Metal Gear Solid 4

Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots - zwieńczenie, które wymaga naprawy

Krzysztof Grabarczyk | 23.09.2023, 18:00

Na ten projekt czekano dekadę. Dziesięć lat po debiucie Metal Gear Solid na PlayStation, przyszła kolej na finał wielkiej serii od Kojima Productions. Choć była dostępna wiele lat przed wejściem Sony w sektor gier wideo, bo debiutowała w erze ośmiobitowej, jej popularność mocno wystrzeliła za sprawą opracowanej i wydanej w 1998 roku produkcji. Po części drugiej i trzeciej Kojima stał się gwiazdorem i jedną z najbardziej szanowanych person w branży elektronicznej rozrywki. Nic dziwnego, że każdą jego obietnicę media brały całkiem serio. Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots stało się kulminacją wielkich zapowiedzi z ust jeszcze większego nazwiska.

Pierwszą niespełnioną obietnicą Kojimy-sana był już sam fakt reżyserowania Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots. Po zamknięciu prac nad Metal Gear Solid 3: Snake Eater twórca przyznał, że odchodzi na reżyserską emeryturę. Cóż, ostatecznie jego nazwisko widnieje już na okładce gry, zaś w trakcie przygody ujrzeliśmy je nie raz, nie dwa. W ramach żartu nowego reżysera podpisano jako Alan Smithee, co w rzeczywistości jest pseudonimem reżyserów, którzy nie chcą podpisać nazwiskiem filmu zbyt odbiegającego ich autorskiej wizji. Reżyserem Guns of the Patriots miał zostać Shuyo Murata, wcześniej odpowiedzialny za easter eggi w Sons of the Liberty oraz za udział w produkcji Zone of the Enders 2. Padły groźby śmierci, więc Kojima zgodził się wyreżyserować projekt. Resztę historii już znacie, bo Kojima został producentem, reżyserem i scenarzystą gry. Prawdziwy człowiek orkiestra.

Dalsza część tekstu pod wideo

War has changed

undefined

Pierwsze zdania wypowiedziane przez mocno podstarzałego bohatera, Solid (Old) Snake'a. David Hayter wspiął się na wyżyny swoich umiejętności, dostosowując barwę głosu do charakteru postaci. Snake'owi brakowało dawnej ikry, co miało się przełożyć na model rozgrywki. I w pewnym sensie, przełożyło. Dzisiaj nie będziemy rozpracowywać sfery narracyjnej Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots. Historia jest bardzo złożona, wymaga obszernej znajomości tematu, a do jej zrozumienia potrzebna jest szczegółowa analiza całości. Konami ruszyło na pomoc graczom zupełnie nieobeznanym w treści serii, lecz zainteresowanym grą. Po debiucie gry, który przypadł na 12 czerwca, 2008 roku, wydawca zdecydował o opracowaniu tzw. Metal Gear Solid 4: Database. Jak mówi nazwa, to obszerna baza danych zawierająca informacje o kluczowych wydarzeniach, postaciach, a nawet kwestiach historycznych, których w serii mieliśmy przecież mnóstwo.

Kojima nalegał, aby rozgrywka dawała graczom poczucie wzięcia udziału w prawdziwej wojnie, gdzie obserwujemy zmagania obu stron konfliktu. Metal Gear Solid 4 prezentuje ciekawą wizję wojny jako potężnego biznesu, w którym rywalizują PMC (Private Military Companies). W sekcjach gry ulokowanych na Bliskim Wschodzie w tle słyszymy głosy reklamujące m.in. firmę Praying Mantis, itd. Na ilość zawartości nie można tutaj narzekać. Kiedy gra trafiła do sprzedaży, pojawiły się interesujące bundle z konsolą. Przez wiele miesięcy kwestionowano ekskluzywność Metal Gear Solid 4 dla Sony. Dzisiaj powiemy, że był to jeden z ostatnich tytułów na wyłączność od third-party developera, choć nie ostatni. W przyszłości zjawiło się m.in. Bloodborne, ale to już historia na inny dzień, której zresztą się przyjrzymy.

Zaczęliśmy od obietnic, więc przenieśmy się do targów Tokyo Game Show w 2005 roku. Kilka miesięcy po hucznym ujawnieniu PlayStation 3, Konami sprezentowało nam solidny zwiastun gry. Jakość materiału sprawiła, że wszyscy ze zdumieniem oczekiwali na debiut. Fragment leciał w 60 klatkach na sekundę. Spodziewano się, że finalna wersja również utrzyma tę wartość. Analogiczną sytuację widzieliśmy już przy okazji ujawnienia Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty, które przecież działało w 60 klatkach na sekundę. Studio zerwało z lepszą wydajnością dopiero w Metal Gear Solid 3: Snake Eater. Zwiastun Guns of the Patriots pochodzący z targów możemy postawić na równi z zapowiedzią Killzone 2. Z wypowiedzi deweloperów po latach wynika, że Sony sporo naobiecywało, gdy szykowało PS3 do wejścia. Stan chociażby MGS4 nieco zweryfikował obietnice. Mnie uświadomił coś jeszcze.

Starość nie radość

undefined

Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots zaczęło uwydatniać pewną granicę pomiędzy wschodnimi a zachodnimi studiami deweloperskimi. PS3 okazało się bardzo egzotyczne, o czym wspominali twórcy ze studiów third-party. Jednak czwartego Metal Gear'a zaprojektowano wyłącznie z myślą o konsoli Sony. Rezultaty były miejscami wątpliwej jakości. Udźwiękowienie, reżyseria scen przerywnikowych, voice-acting czy (w większości) jakość wizualna prezentowały topowy poziom. Problem leżał w wydajności oraz strukturze poziomów. Gra działała w rozdzielczości 1024x768, natomiast klatki animacji często spadały do magicznych dwudziestu lub niżej. Spadki wydajności obecne są od pierwszych sekund po zakończeniu intra. Przy kroczących maszynach Gekko i walczącej rebelii przygotujcie się na teatralne doświadczenie z 20 klatkami na sekundę. Z testów przeprowadzonych przez specjalistów z Digital Foundry wynika, że Metal Gear Solid 4 miejscami osiąga wartość 60 klatek, co oznacza, że od samego początku nie zastosowano blokady wydajności. Ograniczeniem była platforma.

Snake, czyli stary żołnierz na nowoczesnym polu walki był wsparty technologią. Ciekawy podgląd oferowało Solid Eye, zaś kombinezon OctoCamo w interesujący sposób adaptował się do otoczenia, zmieniając barwę niczym kameleon. Korzystaliśmy z bogatej oferty Drebina, gdzie bronie dało się dostosować do stylu rozgrywki (optyka i te sprawy). To bez wątpienia świetna wizja, lecz zamknięta w ścisłej architekturze PS3, w której poziomy, choć w większości liniowe często były przerywane ekranami ładowania. Co jeden akt czekała nas również przymusowa instalacja i przez osiem minut patrzyliśmy na Starego Węża palącego cygaro. Technicznie gra poradziła sobie raczej przeciętnie. Konami zapowiedziało odświeżoną kolekcję Metal Gear Solid: Master Collection vol. 1. Niestety, potwierdzono wyświetlanie jedynie w 30 klatkach na sekundę. Na ironię zakrawa fakt, że oryginalne Sons of Liberty radziło sobie z podwojoną sumą tej wartości. Napisać, że oryginalne wydanie jest obecnie niegrywalne to przesada. Nie da się ukryć, że tytuł wyraźnie się postarzał. Prawdopodobnie radzi sobie po latach najgorzej ze wszystkich gier wydanych tylko na PS3. To niepokojący sygnał na przyszłość, gdy przyjdzie wydać "młodsze" odsłony serii, na czele z Guns of the Patriots.

Czy Konami pokusi się o remaster? Chcielibyśmy tego bardzo. Metal Gear Solid 4 to obszerna historia, którą chętnie przeżyjemy raz jeszcze. Podróż po latach na Shadow Moses, gdzie słyszeliśmy echa przeszłości, starcie gigantów, gdy Metal Gear Ray walczy z Metal Gear Rexem, czy jazda z samą Evą to niezapomniane chwile w grze. Guns of the Patrios miało całą masę bonusów do odblokowania a w tym pięćdziesiątkę emblematów. Wydobycie platyny to bardzo czasochłonne zajęcie. Trofea dodano po latach, bo dopiero w 2012 roku. Ciężko określić, czy wydawca kiedykolwiek znacznie usprawni tytuł. Nie wymagamy zbyt wiele, bo wystarczy betonowa wydajność, wyostrzenie tekstur i lepsze oświetlenie. Rzeczy utrwalonych koncepcyjnie nikt już nie ruszy, choć konstrukcja lokacji nie zawsze porywała. I tak, jestem gotowy znów obejrzeć trwające 71 minut zakończenie gry, oczywiście z wyłączeniem rozgrywki. Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots aż prosi się o solidne odświeżenie. Oby w Metal Gear Solid Collection vol. 2.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper