God of War vs Starfield

Gracze to hipokryci. Ekskluzywność jest zła, ale tylko dla jednej ze stron?

Igor Chrzanowski | 01.07.2023, 17:00

W związku z ostatnim przejęciem Activision Blizzard przez Microsoft podniosła się poważna dyskusja o słuszności tej transakcji, która miałaby zachwiać skostniałym układem sił pomiędzy markami PlayStation oraz Xbox. Ku mojemu zdziwieniu, stronniczość opinii publicznej jest przerażająca.

 O co dokładnie mi chodzi? A no o wielką nienawiść jaką wiele osób darzy Microsoft za próbę przejęcia ojców Call of Duty i związaną z tym przyszłą potencjalną ekskluzywność marki. Przeraża to tym bardziej, że tym samym osobom nie przeszkadza to, że Sony robi jeszcze inne zagrywki i płaci firmom za nie wydawanie danych gier na konkurencyjnej platformie. No to jak to w końcu jest? Chcemy tych "exów", czy ich nie chcemy?

Dalsza część tekstu pod wideo

Exclusive - miecz obusieczny czy zło konieczne?

Nie ma co ukrywać, że nasza branża od zawsze stała tytułami na wyłączność, do tego stopnia, że w dawnych czasach miejscami bywało więcej tych "exów" niż gier multiplatformowych. Gdy wielką wojnę toczyły ze sobą Sega i Nintendo obie firmy robiły wszystko, aby ich platforma miała te lepsze, ciekawsze lub ładniejsze produkcje i skutecznie dbały o to, aby "ci drudzy" obeszli się smakiem. Gdy zaś na rynek weszło pierwsze PlayStation, Sony zaczynało kusić graczy takimi kozackimi tytułami, że ludziom nawet przez myśl nie przeszło to, aby sięgnąć po jakąkolwiek inną konsolę niż PSX. Jednak miało to do siebie jedno - żaden producent konsol nie biegał na zakupy z wielką torbą pieniędzy i nie mówił "kupuję was, od teraz wszystko co robicie jest moje". Ale czy aby na pewno?

Nie da się ukryć, że już od piątej generacji konsol coś zaczynało być na rzeczy. Z jednej strony wydawcy decydowali się na odpuszczenie sobie konsol Segi czy Nintendo ze względu na ich słabą sprzedaż i ograniczenia techniczne, aczkolwiek samo Sony tuż przed wypuszczeniem na rynek swojego sprzętu do grania postanowiło nabyć jednego z największych deweloperów tamtych czasów - Psygnosis. Dziś mało kto z młodego pokolenia w ogóle pamięta o tej firmie, ale śmiało można by rzec, że było to takie Activision lat 80. i 90., czyli firma z największą renomą, świetnymi markami i genialnymi specjalistami na pokładzie.

Japończycy zakupili rzeczone studio w 1993 roku i większość ich następnych produkcji trafiła już wyłącznie na konsolę PlayStation, choć czasami bywały także i wyjątki - Destruction Derby wyszło na Saturna, a WipEout doczekał się odsłony wydanej tylko na Nintendo 64 - 5 lat po zakupieniu Psygnosis przez Sony. Dziś jest to sytuacja absolutnie nie wyobrażalna, ale głównie dlatego, że dziś walka o pozycję lidera jest ostrzejsza niż kiedykolwiek!

Absurdalna walka o ekskluzywność

Gdy na rynku pojawiało się PlayStation 2 i powoli zaczynał rodzić się Xbox, Microsoft postąpił dość sprytnie i postanowił podkraść Sony kilka kluczowych partnerów, co prawda być może nie byli to gracze największego kalibru, ale byli na tyle rozpoznawalni, aby trochę tych Xboksów jednak sprzedać. Jednym z takich przykładów jest Oddworld Inhabitants, którego przygody kultowego Mudokona były istnymi perełkami "szaraka", ale dwie kolejne części zawitały już tylko na Xboksy. Podobnie było z Dead or Alive, którego "dwójka" wyszła na Dreamcasta i PS2, ale DoA 3 było "exem" Xboksa.

Niestety pech chciał, że Sony miało trochę lepsze karty w swojej talii i odpłaciło się z nawiązką - przede wszystkim gwarantując sobie roczną albo nawet i dwuletnią wyłączność na Grand Theft Auto 3, Vice City oraz San Andreas, czyli co by nie mówiąc, najlepiej sprzedające się tytuły ówczesnej generacji konsol. Zabawa zaczynała się już wtedy robić naprawdę poważna i jej kolejne skutki widzieliśmy idealnie w czasach PlayStation 3 i Xbox 360, gdzie obydwa obozy walczyły o ekskluzywność wszystkiego co było możliwe. To już nie była bitka tylko na same gry, ale nawet na dodatki i mikroskopijnych rozmiarów "bonusy" dostępne tylko na danej platformie. Świetnym przykładem jest GTA IV i dwa fabularne rozszerzenia, które pierwotnie debiutowały wyłącznie w cyfrowym sklepie Microsoftu, jako pokazówka tego, że to X360 ma lepsze cyfrowe atuty niż PS3.

Ale sprawa w pewnym momencie zaszła tak daleko, że stała się wręcz absurdalna. Na pewno pamiętacie jak pod koniec ery PlayStation 3 i Xboksa 360, a także na początku PS4 i Xboksa One, prawie każda większa gra AAA, która debiutowała na obu platformach, miała na pudełkach specjalną adnotację pokroju "Zawiera 60 minut rozgrywki dostępne tylko na PlayStation/Xbox". Oczywiście były to jakieś pierdółkowate poboczne misje, które nie wnosiły nic do ogólnej historii, ale no można było sobie przynajmniej walnąć naklejkę na pudło, co nie? Ba, bywało niekiedy tak, że obie wersje miały swoje ekskluzywne misje, więc tacy najwięksi maniacy danej gry musieli kupić dwie konsole i dwie kopie gry, aby ograć każdą z tych misji z osobna. Najdurniejszym absurdem było chyba jednak wycinanie całych sieciowych trybów z Call of Duty na Xbox One, aby przez 365 dni mogli cieszyć się nim tylko posiadacze PlayStation 4.

Być albo nie być? Czyli jak Microsoft ma przetrwać ofensywę Sony

Aktualnie Microsoft znajduje się w bardzo trudnym położeniu. Generację Xbox One przegrali ze stratą aż 60 milionów konsol, co jest wręcz dramatyczne - może nie tak jak 130 mln różnicy PS2 vs OG Xbox, ale nadal to ponad 100% sprzedaży osiągniętej przez X1. Sony ma pewną pozycję, portfolio pełne wybitnych i mocnych IP oraz całe furgonetki pieniążków, za które wykupuje sobie wyłączność gier third-party. Dlatego właśnie Phil Spencer i Microsoft przeszli do ofensywy i sami wyciągnęli swoje kontenerowce z forsą, aby nawiązać wyrównaną walkę z dominującym rywalem.

Bo nie ma co się oszukiwać, Xbox jest na przegranej pozycji i to jest fakt. Dziwi mnie jednak podejście samych graczy do tej sprawy. Zarówno u nas na PPE, innych polskich portalach jak i za granicą. Bo wiecie, gdy Sony opłaciło Square Enix, aby Final Fantasy XVI nie wyszło nigdy na Xbox Series X|S, to czytamy że wspaniałe Sony zagwarantowało grze wybitną jakość, zadbało o swoją perełkę i w ogóle boskie Sony jest mesjaszem dla tejże serii. W tym samym czasie Microsoft zakupił cały ZeniMax i Bethesdę, dzięki czemu Starfield od autorów Skyrima czy Fallouta 4, będzie tytułem ekskluzywnym dla Xbox Series X|S i PC. W tym przypadku czytamy, że zły i kłamliwy Phil nie chciał więcej dzielić graczy, a dzieli graczy zabierając kosmiczną przygodę posiadaczom PS5 i że przez takie antykonsumenckie działania obóz zielony "Pinokio" dobitnie pokazuje, że ma zamiar zniszczyć branżę. 

Albo ja jestem niedorozwinięty, albo czegoś tu nie rozumiem. Microsoft kupił Bethesdę i uszanował dotychczasowego umowy tej firmy z Sony, dzięki czemu mimo posiadania Bety w swojej rodzinie Xbox Game Studios, Deathloop i Ghostwire: Tokyo wyszły najpierw na PS5 i PC, dopiero potem na XSX. Phil i jego ekipa wydali 7 miliardów dolców po to, aby mieć Bethesdę w swoich szeregach, co jest naturalną korporacyjną ekspansją, mającą na celu zwiększyć swoją konkurencyjność na konsolowym rynku. 

Sony być może nie pokusiło się o tak wielkie zakupy, ale działa dokładnie tak samo - zakupiono Insomniac Games po to, aby firma już nigdy nie robiła sobie romansów z konkurencją jak to było w przypadku Sunset Overdrive. Jako przedsiębiorca przejmujesz kogoś na rynku po to, aby mieć jego zasoby na własność. Tak było, jest i zawsze będzie - bo tak działa gospodarka. To tak jak Musk kupił Twittera - miał kaprys zrobić z tej platformy pośmiewisko? No miał. Czy zaszkodził tym komuś? No trochę tak. Ale czy miał do tego pełne prawo? No miał, bo wydał na tę firmę kilkadziesiąt miliardów dolarów i jakby tylko chciał, mógłby z dnia na dzień wyłączyć wtyczkę i zawinąć cały interes. 

Xbox musi grać ostro, bo Sony gra jeszcze gorzej

Wracając do meritum. Nie po to Microsoft kupił te wszystkie mniejsze i większe studia, aby wrzucać ich kolejne gry na platformy swojego największego rywala. A mając tak kiepską prasę i będąc w tak kiepskiej pozycji w jakiej jest teraz marka Xbox, Phil musi grać ostro, czysto ale naprawdę poważnie, bo inaczej nigdy nie dogoni PlayStation. Można sobie wmawiać, że kolejne Gearsy, Halo czy Fable na poziomie gier od Sony odwróciłyby tę sytuację, ale to nie prawda. Xbox Series X|S dalej by tylko tracił do PS5, a kolejna generacja skończyłaby się ponownie układem sił 80/20 na korzyść Japończyków. Dlatego też Microsoft musi uderzyć z pełną mocą i pokazać się trochę z tej bezwzględnej strony.

To trochę jak w Dragon Ball Super, gdy Goku nie miał szans z Jirenem - zagrał ryzykownie i ostro, ale uczciwie. A co Sony zaboli najbardziej? A no brak dostępu do największej obecnie serii na świecie - Call of Duty! Można mówić, że Sony na tym strasznie ucierpi i w ogóle bez CoD-a upadnie na amen. Ale to tylko stek bzdur. God of War, Horizon, Gran Turismo, Spider-Man, The Last of Us i inne serie wykreowane przez PlayStation Studios są tak silne, że Sony nie potrzebuje Call of Duty, aby dalej być liderem.

Z drugiej strony Microsoft potrzebuje CoD-a po to, aby w ogóle móc przetrwać, bo nie ma co się oszukiwać, w żaden inny sposób nie zasypie się tej różnicy kilkudziesięciu milionów sprzedanych konsol. Taką moc ma tylko CoD. Dzięki pozyskaniu koncernu Activision-Blizzard marka Xbox w końcu będzie miała szansę na wyrównaną walkę. A jak dobrze wiemy, Sony boi się takiej walki i boi się tego wyrównania, bo po raz pierwszy od swojego istnienia, może przestać być branżowym liderem, a to bolesny cios. Dlatego Jim płaci wydawcom third-party za blokowanie Xboksa, dlatego opłaca firmy w zamian za omijanie Xbox Game Pass i dlatego będzie strzegł tajemnic PlayStation 6.

Na koniec dodam tylko, że osobiście naprawdę chciałbym, aby Microsoft przejął AB, bo nadal mimo wszystko uważam, że ekskluzywność to dobra sprawa. Dlaczego? A no dlatego, że pobudza konkurencyjność, zachęca firmy do dbania o najwyższą jakość, a na tym wszystkim zyskujemy my, gracze. Bo co by się nie działo, nawet jakby każda gra była na każdej platformie i tak kupowalibyśmy nadal tylko jeden sprzęt do grania. A świat bez ekskluzywnych treści nie istnieje i nigdy istniał nie będzie. To tyczy się gier, telewizji, a także streamingu VOD.

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.

Czy popierasz politykę ekskluzywności gier?

Tak, ale tylko od studiów First-Party
862%
Tak, mogą być od dowolnego studia
862%
Nie, w ogóle nie powinno być gier na wyłączność
862%
Pokaż wyniki Głosów: 862
cropper