The Callisto Protocol

Co znaczy gra indie, AA, a co AAA? Czym jest nowy termin AAAA? Tłumaczymy o co chodzi

Mateusz Wróbel | 13.04, 14:00

Dziewiąta generacja jest dość dziwna. Twórcy przez nawet 3, niektórzy nawet 4 lata, jeśli popatrzymy na najpopularniejsze serie Electronic Arts czy Activison Blizzard, wspierają sprzęty z poprzedniej generacji, co nie pozwala w pełni uwolnić potencjału PS5 oraz Xbox Series X.

Jeszcze inni twórcy, ci chcący odejść od PS4 oraz Xbox One, próbują wyróżnić się na tle pozostałych wydawców, wmawiając odbiorcom, iż szykują dla nich produkcje określane mianem AAAA. Dzisiaj wyjaśniamy, czym jest termin AAAA, a także w jaki sposób dzielone są pozostałe produkcje - w tym gry indie, AA oraz najczęściej używane w ostatnich kilkunastu latach AAA.

Dalsza część tekstu pod wideo

Perełki w postaci gier indie

Tunic

Zacznijmy od najniższego segmentu, a więc gier indie. Są to produkcje, które - co najważniejsze - nie są finansowane przez wielkiego wydawcę. W tym przypadku za projektem stoi najczęściej jedna osoba (książkowy przykład w tym przypadku to Tunic) albo mały zespół składający się z kilku, maksymalnie kilkunastu deweloperów.

Tytuły te wyróżniają się więc najczęściej ogromną innowacją. Mniejszemu deweloperowi działającemu na własną rękę nikt nie narzuca, co musi zawierać dana pozycja, do jakiego gatunku należeć, na ile godzin rozgrywki wystarczyć. Wolność to coś, co przemawia przez grę indie. Co warto natomiast dodać, najczęściej gry z tego segmentu to przygodówki lub platformówki, a że jest ich tysiące, dość trudno znaleźć perełkę taką jak choćby Tunic czy wydany w 2016 roku Firewatch. Nie jest tajemnicą, że wielu graczy chce zrealizować swoje marzenie, próbuje stworzyć własną grę, a następnie ginie ona w zalewie bardziej rozbudowanych tytułów.

AA to w większości perełki

A Plague Tale: Requiem

I tutaj na białym koniu wjeżdżają gry AA. Są to projekty, które wciąż są realizowane przez niezależne studia, aczkolwiek wspierane przez większego wydawcę, który zapewnia twórcom budżet. W tym przypadku dochodzi do swego rodzaju zaufania, ponieważ twórcy mogą popuścić wodze fantazji dzięki dodatkowym pieniądzom, zaoferować bardziej rozbudowane mechaniki czy po prostu zrealizować pomysły, które pochłoną trochę funduszy, aby potem móc zadowolić i siebie, jak i wydawcę. Jeśli jednak projekt okaże się klapą finansową, to możemy być świadkami zakończenia współpracy między takową ekipą a większym wydawcą.

Dobrymi przykładami gier AA są Vampyr czy Banishers Ghosts of New Eden od studia DONTNOD. Francuzi przygotowują RPG-i, które może i nie są tak rozbudowane, jak Wiedźmin, Dragon Age, Mass Effect czy Starfield, ale bardzo przyjemne. To samo tyczy się między innymi It Takes Two czy A Way Out od Hazelight oraz Electronic Arts czy A Plague Tale od Asobo Studios. Do tych gier nie jest pompowany przeogromny budżet, a deweloperzy muszą wykazać się kreatywnością i pracowitością, aby dorównać produkcjom wysokobudżetowym.

AAA rządzi rynkiem

God of War wkurzony Kratos

Te natomiast są lub były (o czym zaraz) oznaczane mianem AAA. Termin ten zaczął być używany pod koniec lat 90., kiedy choćby Electronic Arts jako pierwsze zaczęło określać swoje projekty jako te z wyższą zdolnością do spełnienia zobowiązań finansowych niż dotychczas. Jednakże trzeba podkreślić, że wraz z oferowaniem większej ilości pieniędzy wydawca (Sony, Microsoft, Ubisoft, EA, Activision itp.) chce nie tylko zwrotu pieniędzy wydanych na tworzenie oraz promocję gry (warto dodać, że przy AAA masę forsy jest pompowane w kampanię marketingową), ale też solidnie zarobić. Za grami AAA stoją korporacje (i powiedzmy sobie szczerze: ich celem nie jest przecież uszczęśliwienie odbiorcy, a zwiększanie słupków sprzedażowych w Excelu), które stosunkowo często narzucają studiom, co mają zrobić, w jaki sposób przygotować projekt, aby sprzedał się on wyśmienicie. Nie zawsze pomysły są trafne, bo pracownicy korpo niekoniecznie potrafią dotrzeć do serca rynku i zrozumieć, czego obecnie najbardziej pragną gracze - tym samym potem wychodzą takie kwiatki jak Anthem od BioWare, który według EA miał skraść serca zainteresowanych.

Z drugiej strony na rynku mamy też masę gier AAA, które wciskają fotel do dzisiaj. Red Dead Redemption 2, God of War Ragnarok, The Last of Us, Wiedźmin 3, Dying Light, Assassin's Creed Valhalla. Są to tytuły znane niemalże każdemu, kto chociaż w minimalnym stopniu interesuje się tym typem rozrywki. Po wejściu do sklepu zawsze widzimy te produkcje na półkach sklepowych, czasami nawet na banerach... jak zostało to wspomniane wyżej, ogromną rolę w tym segmencie odgrywa promocja, która przyciąga zwykłego konsumenta. Konsumenta, który najczęściej nie spojrzy na gierkę indie, sporadycznie na AA, a jego celem jest przechodzenie wysokobudżetowych pozycji, o których wszyscy wokół trąbią. Wiedzą to doskonale najwięksi wydawcy, dlatego też segment AAA wygląda dzisiaj, jak wygląda - innowacyjności nie znajdziemy tutaj prawie w ogóle, bo wszystko jest robione "bezpiecznie", byle tylko się dobrze sprzedało, a korporacja mogła sporo zarobić.

Pierwsze AAAA nie wypadły dobrze

The Callisto Protocol

Na samym końcu mamy termin AAAA, który dopiero klimatyzuje się w naszym środowisku. Pierwsze koty za płoty widzieliśmy przy The Callisto Protocol - rywal Dead Space przyszykowany przez Glena Schofielda oraz jego ekipę był określany przez deweloperów mianem bardziej zaawansowanej gry niż AAA i szczerze powiedziawszy? Podczas rozgrywki w tego survival horrora były przebłyski ogromnego budżetu. Oprawa wizualna była niesamowita, walka robiła spore wrażenie, projekt lokacji potrafił przerazić, ale koniec końców potencjał opowieści o Jacobie nie został w pełni wykorzystany.

Teraz Ubisoft wyleciał ze swoim AAAA przy... Skull and Bones. Piracka zabawa była tworzona przez kilkanaście lat, resetowana kilka razy (może pochłaniające masę kasy resety były powodem nowego oznaczenia? ;) ) i nie zaoferowała nic szczególnego, a nawet powiedziałbym, że wypadła gorzej od wielu pozycji AAA, więc nie mam pojęcia, dlaczego francuscy deweloperzy wybrali właśnie ten projekt na chwalenie się wejściem do nowego segmentu, ale cóż... może w przyszłości będzie lepiej.

Tak więc na AAAA jeszcze nie jest odpowiedni czas (być może przy PS5 Pro i mocniejszym Xboxie się to zmieni?), albo po prostu deweloperom brakuje odpowiednich umiejętności, aby mogli przygotować coś, czego jeszcze nie było. Na papierze AAAA ma przenieść rozgrywkę na nowy poziom, w praktyce takie coś nie ma obecnie miejsca.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper