PS5 i PlayStation 5 - 2 DualSense i TV

W tę grę powinieneś zagrać, jeśli chcesz się przygotować na Rise of the Ronin

Grzegorz Cyga | 16.03, 16:00

Rise of the Ronin to najnowszy tytuł studia Team Ninja, który zmierza na PlayStation 5. Nowe dzieło twórców serii Ninja Gaiden czy Nioh zapowiada się jako coś, co nie tylko dostarczy rozrywki, ale i walorów edukacyjnych. Dlatego warto byłoby się do obcowania z tą grą przygotować. 

Nie da się nie zauważyć, że od kilku lat trwa moda na popkulturowe dzieła osadzone w feudalnej Japonii – spójrzcie na przykład na popularność serialu Szogun. W naszej branży najlepszym przykładem jest Ghost of Tsushima, po której wiele studiów zapragnęło mieć podobny tytuł w swoim portfolio. Tytułem, o którym można powiedzieć „mamy Tsushimę w domu” jest właśnie Rise of the Ronin.  

Dalsza część tekstu pod wideo

Patrząc na niego pod kątem settingu czy typu gry trudno nie zauważyć podobieństw.  Jednak to tylko powierzchowne porównanie, ponieważ nadchodzący exclusive jest osadzony w innym, ważnym dla historii Japonii czasie. Mianowicie podczas końca ery Bakumatsu, który miał miejsce prawie 600 lat po najeździe Mongołów.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by podejść do Rise of the Ronin z marszu jak do każdej innej gry. Jednakże twórcy położyli spory nacisk na to, aby to był tytuł oparty na prawdziwych wydarzeniach i zwrócił uwagę graczy na tyle, aby nie tylko poszerzyć ich wiedzę, ale i zainteresować historią Kraju Kwitnącej Wiśni. Z tego powodu część osób może uznać, że podchodząc 22 marca do Rise of the Ronin, dobrze będzie mieć już jakieś przygotowanie do tematu.

Okazuje się, że era Bakumatsu jest dość popularnym okresem i powstało sporo filmów oraz seriali, które przedstawiają te wydarzenia. W przypadku gier też można znaleźć kilka pomocnych pozycji, lecz jeśli chcemy znaleźć produkcje, które będą podobne także pod kątem rozgrywki to sytuacja może wydawać się trudniejsza. 

Jest jednak jedna gra, z którą można się obecnie bez trudu zapoznać i może dać niezłe przygotowanie do Rise of the Ronin, a nawet pozwoli porównać obie produkcje pod kilkoma względami. Mam tu na myśli Like a Dragon: Ishin, czyli dostępny na PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One, Xbox Series X|S oraz PC remake Yakuzy: Ishin wydanej pierwotnie 10 lat temu tylko w Japonii. 


Ta sama historia zaprezentowana z dwóch różnych perspektyw

W Rise of The Ronin będziemy bezimiennym samurajem, który będzie świadkiem wydarzeń doprowadzających do końca szogunatu. Z czasem będzie musiał opowiedzieć się po którejś ze stron, a na swej drodze spotka historyczne postacie takie jak np. Sakamoto Ryoma. Natomiast Like a Dragon Ishin pozwoli się w niego wcielić i być istotnym czynnikiem dla prezentowanych zdarzeń. Co prawda na początku mamy do czynienia z popularną dla serii Yakuza kliszą polegającą na wrobieniu w morderstwo, lecz jest to zabieg, który ma nas wprowadzić i wrzucić w objęcia większej sprawy.


Te same miasta pomogą ci się rozeznać i poczuć jak w domu

Cała gra RGG Studio jest skonstruowana tak, aby osoba grająca, a w szczególności znająca serię, nie czuła się wyobcowana. Z tego powodu Ishina można pochłaniać jak kolejną część serii Yakuza/Like a Dragon. Tym bardziej że istotne informacje są przemycane nienachalnie, a akcja dzieje się w obecnym w Rise of the Ronin mieście Kyoto. Co prawda w Like a Dragon: Ishin zostało ucharakteryzowane tak, aby poruszanie się po jego dzielnicach przypominało Kamurocho czy Sotenbori. Jednak myślę, że gdy gracze zaznajomieni z interpretacją Ryu Ga Gotoku Studio trafią do Kyoto w Rise of The Ronin poczują się, jakby wrócili do domu. Z kolei trafiając do Yokohamy, która pojawiła się w kilku ostatnich częściach, będą mogli porównać, jak wiele się zmieniło na przestrzeni lat.  


Tutaj też jesteś samurajskim rewolwerowcem

Kiedy spojrzymy na Like a Dragon: Ishin i Rise of the Ronin to można uznać, że od strony rozgrywki nie posiadają zbyt wiele wspólnego, a pewne elementy w produkcji od RGG Studio zostały nieco podkręcone, aby nadal być grą z serii Yakuza/Like a Dragon. Jest w tym sporo racji i bardziej by pasowało zestawiać Ronina z Ghost of Tsushima. Zwłaszcza gdy zwrócimy uwagę na to, że deweloperzy niespecjalnie chwalili się opcjonalnymi aktywnościami. Prawdopodobnie dlatego, że otwarty świat w grze Team Ninja nie będzie tak bogaty w poboczne atrakcje, a bardziej będzie przypominać współczesne produkcje, w których mamy zadania do wykonania i posterunki do wyczyszczenia, a cała reszta to ozdobna makieta. 

Tym, co może się wydać naprawdę podobne, jest system walki. Co prawda, sama mechanika pojedynków raczej będzie przypominać mix Sekiro: Shadows Die Twice i Ghost of Tsushimy, lecz mam tu na myśli sam fakt tego, że w Rise of The Ronin i Like a Dragon: Ishin mamy kilka styli do wyboru. 

Like a Dragon: Ishin również jest grą, w której naszą główną bronią jest katana, choć możemy skorzystać też z rewolwerów, a nawet z obu narzędzi naraz. Oczywiście korzystanie z pukawek w produkcji RGG Studio będzie bardziej zręcznościowe niż w Roninie, ale myślę, że równie satysfakcjonujące. Zwłaszcza jeśli się przyjrzymy na sposób poruszania samurajem, gdyż porównując te gry pod kątem animacji widać, że korzystają z podobnych ruchów. Dlatego zagranie w Like a Dragon: Ishin i Rise of the Ronin (najlepiej zaraz po sobie) pozwoli zweryfikować, kto lepiej odrobił pracę domową z wierności historycznej.

Sam się na tym łapię już teraz, bo oglądając materiały promocyjne Rise of the Ronin próbowałem rozpoznać, kto jest kim czy też przyglądałem się strojom, jakie noszą poszczególne frakcje. I to mimo tego, że mam świadomość, iż Like a Dragon: Ishin jest czymś na wzór teatru telewizji i wykorzystane są modele postaci z głównej serii, a pod kątem opowieści oraz rozwiązań gameplayowych był protoplastą Yakuzy 0.

Grając poszerzysz horyzonty

Uważam, że warto sięgnąć po obie produkcje nie tylko dlatego, że będzie można je próbować porównać, ale przede wszystkim to pozwoli mieć szerszy obraz wydarzeń. Dziś gry są potężnym medium i często się zdarza, że po zagraniu w jakąś produkcję opowiadającą prawdziwą historię zaczynamy szukać informacji, by się dowiedzieć więcej i zgłębić temat lub po prostu pogłębić swoją immersję. Mam nadzieję, że tak będzie i w tym przypadku.

Wierzę również, że dacie szansę Like a Dragon: Ishin. Jednak jeśli nie, bo na przykład macie go już za sobą, to zachęcam was do dzielenia się swoimi typami na podobne produkcje, z którymi warto się zapoznać przed Rise of the Ronin lub by podtrzymać zainteresowanie tematem.

Grzegorz Cyga Strona autora
cropper