Harry Potter

Najlepsze gry na podstawie filmu - nie ma ich wcale tak wiele, ale kilka warto wyróżnić

Maciej Zabłocki | 10.01, 22:00

Gdy mówimy o adaptacjach, zazwyczaj myślimy o filmach stworzonych na podstawie gier. Tak było w przypadku Mario Bros, tak też było z Warcraftem czy Uncharted. Nie od dziś jednak wiadomo, że gdy pójdziemy w drugą stronę, to dobrych gier bazujących na filmach nie pojawiło się zbyt wiele. Zwykle powstają one w pośpiechu, motywowane popularnością tematu, są przy tym kreowane przez małe studia z niewielkim doświadczeniem, a co za tym idzie, wypluwane z wieloma niedoróbkami i problemami. 

Na szczęście pojawiło się kilka perełek, które warto przytoczyć. Nie ma ich znowu tak wiele, a jak robiłem szczegółowy research na ten temat, to przyznam, że w ostatnich latach nie pojawiło się nic ciekawego. Może Avatar mógłby pretendować do tego miana, ale jego historia jest odrębnym materiałem, chociaż to nadal kanoniczna opowieść, a stworzone na jej potrzeby postacie czy zwierzęta mogą zostać wykorzystane w kolejnych odsłonach filmowej serii. Bardziej mam na myśli gry, w których dosłownie odtwarzamy fabułę z filmu. Grałem w kilka z nich i do dzisiaj wspominam fantastycznie. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Dlaczego adaptacje growe są tak trudne do zaprojektowania? Wszystkiemu jest winien czas, ale też i ograniczone pole manewru. Gra powinna wykorzystywać wolność i swobodę twórczą. Tymczasem, gdy projektowana jest "na szybko" i zamknięta w pewnych ramach, należy dobudować mechaniki do wymyślonych lokacji i postaci. To już spore wyzwanie, a żeby to jeszcze uczynić ciekawym, to już w ogóle problem niemal nie do przeskoczenia. 

Enter The Matrix (2003)

Enter the Matrix logo

To jedna z pierwszych gier, która przyszła mi do głowy i zarazem tytuł, od którego nie mogłem się oderwać. Chociaż scenariusz nie jest może tak bezpośrednią adaptacją, jaką mam tutaj na myśli, to jednak w dużej mierze odnosi się do filmu "Matrix: Reaktywacja", poruszając też wątki z Animatrixa. Twórcy swego czasu podkreślali, że za fabułę odpowiadają bracia Wachowscy, pisząc ją specjalnie na potrzeby tej gry. Trafiły tu rozszerzone sekwencje z filmu (w tym pościg na autostradzie), a My mogliśmy kierować między innymi losami Niobe, latać statkiem Zionu czy korzystać ze spowalniania czasu. Był tu także niesamowity klimat i mimo, że produkcja słabo się zestarzała, to wracam do niej z dużym sentymentem. Grając w to ponad 20 lat temu byłem absolutnie zachwycony, ale wtedy też "leciałem" na fali popularności Matrixa, którego do dziś jestem wielkim fanem. 

Harry Potter i Kamień Filozoficzny (2001)

Harry Potter i Kamień Filozoficzny

Do tej gry wracam z dużym uśmiechem na ustach. Nie grałem w edycję na PlayStation, ale odpaliłem wersję na PC (która dość wyraźnie się różniła). W tamtych czasach byłem oczarowany, bo nie dość, że Harry Potter okazał się kapitalnym uniwersum, to z tej gry magia dosłownie wylewała się na wszystkie strony. Do dziś doskonale pamiętam przemierzanie korytarzy Hogwartu, podążając śladami książkowego pierwowzoru, mając na uwadze absolutnie wszystkie drobne detale i smaczki. Harry, Ron i Hermiona zostali odwzorowani na podstawie filmowych odpowiedników, podobnie zresztą jak cała reszta bohaterów. Uczyliśmy się nowych zaklęć, lataliśmy na miotle, walczyliśmy z przeciwnikami w różnych kombinacjach, a na końcu toczyliśmy bój z przebiegłym Voldemortem. Chętnie wróciłbym do tej gry i chyba niedługo to zrobię. 

Kroniki Riddicka: Ucieczka z Butcher Bay (2004)

Kroniki Riddicka

Chociaż nie chciałem uwierzyć w sukces tej gry, to ostatecznie Kroniki Riddicka okazały się bardzo udaną adaptacją. Znakomicie zagrał tu Vin Diesel, który paradoksalnie za swoją rolę w filmie zebrał wiele krytycznych opinii. Nie do końca się z nimi zgodzę, bo dla mnie Kroniki Riddicka mają swój klimat i są fajnym, chociaż mało ambitnym kinem. Ale nie zawsze trzeba oglądać same wyszukane produkcje. Wracając jednak do gry, zachwycająca była (jak na tamte czasy) grafika, bardzo fajne połączenie akcji z elementami skradania i prostego systemu questów. Spore wrażenie robiła atmosfera takiego wyobcowania (trochę nawiązująca do Dooma 3), elementy platformowe czy projekty przeciwników. Gra zebrała na PC średnią na poziomie aż 90%, co stawia ją na podium najlepszych adaptacji w dziejach naszej branży.

GoldenEye 007 (1997)

GoldenEye 007

Ten tytuł można śmiało określić mianem legendy, a do dziś ludzie do niej wracają w niezmienionej formie, choćby za sprawą N64 na konsoli Nintendo Switch. Nie zapomnę, jak chciałem w to zagrać jako dzieciak. Fabuła GoldenEye 007 w całości odnosi się do siedemnastego filmu z Jamesem Bondem, w którego wcielił się znakomity Pierce Brosnan. Za opracowanie pozycji odpowiadało wówczas Rare, projektując i wypuszczając ten tytuł w niespełna 2,5 roku. Gdy wydano grę w 1997 roku, minęły już przeszło dwa lata od premiery filmu. Oczekiwania społeczności i krytyków wobec GoldenEye 007 były bardzo mieszane, by nie powiedzieć - chłodne. Nikt nie spodziewał się wybitnej adaptacji, zresztą zupełnie mnie to nie dziwi.

Ależ to musiało być zaskoczenie, jak już wskoczyła na Nintendo 64 i okazała się absolutnie doskonałym FPSem. Sprzedaż przekroczyła aż 8 mln egzemplarzy, a średnia ocen wystrzeliła w kosmos i zatrzymała się na 96%. Myślę, że to najlepsza gra na podstawie filmu, jaka kiedykolwiek ujrzała światło dzienne. Nawet dziś, w swojej oryginalnej wersji, sprawia mnóstwo frajdy. Wtedy chwalono ją za szczegółową grafikę, świetne animacje, doskonały model strzelania i zróżnicowane poziomy. 

Spider Man 2 (2004)

Spider-Man 2

Ostatnią pozycją na mojej liście będzie Spider-Man 2 wydany w 2004 roku na PlayStation 2, Xboxa czy PC. Wersja blaszakowa była kompletnie odmienną produkcją, stworzoną przez inne studio na innym silniku (wypadła znacznie gorzej). Konsolowa edycja za to... aż mam ciary! Ależ to była dobra gra, wtedy to po prostu zbierałem szczękę z podłogi widząc, jakie kosmosy zaserwowali twórcy ze studia Treyarch. Walki z bossami dostarczały mnóstwo frajdy, były bardzo wymagające, ale przy tym widowiskowe (jak na tamte czasy oczywiście). Wiele radochy sprawiało też bujanie się po mieście, co zrealizowano z dużym rozmachem. Grafika dziś już może nie robi dużego wrażenia, a śmiganie na linie zostało znacznie lepiej zrealizowane przez Insomniac, to ja jednak wracam z dużą nostalgią do 2004 roku. To właśnie dzięki tej grze tak polubiłem się z człowiekiem-pająkiem. Średnia 83% nie jest może tak zachwycająca, jak w przypadku GoldenEye 007, niemniej to nadal dużo, jak na grową adaptację filmu. 

Źródło: Opracowanie własne
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper