Hogwart

Harry Potter od HBO ma sens, ale… Jest kilka warunków

Kajetan Węsierski | 22.07.2023, 13:00

Odkąd tylko pierwszy raz doszły mnie słuchy o tym, że HBO planuje wziąć się za markę Harry’ego Pottera, wiedziałem, że do tematu będę wracał niejednokrotnie. Czy to we własnych rozmyślaniach, czy to poprzez przelewanie ich na teksty, które możecie czytać z większą lub mniejszą przyjemnością. Jestem po prostu wielkim fanem uniwersum J.K. Rowling, więc nie umiem przyjść obok tego obojętnie. 

Jakiś czas temu do tematu odniósł się nawet sam Daniel Radcliffe, a więc aktor wcielający się na przestrzeni ośmiu wyprodukowanych filmów przez Warner Bros. właśnie w Harry’ego. Przyznał on w wywiadzie, że bardzo mocno czeka na to, co tym razem przygotują twórcy i liczy, że materiał będzie bardzo mocno zbliżony do książek, na co pozwala formuła serialu. To sprawiło, że zacząłem zastanawiać się nad tym, jakie warunki muszą być spełnione, aby serio było dobrze. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Finalnie postanowiłem postawić na trzy aspekty, które w moim mniemaniu będą kluczowe. Każda z nich ma znaczenie i uważam, że jeśli HBO zdecyduje się na złamanie tych „zasad” (nazwijmy te trzy opinie w taki sposób na potrzeby tekstu), może się okazać, iż będziemy mieli do czynienia z kolejną wtopą i sporym atakiem ze strony sporej grupy najwierniejszych wielbicieli oryginału. Cóż, przejdźmy więc do rzeczy!

Materiał źródłowy 

Zacznijmy od punktu najważniejszego, a więc materiału źródłowego. I tu krótka piłka - należy się go po prostu trzymać. Prawdę mówiąc, niespecjalnie widzę sens w próbach uciekania od tego, co J.K. Rowling zaserwowała nam przy okazji swoich siedmiu książek z czarodziejskiego uniwersum. Filmy w pewnym stopniu to zrobiły, ale przez oczywiste ograniczenia wynikające z formuły przekazu, trzeba było postawić na pewne ograniczenia. 

Tutaj, w momencie obrania drogi, w której jeden sezon pokrywał się będzie z jedną książką, możemy mieć do czynienia z naprawdę kapitalnym uwolnieniem potencjału i zerwaniem z wycinaniem tego, co mieliśmy. W tym wszystkim trzeba jednak wziąć pod uwagę, że fani będą liczyli na przełożenie tego, co było w oryginale, na to, co będziemy oglądać na ekranie. Inna droga spotka się z krytyką i jestem o tym przekonany. 

Kwestie kluczowe

Podobnie ma się sprawa przy okazji kluczowych kwestii. HBO nie może sobie pozwolić na ich wykluczenie. Faktem jest, że filmy niejednokrotnie do tego doprowadziły, a takie zabiegi jak wycinanie znaczenia Skrzatów, pomijanie ważnych wątków wielu postaci (które w taki lub inny sposób definiowały i tłumaczyły ich przemiany), czy zmiany niektórych spraw, aby je skompresować, miały negatywne przełożenie. 

Niemniej, wtedy każdy to rozumiał, a przy tym dla wielu osób to właśnie pełnometrażowe pozycje były pierwszym spotkaniem z uniwersum wykreowanym przez J.K. Rowling. Bardzo często po książki sięgano dopiero później - w konsekwencji sporej sympatii do filmów. Tutaj HBO będzie musiało mierzyć się z wiernymi fanami, którzy przez lata zdążyli przewertować książki w każdym możliwym kierunku. Trzeba będzie być wyjątkowo uważnym. 

Nowe wątki

Pokrycie kluczowych wątków, będzie oczywiście możliwe przy odpowiedniej liczbie epizodów w kontekście pojedynczych książek. I o ile potencjalnie możemy dostawać historie poboczne (na przykład w celu późniejszej produkcji spin-offów, do czego zapewne może dojść) w ekranizacjach 2-3 pierwszych książek, o tyle później sytuacja się mocno skomplikuje i wytwórnia będzie musiała być dużo bardziej rozważna w swoich działaniach.

Co więcej, jeśli już będą chcieli nam serwować wątki związane z uniwersum Harry’ego Pottera, to… Niech nie będą pchane na siłę i tylko w celu wpasowania się w pewne standardy. O ile sam kompletnie nic nie mam do wątków związanych z reprezentowaniem mniejszości, o tyle Netflix ostatnio pokazał z Jaskrem, że czasem może to zaburzyć postrzeganie postaci. W przełożeniu na przygody w Hogwarcie, to trochę tak…

Jakby poświęcić odcinek w sezonie ekranizacji „Księcia Półkrwi” perypetiom miłosnym Malfoya. Po pierwsze, nieco odcinałoby samą produkcję epizodyczną od sensu książek, a po drugie mogłoby wpłynąć na spłycenie lub ograniczenie wspomnianych wcześniej wątków kluczowych. HBO powinno być tego świadome i mieć z tyłu głowy fakt, iż fandom Harry’ego Pottera jest niezwykle wyczulony na babranie w uniwersum. Pewnie nawet bardziej, niż w przypadku wielbicieli Gwiezdnych Wojen. 

Podsumowując… 

Wydaje mi się, że utrzymanie tych trzech kwestii w ryzach może okazać się kluczowe dla odbioru Harry’ego Pottera. Poza tym właściwie niewiele więcej trzeba. Jasne, zapewne pozytywnie odebrane będzie stosunkowe podobieństwo aktorów do tych, których mamy w głowach zapisanych jako twarze z filmów, albo niema identyczna scenografia Hogwartu, ale koniec końców, w porównaniu do powyższych, to zaledwie detale. 

Hogwart

Choć i one w szerszej perspektywie potrafią mieć niebagatelny wpływ na efekt końcowy i - w konsekwencji - powodzenie serialu. A HBO ma przed sobą naprawdę twardy orzech do zgryzienia, bowiem muszą w jakiś sposób trafić w gusta bardzo wymagających fanów, a przy tym upewnić się, że uda się zainteresowanie podtrzymać na tyle, aby od początku do końca zrealizować przynajmniej siedem sezonów. 

Umówmy się - sponsorzy nie będą chętni dorzucać od siebie, gdy po dwóch pierwszych pulach odcinków ocena na Rotten Tomatoes zakręci się w okolicach 40%, a my będziemy serial kojarzyć z tym, jak NIE podchodzić do adaptacji materiału źródłowego. Sprawa „Wiedźmina” dobitnie pokazuje, że czasem źle obrany kierunek i nieprawidłowe rozłożenie wagi na wątki może być opłakane w skutkach. Na ten moment jestem jednak dobrej myśli. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper