Starfield

Gry, które rozpocząłem w 2023 roku, ale ich nie ukończyłem

Mateusz Wróbel | 29.12.2023, 20:00

2023 rok kalendarzowy to nie tylko wiele świetnych poznanych i jednocześnie ukończonych historii, przez co rozumiem przejście od A do Z takich hitów, jak Baldur's Gate 3, Alan Wake 2 czy Star Wars Jedi Survivor.

W minionych 12 miesiącach zacząłem również wiele pozycji, które z różnych względów nie byłem w stanie ukończyć. Czasami zaważył brak czasu i nawał świeżych premier, a w innych przypadkach zaczęło wkradać się przejedzenie materiałem lub nuda spowodowana niską jakością gry. Oto obiecane pozycje:

Dalsza część tekstu pod wideo

Scars Above

Zestawienie otworzy Scars Above, które jest przygodową grą akcji od małej ekipy Mad Head Games. Tytuł tak naprawdę nabyłem kilka tygodni temu, przeszedłem przez prolog i wylądowałem na nieznanym terenie, a następnie zacząłem ogrywać... Avatar Frontiers of Pandora. W tym przypadku zaważył wyłącznie brak czasu i do Scars Above na pewno będę próbował wrócić, choć szczerze powiedziawszy, sam początek nie zaintrygował mnie jakoś szczególnie, aby jak najszybciej ponownie odpalić tę pozycję na konsoli.

Mass Effect Edycja Legendarna

Powoli i do przodu - kolejne podejście do trylogii Mass Effect musi zakończyć się przed premierą nowego Mass Effecta, więc mam na to jeszcze kilka lat. W poprzednim roku wymaksowałem pierwszego Mass Effecta, zdobywając przy tym platynę. Niestety w 2022 roku nie znalazłem aż tyle czasu, aby to samo uczynić z Mass Effect 2 - zatrzymałem się mniej więcej w połowie fabuły, gdy otrzymujemy możliwość wykonywania misji lojalnościowych. Trylogia wciąga tak jak przy poprzednich przejściach, ale z racji tego, iż znam ją już na wylot, nie czuję pośpiechu, aby jak najszybciej ją odhaczyć.

Dragon Age Inkwizycja

Nie potrafię zliczyć, ile razy podchodziłem już do Dragon Age Inkwizycji. Produkcja zawsze ciekawi mnie swoim prologiem, gdy poznajemy podstawy, lecz potem po dotarciu do pierwszego, leśnego świata, gdzie mamy nawał zadań pobocznych (niegrzeszących wysoką jakością), zaczyna wkradać się niesamowita nuda. A następnie przychodzą inne, niemalże zawsze ciekawsze gry, tym samym odsuwając Dragon Age Inkwizycję na boczny tor. Gdy jednak znajdę dodatkowy czas, to myślę, że chętniej usiądę do dwóch wyżej wymienionych tytułów, aniżeli ostatniego DA.

Lords of the Fallen

Przeogromnym fanem soulslike'ów nie jestem, ale Lords of the Fallen od rodzimego CI Games na materiałach promocyjnych bardzo mocno zachęcał. Gdy jednak usiadłem do gry, miałem do czynienia ze spadkami wydajności, a do tego dość - jak dla mnie, a więc fana szybkich, pełnych akcji pojedynków - toporną walkę, zrezygnowałem z ogrywania hitu z zeszłych miesięcy mniej więcej chwilę po starciu z drugim bossem. Tak naprawdę o Lords of the Fallen zdążyłem już zapomnieć i gdyby nie ta lista, nawet przez myśl by mi nie przeszło, aby wrócić do tegoż soulslike'a.

Trek to Yomi

Z Trek to Yomi wytrzymałem sporo, bo tak naprawdę odpadłem na dwóch ostatnich rozdziałach. Mimo tego, że sama historia jest bardzo krótka, to i tak w trakcie kilkugodzinnej przygody potrafiła wkraść się przeogromna monotonia. System walki totalnie do mnie nie trafił, doceniał bardziej szczęście niż umiejętności gracza, a do tego nietypowa oprawa wizualna inspirowana monochromatyczną grafiką... totalnie nie trafiło to w moje gusta.

Life is Strange: Before the Storm

Będąc ogromnym fanem Life is Strange, gdzie poznawaliśmy historię Max oraz Chloe, postanowiłem w końcu nadrobić Before the Storm, które pokazuje historię również z perspektywy Rachel - zaginionej dziewczyny z "jedynki". Z racji tego, że pierwsze LiS ukończyłem dobre 6-7 lat temu, prequel owej gry nie potrafił mnie zaintrygować swoją opowieścią. Kojarzyłem masę postaci, motywy związane z rodzicami i szkołą, ale sama opowieść nie była - jak sobie to założyłem w głowie - tak spójna, gdybym usiadł do niej 5-6 lat temu. W tym przypadku wkradła się po prostu nuda, bo na dzisiejsze standardy Life is Strange Before the Storm ma masę archaicznych rozwiązań w porównaniu z choćby Detroit Become Human.

Filary Ziemi

W przypadku The Pillars of the Earth nie ma co się zbytnio rozpisywać, bo sprawa wygląda dość podobnie, jak w przypadku Life is Strange Before the Storm. Nie jest to świeża produkcja, więc wiele rozwiązań po prostu męczy, jak sterowanie bohaterem, wybieranie wskazówek itp. W tej średniowiecznej historii mam pierwszy rozdział za sobą, tytuł wciąż jest zainstalowany na dysku i myślę, że 2 pozostałe epizody prędzej czy później przejdę, bo mimo wszystko historia ta bardziej mnie zaintrygowała (po pierwszych godzinach) swoją tajemniczością i mnogością wyborów, niż ta związana z Chloe oraz Rachel.

Starfield

Na sam koniec zostawiłem mój największy zawód 2023 roku, a więc Starfielda. Po grze oczekiwałem naprawdę sporo - mowa o intrygującej fabule pełnej zwrotów akcji, ciekawych zadań pobocznych, dynamicznej walki, dobrze zaprogramowanego AI, zrobionej z jajem optymalizacji czy lokacji, które byłyby ciekawie wypełnione. Czy coś z tych rzeczy zostało zrealizowane na bardzo dobrym poziomie? Być może questy frakcji i poniekąd obszary, które eksplorujemy, ale wyłącznie pod warunkiem, iż myślimy o tych zaludnionych miejscach (tzw. HUB-ach), bo bieganie po planetach potrafiło nużyć już po kilku godzinach. W Starfielda na pewno jeszcze kiedyś zagram, gdy Bethesda przygotuje wiele obiecanych nowości i być może wtedy produkcja stanie się dla mnie bardziej przystępna. Na pewno nie jest to jednak sci-fi nastawione na fabułę, o której gracze mogliby rozmawiać przez wiele kolejnych lat, jak dzieje się to dzisiaj w przypadku Mass Effecta. Teraz moje oczy są zwrócone w kierunku Exodus, które być może wypełni pustkę w tym gatunku.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper