Avatar Frontiers of Pandora - walka

Graliśmy w Avatar: Frontiers of Pandora. Ubisoft łączy Far Cry z Horizonem i wizją Jamesa Camerona

Wojciech Gruszczyk | 30.10.2023, 17:01

Francuska korporacja na przestrzeni lat stworzyła kilka znakomitych IP, ale Ubisoft postanowił sięgnąć po świat znany z wielkiego ekranu. Twórcy The Division otrzymali w swoje ręce uniwersum Jamesa Camerona i opracowali niezwykle ciekawą propozycję. Czy jednak Avatar: Frontiers of Pandora ma szansę na sukces? Poznajcie nasze pierwsze wrażenia.

W 2023 roku na rynku systematycznie debiutują mocne gry od deweloperów i wydawców z całego świata. Grudzień to zazwyczaj spokojniejszy miesiąc, podczas którego nie mamy okazji grać w wielkie tytuły z segmentu AAA, jednak tym razem właśnie na sam koniec roku Ubisoft zaoferuje graczom Avatar: Frontiers of Pandora.

Dalsza część tekstu pod wideo

Korporacja zaprosiła naszą redakcję na przedpremierowy test Avatar: Frontiers of Pandora, podczas którego otrzymaliśmy dostęp do fragmentu gry – deweloperzy zapewnili kilka głównych i pobocznych misji, a w trakcie wydarzenia mogłem się przekonać, w jaki sposób Ubisoft wykorzystał spuściznę Jamesa Camerona, by zrealizować swoją przygodę.

Na pierwszy rzut oka? Avatar: Frontiers of Pandora zachwyca

Avatar Frontiers of Pandora - eksploracja

Ubisoft zaserwował dziennikarzom szybki wstęp, a następnie miałem okazję chwycić do ręki kontroler, by pobiegać po Pandorze i już od pierwszej chwili zostałem oczarowany jednym elementem – deweloperzy wykonali kawał znakomitej pracy, by wrzucić gracza w sam środek świata, który dotychczas mogliśmy obserwować w dwóch genialnych filmach Jamesa Camerona.

Pandora jest dosłownie namacalna i choć początkowo nie byłem przekonany do rozgrywki w pierwszej osobie, to jednak biorąc pod uwagę okoliczności... ma to faktycznie sens. Ubisoft nie zaserwował nam początku opowieści, a na start dosłownie wylądowałem pomiędzy kilkoma drzewkami i krzaczkami – na początek przez kilkanaście minut nie wykonywałem żadnej misji, a po prostu biegałem po krainie, obserwowałem poruszające się liście, wpadałem w kolejne pułapki zastawione przez okoliczną florę lub gnałem za coraz to większymi zwierzakami. W Avatar: Frontiers of Pandora z każdej strony jesteśmy atakowani barwną roślinnością i pod względem designu świat robi ogromne wrażenie. Pewnie nie wszyscy docenią pracę Ubisoftu, ale jeśli w ostatnich latach zakochaliście się w wizji Jamesa Camerona, to... poczujecie się w tym miejscu naprawdę wyjątkowo.

Avatar Frontiers of Pandora - bohaterowie

Głównym bohaterem przygody jest Na'vi, który jako dziecko został porwany przeze RDA i następnie wyszkolony na żołnierza – po 15 latach protagonista wraca do normalnego życia, ale okoliczności nie są dla niego łaskawe i musi udowodnić wartość swojej rasie, by następnie zebrać jednostki i móc walczyć z Resources Development Administration... i wspominam o tym nie z powodu samej opowieści, ponieważ scenariusz trudno docenić po trwających odrobinę ponad 2 godziny testach, ale muszę w tym miejscu docenić deweloperów za zmyślne poradzenie sobie z tematem samej postaci. Protagonista od początku błyskawicznie wspina się na drzewa, przytrzymując klawisz możemy wykonać wysoki skok, a gdy połączymy go z kucaniem to w płynny i dynamiczny sposób pokonujemy kolejny fragment mapy. Na'vi wyszkolony przez RDA i zaoferowane graczom przez Ubisoft to wojownik, który świetnie radzi sobie z eksploracją świata.

Pragnę jednak podkreślić, że nie oceniam samej grafiki – tę trudno chwalić grając za pomocą streamingu – jednak Avatar: Frontiers of Pandora wyróżnia się barwnym, w wielu miejscach niezwykle klimatycznym designem, który powinien znakomicie prezentować się na odpowiednim sprzęcie. Spędzając w Pandorze kolejne minuty miałem poczucie, że właśnie tak powinna prezentować się produkcja w uniwersum Jamesa Camerona – w tym miejscu Ubisoft oferuje graczom oczekiwane doświadczenie.

Avatar: Frontiers of Pandora to Far Cry w świecie Jamesa Camerona?

Avatar Frontiers of Pandora - rywalizacja

W pierwszej misji Avatar: Frontiers of Pandora otrzymałem za zadanie zebranie kilku roślin i choć początkowo sądziłem, że nie będzie to specjalny problem, to jednak Ubisoft pokazał mi ważny aspekt gry – twórcy nie chcą nas trzymać za rączkę. W trakcie rozgrywki otrzymałem swobodę biegania po świecie i musiałem znaleźć jeden owoc na gigantycznej mapie... nie było to łatwe zadanie i szczerze mówiąc obawiam się, że niektórzy gracze mogą poczuć się po prostu zagubieni. Rozmawiałem z innymi dziennikarzami i oni również czuli, że francuska korporacja chce wrzucić graczy na bardzo głęboką wodę. Gdy udało mi się uporać z tym zadaniem, to następnie zobaczyłem świetnie wyglądający przerywnik CGI – bohaterowie niezależni Avatar: Frontiers of Pandora nie prezentują się wybitnie w trakcie normalnej eksploracji świata, ale gdy podchodzimy do postaci i włącza się filmik to każda ze scen wygląda znacznie lepiej. Postacie nabierają odpowiedniego wyglądu, a łatwo dostrzec na ich ubraniach zróżnicowane szczegóły.

W drugiej misji Ubisoft pokazał, że Avatar: Frontiers of Pandora zaoferuje nam coś więcej niż bieganie po drzewkach i szukanie jedzenia, ponieważ deweloperzy pozwolili mi na początku przeprowadzić małe dochodzenie związane ze śmiercią kilku żołnierzy RDA, by następnie moim zadaniem było podążanie za strugą paliwa lotniczego (widoczny przez zmysł Na'vi), by ostatecznie móc wziąć udział w pierwszej walce. Główny bohater od początku posiadał między innymi karabin oraz łuk, a oddział RDA składający się z kilku maszyn i piechurów nie okazał się specjalnie wymagający – wystarczyło za pomocą umiejętności podświetlić postać, znaleźć jej słaby element, by następnie trzema strzałami ucelować zbiornik z paliwem i pozbyć się oponentów. Podobnie zresztą wyglądała sytuacja w momencie, gdy miałem okazję walczyć ze zwykłymi żołnierzami – starcia w trakcie testów nie były specjalnie wymagające.

Nawet w ostatniej z prezentowanych misji, gdzie miałem okazję wskoczyć do dużej bazy RDA, Avatar: Frontiers of Pandora nie zapewnił większego wyzwania – wystarczyło zachodzić wrogów z odpowiedniej strony, używać zmysłu do dostrzeżenia oddziałów z oddali i metodycznie eliminować następne oddziały. Oczywiście sytuacja działa w dwie strony i Na'vi nie posiada wyjątkowego pancerza, więc dwie skuteczne salwy sprawiały, że musiałem rozpoczynać fragment od checkpointu, jednak wystarczyło zwolnić, by bez przeszkód zrealizować zadanie. Podczas walki gameplay naprawdę przypomina Far Cry, jednak zamiast kolejnych szaleńców z sekty, mamy okazję walczyć z żołnierzami, którzy pragną wydobywać cenne surowce z Pandory. Ubisoft w tym miejscu nie może za wiele zrobić – rozgrywka nie oferuje złego doświadczenia, jednak bez wątpienia wśród graczy pojawią się skojarzenia, które nie bez powodu powtarzają się od pierwszej prezentacji gry.

Avatar: Frontiers of Pandora zapewni największy świat w historii Ubisoftu

Avatar Frontiers of Pandora - starcie w powietrzu

Zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie trzecia misja, podczas której musiałem udowodnić swoją wartość i na początku wspiąć się na wysokie szczyty Pandory, by następnie ujarzmić Zmorę górską. Ubisoft oferuje doświadczenie żywo wyjęte z „Avatara”, ponieważ na początku eksplorujemy wielką lokację, wspinamy się po kolejnych konarach, wykorzystujemy zmysły do odnalezienia odpowiedniej drogi, a spotykając skrzydlatą bestię przypominającą smoka musimy ją dosłownie udobruchać. Ubisoft kilkukrotnie korzysta z typowych, wyreżyserowanych scenek, więc ostatecznie i tak musimy dojść do finałowego miejsca, by właśnie w tej lokacji móc poskromić zwierzynę, ale... quest zrobił na mnie duże wrażenie.

Szczególnie w momencie, gdy miałem dosłownie wskoczyć w przepaść, by następnie zawołać Zmorę i wylądować na jej plecach – dopiero w tym momencie dostrzegłem, jak gigantyczny świat zrealizował Ubisoft. Avatar: Frontiers of Pandora zaoferuje graczom zdecydowanie największą mapę w historii tej korporacji, ponieważ w tym wypadku nie tylko eksplorujemy kolejne tereny w poziomie, ale istotny dla Ubisoftu jest również pion. Twórcy zapewnili nam swobodną eksplorację, więc możemy latać z jednego miejsca na drugi, ale także bardzo istotne jest patrzenie w górę.

W trakcie jednej misji miałem spotkać ważną postać, więc w kilka minut doleciałem do wyznaczonej lokacji, by następnie stać pod wielkim drzewem i niczym Marcin Najman krzyknąć „Ludzie przecież nikogo tutaj nie ma” – dopiero po chwili zorientowałem się, że tak naprawdę nad moją głową jest gigantyczny świat. W Avatar: Frontiers of Pandora w każdym momencie możemy przywołać wierzchowca, by następnie latać po kolejnych wyspach i w tym wypadku wielu graczy poczuje się, jak Jake Sully, który w pierwszym „Avatarze” nie tylko miał okazję poznać zwyczaje Na'vi, ale przede wszystkim doświadczał tego świata.

Avatar Frontiers of Pandora - okiełznanie

Na grzbiecie Zmory podróżowałem po fragmencie mapy i także w tym miejscu muszę odwołać się do pierwszego filmu Jamesa Camerona z tego uniwersum – francuska korporacja zadbała o świetne zaprezentowanie mgły, z której wyłaniają się kolejne wyspy lub następne fragmenty Pandory. Deweloperzy długo pracowali nad zrealizowaniem tej wizji, ale w kilku momentach poczułem, że Ubisoft stworzył tę planetę dla wiernych fanów tego IP.

Świat jest jednak naprawdę gigantyczny – w trakcie testów mieliśmy dostęp wyłącznie do fragmentu mapy, ale wchodząc do menu i oddalając widok, poczułem, że Avatar: Frontiers of Pandora będzie mógł dosłownie przytłoczyć skalą. Jeśli deweloperzy zapewnią odpowiednie, dodatkowe atrakcje, to wielu sympatyków tego uniwersum spędzi w grze dziesiątki godzin – nawet dla samej eksploracji oraz dodatkowych zadań. Podczas rozgrywki miałem okazję walczyć z napotkanymi oddziałami RDA, mierzyć się ze zwierzyną (Ubisoft w tym miejscu również uśmiecha się do Jake'a), ale także uwalniać okoliczną faunę – pod tym względem to dość klasyczna propozycja francuskiej korporacji.

Avatar: Frontiers of Pandora ma w sobie cząstkę Horizona

Avatar Frontiers of Pandora - bohater

W Avatar: Frontiers of Pandora nie zabrakło elementów, które systematycznie pojawiają się w grach Ubisoftu – w trakcie opowieści będziemy zbierać następne elementy ekwipunku (pancerz, naramiennik, pas, obuwie, okrycie głowy), a jednocześnie do koła wyboru możemy przypisać łącznie sześć broni. Przedmioty oferują różnorodne statystyki i przykładowo ubranie pozwala zwiększyć życie, ale podczas testów nie miałem okazji natrafić na nowy sprzęt.

Mogłem natomiast wykupić kilka umiejętności – Ubisoft przygotował klasyczne drzewka, w których możemy poprawić możliwości bohatera w walce, tworzeniu przedmiotów lub polowaniu. Twórcy nie oferują większych innowacji, ale przykładowo pozwalają poprawić siłę bohatera lub zwiększyć liczbę noszonej amunicji. Dość niespodziewanie sam crafting w Avatar: Frontiers of Pandora przypomniał mi o serii Horizon od PlayStation. Wszystko za sprawą samej rozgrywki z łukiem w ręku – Na'vi biegając po Pandorze może systematycznie zbierać kolejne elementy świata, z których następnie przygotowujemy przykładowo strzały. System działa identycznie, jak w tytule Guerrilla Games, więc otwieramy koło wyboru, gdzie mamy dostęp do sprzętu, a następnie za pomocą jednego przycisku tworzymy amunicję. Mechanika strzelania jest bardzo zbliżona do przygody Aloy i mam wrażenie, że gdyby Ubisoft w swojej grze zdecydował się na trzecioosobową kamerę, to moglibyśmy mówić o wielu bezpośrednich porównaniach z Horizonem.

To co jednak spodobało mi się w Avatar: Frontiers of Pandora, to faktyczne poczucie, że gracz jest „małym Na'vi w wielkim świecie”. Biegając po krainie dosłownie widzimy, jak Pandora reaguje na nasze działania – pamiętacie zaskoczenie Jake'a, gdy rośliny uciekały przed jego dotykiem? W grze Ubisoftu choć trafiamy do zupełnie nowego regionu planety, to jednak bez problemu napotkacie na znane z wielkiego ekranu okazy. Kapitalnie w trakcie rozgrywki wypada samo bieganie po drzewach, po których możemy dosłownie skakać, by przedostać się do następnych fragmentów mapy – skala jest w tym wypadku naprawdę gigantyczna, co sprawia, że duża postać bez przeszkód wchodzi na drzewo, które otrzymało naprawdę wielki rozmiar. Gameplay jest trochę „drewniany” (podczas eksploracji świata oraz latania), co pewnie dobrze kojarzycie z innych pierwszoosobowych pozycji francuskiej korporacji, jednak ostatecznie czuć tutaj naprawdę przyjemne doświadczenie – szczególnie pozytywne wrażenia są związane właśnie przez samą Pandorę. Twórcom udało się zrealizować ciekawy świat, który może dla wielu graczy (fanów IP) okazać się zdecydowanie najważniejszym elementem gry.

Czy Avatar: Frontiers of Pandora ma własną duszę?

Ubisoft może na koniec roku zaoferować graczom naprawdę ciekawy tytuł. Avatar: Frontiers of Pandora nie będzie przyjemnością dla każdego, niektórzy znajdą tutaj sporo z serii Far Cry, kolejni mogą powiedzieć, że Ubisoft poszedł drogą studia Guerrilla Games, ale ostatecznie wszyscy zostaną zaskoczeni skalą świata.

To Pandora będzie głównym atutem produkcji Ubisoftu, co w pewien sposób wpisuje się w założenia samego uniwersum – James Cameron nie kupił nas świetnie napisaną i wielowątkową historią, ale właśnie planetą pełną cudów, stworzeń i bujnej roślinności. Wiele w przypadku ocen oraz samego odbioru będzie zależeć od opowieści, ponieważ trzygodzinne widowisko może nas ekscytować samą koncepcją uniwersum, ale gra potrzebuje czegoś więcej. W naszej branży nawet najpiękniejsze i największe światy nie zapewnią odpowiednich wrażeń, gdy deweloperzy nie zaoferują dobrej rozgrywki... a czy Ubisoft będzie potrafił zaangażować graczy przez kilkanaście godzin? Przekonamy się już wkrótce.

Jestem jednak pewien, że fani wizji Jamesa Camerona, który spędzili w kinach wiele godzin, by czerpać garściami z Pandory i doświadczać jej uroków, nie mogą przejść obojętnie obok Avatar: Frontiers of Pandora.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Avatar: Frontiers of Pandora.

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper