Dead Space Remake

TOP 5 gier, które przeszedłem, ale bez uśmiechu na twarzy

Mateusz Wróbel | 02.03, 14:00

Myślę, że każdy z nas ma przynajmniej kilka gier, które rozpoczął, a w trakcie przechodzenia zaczęły go nużyć. I zamiast odłożyć je na półkę, to uznał, że lepiej będzie się trochę pomęczyć z danymi tytułami i odhaczyć je, nawet jeśli nie sprawiało nam to przyjemności. Do tej grupy zaliczam się również ja, który przedstawię niżej 5 produkcji, do których przejścia musiałem się w pewnym momencie zmuszać. Oto one:

Dead Space

Dalsza część tekstu pod wideo

Zestawienie otworzy Dead Space. Odświeżenie Electronic Arts miało lekko pod górkę, bo miesiąc przed debiutem na rynku pojawiło się The Callisto Protocol, które bądź co bądź, zaoferowało kilka ciekawych rozwiązań gameplayowych, a przy tym najwyższej klasy oprawę graficzną. Finalnie Dead Space totalnie mi nie podeszło, starcia zaczęły nużyć już na początku zabawy, historia nie trzymała w napięciu, a do tego mierzyłem się z wieloma problemami technicznymi związanymi z artefaktami graficznymi, ciągłym budowaniem shaderów czy wyrzucaniem gry do pulpitu. Tejże przygody Isaaca Clarke'a nie będę zbyt dobrze wspominał.

Sniper Elite 5

Nigdy nie byłem wielkim fanem przygód Karla Fairburne'a. Nie dlatego, że deweloperzy ze studia Rebellion nie potrafili dostarczyć ciekawego modelu strzelania (bo ten jest wyśmienity), ale ze względu na sporo archaicznych rozwiązań w zabawie i ogólnie wszelakiej toporności. W przypadku piątej głównej części doszły do tego otwarte tereny z większą ilością celów, co akurat tej marce w mojej opinii totalnie nie podpasowało. Twórcy powinni zmienić silnik graficzny, aby w kolejnej odsłonie uniknąć okropnej grafiki, mimiki czy możliwości gameplayowych.

Gotham Knights

Warner Bros. Games nie ma szczęścia w tej generacji konsol do gier wideo. Niedawno wydane Suicide Squad: Kill the Justice League okazało się przeogromną porażką, o której już prawie wszyscy zapomnieli, a około półtora roku temu wydało Gotham Knights, które może i nie było aż taką kichą, jak wspomniany przed chwilą "multiak", ale do dobrej produkcji wiele mu brakowało. Nijaka fabuła, bohaterowie niepotrafiący postawić kropki nad "i", pusty świat, a do tego ograniczenia występujące w wersjach konsolowych PS5 oraz Xbox Series X, przez co posiadacze tychże sprzętów zostali skazani na 30 klatek na sekundę... Ta produkcja była naprawdę słaba.

Killzone Shadow Fall

Do Killzone Shadow Fall podchodziłem przynajmniej trzy razy. Przy pierwszych dwóch odpadałem przy misjach na bardziej otwartych terenach, gdzie oprócz realizowania głównego celu mogliśmy pobiegać choćby po zalesionym terenie i powybijać kilku dodatkowych wrogów. Tytuł w mojej opinii wiele stracił na rzeczonych otwartych miejscówkach, bo akcja gry była wtedy spowalniana. Dodatkowo dla mnie było uciążliwe przechodzić ją w 30 FPS-ach - wszak to strzelanka, w której dzieje się bardzo dużo i każde ćwierć sekundy ma tutaj ogromne znaczenie w kontekście reakcji na ruchy wrogów.

Saints Row

Saints Row określane jako reboot marki nie było złą grą. Czasami tytuł potrafić wywołać uśmiech na twarzy, zapewnić solidną zabawę w trybie kooperacji ze znajomymi, ale ogólnie rzecz biorąc aktywności, które zaserwowało studio Volition po kilku godzinach rozgrywki potrafiły nużyć swoją powtarzalnością. Do tego tytuł pod względem technicznym wypadał po prostu tak sobie. Saints Row było więc niczym nadzwyczajnym, choć przyznaję, że pod koniec fabuły musiałem się już zmuszać do eliminowania kolejnych setek wrogów, aby dobrnąć do napisów końcowych.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper