warcraft: The War Within! Epicki dodatek rozpoczynający The Worldsoul Saga

Maciej Zabłocki | 17.04, 19:00

Blizzard zaprosił mnie do wypróbowania najnowszego dodatku do World of Warcraft. Chociaż to dopiero testy wersji alpha, pozbawionej jeszcze wielu różnych elementów, to mogłem na własne oczy zobaczyć, jakie nowości szykuje "Zamieć" w dziesiątym już rozszerzeniu do tego legendarnego MMO. Jest na co czekać! 

Na łamach PPE wiele razy wspominałem, jak wiele czasu zabrał mi w życiu World of Warcraft. Muszę przyznać, że wracam do tej gry z ogromnym sentymentem i czerpię satysfakcję z każdego kolejnego dodatku. Gdy poleciałem w tym roku na Blizzcon, nie ukrywam, że najbardziej czekałem właśnie na prezentacje nowości zmierzających do tego MMO. Omawiany dzisiaj The War Within rozpoczyna epicką sagę trzech dodatków zwaną "The Worldsoul Saga" czyli Saga Serca Świata. Przywraca też do życia postacie, których miłośnicy Warcrafta wypatrywali od dawna. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Przywódca orków, Thrall oraz prawowity władca królestwa Stormwind - Anduin Wrynn doświadczają przerażających wizji, które zwiastują nadejście nowego zagrożenia do Azeroth. Łączą więc siły, by raz jeszcze spróbować stawić czoła złu, przy współpracy wszystkich bohaterów. Do świata Warcrafta przedostają się nerubiańskie stworzenia z mrocznych, zakopanych odchłani Azj-Kahet. Harbinger of the Void gromadzi siły, by uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Gracze odwiedzą krainę Khaz Algar, ojczyznę Earthen czyli starożytnej rasy krasnoludów wykutej przez tytanów z żywego kamienia. Można nią zagrać i dodatkowo ukończyć epicką przygodę fabularną. Krasnoludy muszą nam pomóc stawić czoła nerubiańskim pajęczakom. Gdy już zejdziemy do tych podziemi, nie będzie odwrotu. 

World of Warcraft: The War Within wprowadza do zabawy szereg nowości 

The War Within - wybór postaci

Jak to w każdym dodatku bywa, także i tutaj otrzymamy kolejne 10. poziomów postaci do zdobycia. Tym razem nasz limit kończy się na 80. poziomie. Pierwszą z nowości jest wprowadzenie tzw. talentów heroicznych do których dostęp otrzymujemy już na 71 "levelu". Te umiejętności rozdzielone są na dwie wybrane ścieżki i mają wprowadzić do zabawy szereg dodatków znacznie ulepszających naszą postać. Są też oparte na starych, ikonicznych odniesieniach do klasycznego Warcrafta. 

Talenty heroiczne, które mogłem zobaczyć w wersji alpha, nie były jeszcze do końca dopracowane. Blizzard poinformował mnie, że wiele z tych umiejętności nadal jest w produkcji, a ich balans będzie odpowiednio dostosowany. Czym tak właściwie są i co wprowadzają? Cóż, mogę je porównać trochę do talentów artefaktów z dodatku Legion. Z tą różnicą, że teraz są zdecydowanie bardziej dopasowane do wybranej postaci i wpływają na jej możliwości w znacznie większym stopniu. 

Talenty heroiczne zbudowano z wykorzystaniem ikonicznych postaci i odniesień do oryginalnego Warcrafta. Będzie ich łącznie 39 czyli dokładnie tyle, ile jest specjalizacji. Każda ze specjalizacji otrzyma po dwa różne drzewka talentów heroicznych, które w szerokim zakresie rozwijają wybrane wcześniej umiejętności. Dostarczają skille pasywne, ale i wzmacniają rzucane czary, skracają cooldowny albo powodują, że doty dłużej utrzymują się na celu. To potężne wzmocnienie możliwości naszego bohatera, bo talenty heroiczne zaprojektowano w taki sposób, żebyśmy faktycznie odczuli ich obecność. 

W przypadku wersji alpha i utworzeniu postaci na 70. poziomie doświadczenia lądowałem w stolicy Orgrimmar albo Stormwind. Musiałem porozmawiać z miejscowym przewoźnikiem i zaznaczyć, czy już ułożyłem nowe drzewko talentów i jestem gotów, czy może chciałbym spróbować talentów heroicznych, awansując na 71. poziom (wówczas dostawałem 10 punktów do rozdysponowania). Co tutaj muszę podkreślić - drzewka talentów wprowadzone w Dragonflight zostały w znacznym stopniu rozbudowane i przebudowane, dokładając jeszcze więcej możliwości. Przerobiono w zasadzie wszystkie klasy postaci, podkręcając ich możliwości, a nawet modyfikując wybrane czary. 

W wersji alpha nowe drzewka talentów mogłem sprawdzić na przykładzie Warriora, Druida czy Evokera. Nowych możliwości trzeba będzie się nauczyć, ale z pewnością sprawi to mnóstwo satysfakcji. Podobnie jak w poprzednich dodatkach, tutaj również wprowadzono zróżnicowane modyfikacje do balansu i zadawanych obrażeń. To jedna z najważniejszych zmian w World of Warcraft: The War Within, ale oczywiście nie jedyna. 

Nowy dodatek przyniesie kompletnie nowe krainy do zwiedzenia 

W The War Within trafimy do krainy Isle of Dorn, świata Khaz Algar, po której zresztą biegałem w ramach testów wersji alpha. Mogłem wbić maksymalnie 73. poziom doświadczenia, robiąc podstawowe questy z samego początku rozgrywki. Nie działały jeszcze żadne scenki przerywnikowe, a niektóre postacie nie miały dogranego dubbingu. Niemniej, główna fabuła rozkręcała się w bardzo dynamicznym tempie, do czego Blizzard zresztą zdążył nas już przyzwyczaić w poprzednim dodatku. Trafiałem do samego środka akcji i musiałem pomóc w odbiciu stolicy z rąk Nerubian. 

Zwiedzimy też krainę The Ringing Deeps, pełną maszyn, budowli wykutych w skale i krasnoludów z rasy Earthen. Zobaczymy przy tym pomniki olbrzymich Tytanów i będziemy mogli na własnej skórze poczuć raz jeszcze ten legendarny klimat Ironforge, który osobiście uwielbiam. Trafimy również do Hallowfall. To z kolei miejsce rasy Arathi, z wielkim kryształem na środku. Ta lokacja skojarzyła mi się z najlepszymi terenami z Wrath of the Lich King - jak Howling Fjord czy Grizzly Hills. Wyczuwalny jest tutaj podobny, skandynawski klimat, a na deser dostajemy przepiękne widoki. Wreszcie, udamy się do mrocznych i przerażających podziemi, do samego Azj-Kahet. To już klimaty Azjol-Nerub, trochę mi nawet przypominają kapitalne Undercity. Z pewnością klimatycznie zrobiona lokacja, co możecie zobaczyć na powyższym materiale przedstawiającym zawartość The War Within. 

Oprócz nowych lokacji, najnowszy dodatek przeniesienie mechaniki latania znane ze smoków z Dragonflight do wszystkich latających wierzchowców z całego Azeroth. To dobra wiadomość, bo balansowanie z wiatrem wykorzystując tunele powietrzne dostarcza mnóstwo satysfakcji. Jeżeli ktoś nie jest wiernym fanem tego rozwiązania, zawsze może przywrócić klasyczne latanie w opcjach gry. Dużo wolniejsze, mniej emocjonujące, ale i znacznie mniej wymagające. 

Sam zdążyłem się o tym przekonać, gdy próbowałem wzlecieć na szczyt stolicy Isle of Dorn, co nie udało mi się za pierwszym podejściem. Doceniam takie wyzwania i oczywiście nie mogłem odpuścić, zanim nie wskoczyłem tam wreszcie o własnych siłach. Blizzard przygotował też kilka innych dodatków. Jednym z nich jest nowy ekran wyboru postaci. Możemy do niego dodać maksymalnie czterech ulubionych bohaterów, którzy staną wygodnie przy rozpalonym ognisku. Opracowano też opcję zwaną "Warbands", bardzo istotną dla miłośników wielu altów. Otóż cała reputacja, progress u różnych frakcji, zawartość banków, osiągnięcia czy mounty będą teraz dostępne dla całego konta, a nie wybranej postaci. 

Blizzard postanowił też przeprojektować wygląd interfejsu, a na pierwszy strzał poszła między innymi książka wszystkich spelli, która teraz wygląda o wiele bardziej przejrzyście. Inaczej też prezentuje się wybór specjalizacji i możliwości z tym związanych. W wersji alpha oczywiście są to grafiki wymagające dopracowania, ale w powyższej galerii możecie zobaczyć, jak one wyglądają już teraz.

World of Warcraft: The War Within dostarcza także nową mechanikę instancji - Delves

Delves

Z tego dodatku jestem akurat bardzo zadowolony, bo faktycznie dorzuci trochę powiewu świeżości dla miłośników PvE. Już na początku mojej przygody z wersją alpha mogłem sprawdzić w akcji nowe instancje z segmentu "Delves". To nowy sposób na zdobycie epickich przedmiotów. Możemy takie instancje przejść w pojedynkę ze wsparciem NPC lub w zespole złożonym z maksymalnie 4 graczy. Przy starcie, jeżeli gramy solo, bierzemy pod pachę stojącego pod wejściem NPC i określamy jego rolę. Ja mogłem wybrać, czy krasnolud, który chciał się przebić przez te jaskinię, będzie DPSem czy może healerem. 

Następnie wchodzimy do środka, co wygląda jak normalne wejście do instancji i przechodzimy przez kolejne segmenty. Na swojej drodze napotykamy moby (zwykłe i elitarne) oraz kilka questów do wykonania. Możemy też znaleźć moby z puli "rare" czyli wybitnie rzadkich. Po ich pokonaniu dostajemy zdecydowanie więcej expa. Tu i ówdzie ukryto skrzynie dodające czasowe buffy, takie jak tarcza chroniąca przed wszystkimi obrażeniami czy znacznie zwiększona siła rażenia. W miejscu do którego ja trafiłem, musiałem ocalić pozostałe krasnoludy z pajęczych sieci, a następnie wpakować je do jadącego po szynach wagonika. Co ciekawe, kokony z sieci wijące się w różne strony postawiono w taki sposób, że dotarcie do nich stanowiło pewne wyzwanie. 

Na ziemi mogłem zobaczyć duże placki pajęczych sieci. Jeżeli w jakiś wszedłem, wyskakiwało na mnie kilka lub kilkanaście małych pajączków. Musiałem więc tak zgrabnie skakać pomiędzy tymi plamami, trochę niczym w labiryncie, by dotrzeć do uwięzionego NPC bez alarmowania pająków. Po przejściu kilku takich pomieszczeń czekała mnie walka z bossem. Gdy uda się go pokonać, na końcu czeka wielka skrzynia do otwarcia, wewnątrz której znajdziemy mnóstwo fajnych przedmiotów. Co najmniej jeden epicki, ale też kilka craftowych, kilka śmieciowych (ale wartych dużo golda) i dwa lub trzy zielone. Z epickiego z pewnością zrobimy użytek, ale pozostałe też mogą się przydać. Na końcu każdego "Delvesa" znajduje się jakaś forma powrotu tuż przed wejście. Wystarczy tylko w nią kliknąć. Ja mogłem zbudować szybki helikopterek, który wyniósł mnie momentalnie na powierzchnie. 

To bardzo fajna mechanika, bo nie dość, że urozmaica zabawę, to pozwoli na zdobycie lepszego ekwipunku bez konieczności angażowania gildii czy dużej ekipy do grania. Jak wiemy, dzisiaj w WoWie, mimo obecności rozbudowanego socjalu, wiele jest osób, które wolą przechodzić te grę solo. Dungeonów przygotowanych dla Delves pojawi się 8 już na starcie, a potem będzie ich stopniowo przybywać. Super, gdyby pojawiły się też jakieś rankingi, kto przeszedł najszybciej daną instancje. Liczę też na to, że poziom Delves będzie się skalować razem z rozmiarem ekipy, czyli dostosuje się do zespołu z dwóch, trzech lub czterech bohaterów. 

World of Warcraft: The War Within dostanie też nowe instancje i jeden rajd na starcie

Krasnoludy z Earthen

Do gry trafią oczywiście nowe wyzwania dla graczy PvE. Blizzard opracował aż 8 nowych dungeonów oraz jeden duży rajd, które będą dostępne już na starcie dodatku. Jak wiemy, kolejne zostaną stopniowo dokładane w późniejszych aktualizacjach. Wersję alpha najnowszego dodatku uruchomiłem na laptopie gamingowym ASUS ROG Strix SCAR 17 wyposażonym w procesor AMD Ryzen 9 7945HX, 32 GB RAM DDR5 oraz kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX 4090. Ponieważ World of Warcraft mocno "siedzi" na CPU, byłem ciekaw jak ta jednostka mobilna z 32 wątkami poradzi sobie w tym tytule. Muszę przyznać, że poszło jej doprawdy znakomicie. 

To procesor, który rozpędza się do zawrotnych 5,2 GHz pod obciążeniem. To w zupełności wystarczyło, żebym zobaczył min. 90 klatek w najbardziej wymagających obszarach. Ustawiłem oczywiście maksymalne detale i 8-krotne wygładzanie krawędzi w rozdzielczości 1440p i ze wsparciem ray-tracingu. Średnia wyniosła ponad 140 klatek, a wewnątrz pomieszczeń i w stolicach miałem blisko 200 FPS. Oczywiście, to dość stara gra, ale stale ulepszana, a silnik graficzny znów został podrasowany. Mam wrażenie, że teraz jeszcze więcej się dzieje, jest więcej detali w lokacjach, więcej efektów cząsteczkowych i przeprojektowane efekty czarów na dużo bardziej epickie. 

World of Warcraft: The War Within zrobił na mnie duże wrażenie i wielka szkoda, że zamknięta alpha trwała tylko niespełna dwie doby. Niewiele mogłem zobaczyć w tym czasie, ale już wiem, że chce do Azeroth wrócić przy pierwszej najbliższej lokacji. Nadchodzą klimatyczne miejscówki, świetny system Delves, rozbudowane talenty heroiczne i na deser poprawiona oprawa graficzna. Nie znamy jeszcze oficjalnej daty premiery, ale z pewnością nastąpi to w tym roku i wiele przecieków mówi o wrześniu. Do zobaczenia u boku Thralla i Anduina! Więcej informacji o The War Within znajdziecie na oficjalnej stronie

Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper