Minecraft w Korei Południowej dostępny od 19 roku życia. Gracze cierpią przez surowe prawo

Minecraft to przykład tego, jak obchodzić się z grą przez lata

Kajetan Węsierski | 18.05.2023, 21:30

Minecraft to jedna z tych gier, które bezproblemowo można określić jako „nieśmiertelne”. I choć oczywiście nie można brać tego dosłownie, to nie ma cienia wątpliwości w tym, iż mamy w tym przypadku do czynienia z długowiecznym projektem, który jest z nami od bardzo dawna i prawdopodobnie jeszcze przez niewiarygodnie dużo czasu z nami pozostanie. Wyjątkowy projekt, zdecydowanie tak. 

Dość powiedzieć, że pomimo upływu wszystkich tych lat, o produkcji dalej jest głośno. Właściwie wystarczy zerknąć na wyświetlenia kolejnych filmów u przeróżnych internetowych twórców, a także nadchodzących po sobie większych i mniejszych aktualizacji zawartości. Te cały czas cieszą się sporą popularnością, a liczby zbliżone są bardziej do produkcji na temat gier świeżo wydanych, a nie tych, które są już - kolokwialnie mówiąc - nastoletnie. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Niemniej, coś musi się za tym kryć, prawda? Nie jest wszak tak, że wystarczy stworzyć dobrą grę, a potem odcinać kupony przez kolejne lata. Wiecie, wydać ciekawą produkcję, odciąć się od niej i inkasować tantiemy z samego faktu jej istnienia, obserwując jednocześnie, jak słupki sprzedażowe utrzymują się w miejscu (albo zmieniają bardzo powoli). Trzeba mieć na wszystko pomysł i działać. Tak jest w tym przypadku. 

Ile to już lat? 

Minecraft zadebiutował oficjalnie 18 listopada 2011 roku, jako największe dzieło stosunkowo niewielkiego studia Mojang, gdzie głównym odpowiedzialnym za całe zamieszanie był Markus Persson znany szerzej jako Notch. Faktem jest jednak, że o produkcji głośno było już wcześniej - sporo wcześniej. Wtedy, gdy kanciasta produkcja znajdowała się jeszcze w fazie wczesnego dostępu i wywołała prawdziwą burzę w świecie gier wideo. 

Pierwsze wzmianki zaczęły się bowiem pojawiać jeszcze w 2009 roku, a w 2010 chyba trudno było znaleźć częściej i głośniej komentowaną produkcję, która jeszcze nawet nie zadebiutowała. Pamiętam, że w moim otoczeniu niemal każdy bawił się w tej produkcji - nawet jeśli niekiedy wiązało się to z pirackimi kopiami czy serwerami zakładanymi poprzez zapomniane dawno temu Hamatchi. 

A później temat zaczął się tylko rozpędzać. Jeśli ktoś myślał przy okazji pełnoprawnej premiery, że Minecraft najlepsza lata ma już za sobą, to nie mógł się bardziej pomylić. Jeśli ktoś twierdził, że przejęcie Mojanga przez Microsoft jest końcem tego, w czym dzieciaki zdążyły się zakochać, to… Odpowiedź może być taka sama. Na wszystko był pomysł i dało się to wyczuć dość szybko. Właściwie zmiana sposobu wydawania aktualizacji wyszła na plus. 

Zamiast masy mniejszych i losowych, dostajemy obecnie spore i powiązane tematycznie. To wprowadziło swego rodzaju systematyzację działania i sprawiło, że dużo łatwiej nam teraz na osi czasu zaznaczyć konkretne momenty i okresy w samej historii gry. Co więcej, tak gargantuiczne (no, nie zawsze) update’y sprawiają, że absolutnie każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie i na nowo rozbudzić zainteresowanie. 

Ku wieczności! 

No tak, ale jak to działa, że po tylu latach dalej jest tak dobrze? Kluczem są wspomniane aktualizacje. Tych dostawaliśmy dużo przed premierą (co w kontekście Wczesnego Dostępu jest czymś całkowicie normalnym), a także po premierze (co już sprawą naturalną nie jest). I choć przed przejęciem przez Microsoft były to sprawy - jak wspomniałem - nieusystematyzowane, o tyle od tego momentu bardzo łatwo można to zobrazować. 

Tak więc, od chwili, gdy amerykańscy giganci branży nabyli Mojang Studios za niebagatelne 2,5 miliarda dolarów, pojawiło się dwanaście pełnoprawnych aktualizacji tematycznych (a kolejna zadebiutuje w najbliższych miesiącach). Co ważne, wszystkie z nich dostarczały naprawdę sporo zawartości. Mówimy tu o nowych biomach, mobach, recepturach tworzenia, przedmiotach, a nawet strukturach.

W praktyce można więc stwierdzić, że dostaliśmy przez te niecałe dziewięć lat kilkanaście DLC - i to takich pełnych, które w wielu innych przypadkach byłyby sprzedawane zapewne w okolicach 20 dolarów za sztukę. Za Minecrafta płaci się natomiast tylko raz, a wszystko, co później musimy zainwestować w kolejne „dodatki” to cierpliwość oraz oczekiwanie kilku miesięcy. Niemniej, jest tam tyle roboty, że wcale o to nie będzie trudno. 

Jakby tego było mało, ogromną siłą deweloperów jest to, że słuchają graczy. Jasne, z mniejszym i większym skutkiem, a niekiedy można odnieść wrażenie, że działają na opak, ale… Są sytuacje, gdzie rzuca się to w oczy. Wprowadzają zmiany, o które szeroka społeczność prosi i potrafią dodawać elementy, które wygrywają w licznych głosowaniach organizowanych przy okazji wydarzeń ze strony Microsoftu. 

Podsumowując… 

Wydaje się, że twórcy Minecrafta znaleźli idealny przepis na sukces i długowieczność ich produkcji. Dostarczają systematycznie nowej zawartości, nie biorą za to pieniędzy, a do tego w jakimś stopniu zawsze wydają się słuchać graczy. W ten sposób odbiorcy czują się zwyczajnie docenieni i w konsekwencji odpłacają się tym samym, doprawiając szczyptą zaufania i wierności. Tak to właśnie, moim zdaniem, powinno wyglądać. 

I świetne jest to, że prawdopodobnie w najbliższych latach nie ulegnie to zmianie. To wciąż gra jedyna w swoim rodzaju i uniwersalna formuła, która będzie cieszyła się zainteresowaniem ze strony odbiorców. Kolejne dzieciaki będą wchodziły w wiek, w którym będą bawiły się tam dobrze, a Mojang przez lata będzie dostarczał aktualizacji, które będą sprawiały, że zawartość urośnie jeszcze kilkukrotnie. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Minecraft.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper