Metroidvania genre

Top 10 metroidvanii - przy tych grach uzależnicie się od gatunku

Krzysztof Grabarczyk | 15.04.2023, 18:00

Metroidvania. Hybrydowy gatunek gier, którego popularność gwałtownie wzrosła na przestrzeni ostatniej dekady. Za prekursora tego nurtu uznaje się legendarną Castlevania: Symphony of the Night. Wydana w 1997 roku na PlayStation wciąż zachwyca. Eksploracja ponurego zamczyska, możliwość rozwoju postaci, nabywanie umiejętności oraz gadżetów, dzięki którym odkrywaliśmy niedostępne wcześniej fragmenty mapy. Gatunek spowodował, że pokochaliśmy backtracking. Po „Symfonii Nocy” prym nadal wiodło Konami, dostarczając zbliżone produkcje z serii, częściej jednak z dedykacją dla konsol przenośnych. Do czasu, gdy rynek mniejszych twórców nie wykiełkował do obecnego poziomu.

Metroidvanię określa się jako podgatunek. Nazwę zawdzięczamy kolejno seriom Metroid oraz Castlevania. Dzisiaj, ilość dostępnych tytułów zrealizowanych w tym standardzie świadczy o wciąż rosnącym popycie graczy. Nic dziwnego, ponieważ te perełki dostarczają dziesiątki godzin angażującej rozgrywki. Tam, gdzie nie dociera wysokobudżetowa oprawa (bo też nie musi) kryją się wspaniałe światy, koncepcje, systemy walki oraz tony eksploracji i zawartości do odkrycia. Fanów metroidvanii przybywa, natomiast twórcy nie ustają w dostarczaniu kolejnych, niezapomnianych produkcji. Oto najciekawsze z nich. Kolejność listy przypadkowa.

Dalsza część tekstu pod wideo

Hollow Knight - Team Cherry, 2017/2018

W upadłym królestwie Hallownest kryją się pozostałości niezwykłego społeczeństwa. To raczej mikrokrólestwo, ponieważ w grze badamy różne społeczności owadów. Za sprawą infekcji, reszta mieszkańców postradała zmysły. Nasz heros, skromny rycerz staje naprzeciw wielkiej tajemnicy, której odkrycie zajmie kilkadziesiąt godzin. Dla twórców jednym z priorytetów do osiągnięcia była responsywność oraz kontrola nad postacią, czyli malutkim insektem. „Chcieliśmy, by gracze czuli całkowitą kontrolę nad bohaterem, więc nasz system poruszania się pochodzi z serii Megaman oraz Megaman X” - stwierdził William Pellen z Team Cherry. Za bohaterem Hollow Knight kryje się ciekawa historyjka. Team Cherry już w 2013 roku napisało grę we flashu, pt. Hungry Knight. Zgadnijcie, jak prezentował się protagonista? Hollow Knight trafiło na Nintendo Switch, gdzie tytuł błyskawicznie znalazł 250 tysięcy nabywców, by po roku szczycić się milionem zadowolonych graczy. Team Cherry wydało następnie dla wszystkich konsol Hollow Knight: Voidheart Edition, zawierające komplet dodatków, w tym rewelacyjny The Grimm Troupe. Stylistyka oraz angażująca rozgrywka w połączeniu z niesamowitą ścieżką dźwiękową powodują, że Hollow Knight to perełka w swojej kategorii. W oczekiwaniu na Hollow Knight: Silksong czasem zdarza mi się wrócić w rejony upadłego królestwa Hallownest.

Salt and Sanctuary - Ska Studios, 2016

Choć metroidvania to mariaż gatunków oraz zapożyczeń, do grona inspiracji dołączył współczesny „dorobek” studia From Software. Dlaczego? Salt and Sanctuary korzysta częściej z warsztatu serii Dark Souls niż Castlevanii czy Metroida. Konstrukcja świata opiera się na odkrywaniu nieznanych obszarów z obowiązkowym backtrackingiem. Walka będzie o wiele większym wyzwaniem. Kreowana przez gracza postać (zadbano o prowizoryczny edytor) dysponuje na przemian lekkim oraz ciężkim atakiem, który zużywa pasek wytrzymałości. W okolicznych sanktuariach zregenerujemy siły, lecz odrodzą się również przeciwnicy. W odniesieniu do Salt and Sanctuary pada określenie „souls-vanii”, lecz jej miejsce należy się w naszej dzisiejszej topce. W grze nie zawarto również podglądu na mapę, więc nawigatorem jest nasza pamięć. Czyli nie polecamy zostawić gry w połowie, by wrócić po miesiącu. Twórca gry, James Silva jest samoukiem. Od dziecka jakaś siła pchała go w projektowanie gier. „Bezwzględnie, jestem artystą, który nauczył się programować. Zacząłem bawić się w planowanie gier, mając niespełna 10 lat. Robiłem wszystko poza kodowaniem. Po latach zacząłem się uczyć pisania gier tekstowych w BASICu" - Salt and Sanctuary tym bardziej zasługuje na naszą uwagę. A Waszą?

Axiom Verge - Thomas Happ Games LLC, 2015

W tym liście miłosnym do Super Metroida wcielamy się w postać Trace. W wyniku nieudanego eksperymentu trafiamy do (dosłownie) obcego świata. Jedynym, pewnym sposobem na przetrwanie jest zdobycie arsenału potężnych broni. Oprawa uderza w pixel-art i kojarzy się z urokiem gier produkowanych na NESa oraz sNESa. O kreatywności twórcy świadczą tak wymyślne bronie, jak działko glitchujące. Postać wyposażona jest również w hak, który przywodzi na myśl Bionic Commando. Axiom Verge należy się ukłon za całokształt jakości oraz fakt, że nad tytułem pracował jeden człowiek-Thomas Happ. W tym przypadku praca oraz pasja zdefiniowały jego życie zawodowe, oraz osobiste. Dla Happa ciężka praca włożona w dany projekt nie zawsze ma przełożenie w recenzjach. Zanim pisał gry, pisał również recenzje na swoim prywatnym blogu. Do Axiom Verge podszedł sam. „Kiedy pracowałem zarówno dla EA oraz Petroglyph, żadna z gier, przy których pracowałem, nie miała pozytywnej recenzji. Pamiętam zawód, który czułem podczas lektury recenzji Arena Football. Oceny na poziomie 5 lub 6. Szczerze mówiąc, recenzje są potrzebne. Gdyby nie to, moja kolejna gra [Axiom Verge - dop.red.] popełniałaby te same błędy” - Happ niedawno skończył prace nad Axiom Verge 2. Zawsze podziwiam twórców decydujących się na trudniejszą drogę w karierze.

Bloodstained: Ritual of the Night - ArtPlay, 2019

Koji „Iga” Igarashi osiągnął szczyt kariery w 1997 roku. To on stoi za sukcesem Castlevania: Symphony of the Night. Twórca postanowił wrócić do korzeni, choć nie mógł już wykorzystać marki Konami. Od 2001 do 2010 był producentem wykonawczym cyklu, by w 2014 roku pożegnać się z pracodawcą. Choć fani prosili Igę, by ten powrócił do tworzenia dalszych odsłon sagi o walce rodu Belmontów ze złem, Koji dołączył do studia ArtPlay. W 2015 roku ruszyła kampania w crowdfundingowym serwisie Kickstarter. 11 maja, 2015 roku, Koji ruszył z promocją nowej gry na dobre. Za skuteczny wabik posłużyli m.in. David Hayter oraz Robert Belgrade, który użyczył głosu Alucardowi w PSX-ower wersji Symphony of the Night. Obaj panowie są zresztą obecni w Bloodstained. Twórcy nie chcieli ponownie odtwarzać motywu Draculi, by nie mnożyć zbyt wielu podobieństw do Castlevanii. Stąd zdecydowano się na obecność Miriam w roli protagonistki. To z kolei nawiązanie do zachodnich trendów polegających na obsadzeniu twardych kobiet w rolach głównych. Bloodstained po latach wsparcia fanów oraz kilku zespołów w końcu ujrzało światło dzienne. Dla zdecydowanej większości tytuł stanowi duchowego następcę Symphony of the Night. Igarashi zadbał również o dedykację dla fanów ośmiobitowych Castlevanii za sprawą dwóch odsłon cyklu Bloodstained: Curse of the Moon. Wielka szkoda, że Bloodstained nigdy nie trafiło na PlayStation Vita. „Zdecydowaliśmy się anulować wersję dla PS Vita, odkąd Sony przestało aktywnie wspierać ten system" - stwierdził Igarashi. Pomimo trudności, twórcy dopięli swego, a my czekamy na kontynuację.

Ender Lilies: Quietus of the Knights - Binary Haze, 2021

Świat naszkicowany kreską w stylu dark-fantasy, zaślepiony mrokiem wymaga uleczenia. Do akcji wkracza pewna, młoda kapłanka z leczniczymi zdolnościami, by powstrzymać ciemności konsumujące sporych rozmiarów królestwo. Nie jest wojowniczką, zatem z pomocą przychodzi jej strażnik, Umbral Knight. Im więcej skażonych strażników zdoła pokonać nasza para, liczba wierzących w ich sprawę zwiększa się. Skutkuje to oczywiście nowymi zdolnościami. Twórcy ukryli masę atrakcji, przedmiotów do znalezienia oraz emocjonujących starć z bossami. Czym jest dobra metroidvania bez epickich pojedynków? Za sukcesem gry stoi pewien geniusz z przeszłości, pracujący niegdyś nad Resident Evil 4. Hiroyuki Kobayashi założył Binary Haze, by dostarczać graczom niecodzienne produkcje. Ender Lilies rychło po debiucie odnalazło ponad 600 tys. nabywców. Wydawca błyskawicznie postanowił wypuścić edycję na konsole. „Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że Lily i jej przyjaciele zajęli szczególne miejsce w sercach graczy. Teraz wraz z Edycją Kompletną zajmą miejsce na Waszych półkach” - Kobayashi dziękuje fanom za wsparcie oraz sukces gry. Ender Lilies to jedna z najciekawszych metroidvanii wydanych w ostatnim czasie.

Blasphemous - Team 17, 2019

Podobno pixel-art nie może być dosadny, nie może być środkiem dość skomplikowanego przekazu. W dodatku takiego, który ociera się o kwestię wiary. Bohater Blasphemous, w grze określany mianem The Penintent One nosi w sobie obowiązek pokuty za grzechy, choć nie wiadomo czy swoje, czy reszty świata. Niemniej, Blasphemous ocieka krwią oraz surowym, ascetycznym średniowieczem. Tytuł w kategoriach rozgrywki miesza znane z gatunku metroidvanii motywy z serią Souls. Stąd walki z bossami okazują się wymagające, natomiast po każdej śmierci nasz bohater „zmartwychwstaje” przy specjalnych ołtarzach. Gra urzeka projektem świata przedstawionego. Rozgrywka to solidna, rzemieślnicza robota. Twórcy inspirowali się osiągnięciami H.P. Lovecrafta, lecz wśród wymienionych inspiracji znaleźli się również Edgar Alan Poe, Artur Machen czy sam Bram Stoker (autor Draculi). "Blasphemous nie jest typowym horrorem, lecz użyliśmy wszystkiego, czego zdołaliśmy się nauczyć podczas prac nad The Last Door [poprzednia gra studia - dop.red.], by uzyskać odpowiedni nastrój w trakcie eksploracji nowego świata oraz otrzymać napięcie przed walką z bossem” - twórcy aktualnie pracują nad zapowiedzianym jakiś czas temu sequelem. Oby udało im się powtórzyć ten koncepcyjny oraz techniczny sukces.

Ori and the Blind Forest - Moon Studio, 2015

Urocza opowieść z morałem. W grze studia Moon urzekają przede wszystkim oprawa oraz opowieść. I choć niedawno wydano fantastyczny sequel, to właśnie Blind Forest zaskoczyło graczy na każdej możliwej płaszczyźnie. Począwszy od scenariusza po model rozgrywki. Tytułowa postać rusza na samotną podróż, by ocalić otaczający ją świat. W grze często dzieją się epickie momenty, natomiast sekwencja, w której musimy uciekać przed zalewającą poziom wodą to wywołujący dreszcze majstersztyk. Całość spina fantastyczny utwór „Restoring the Light, Facing the Dark". Sprawdźcie koniecznie, ponieważ ścieżka dźwiękowa to małe mistrzostwa świata autorstwa Garetha Cokera. Ori and the Blind Forest okazało się perełką, dla której zdecydowałem się na zakup Xbox One. Próżno szukać takich gier u konkurencji. Projektanci w Moon Studios zainspirowali się opowieściami o Królu Lwie oraz The Iron Giant. Wpływ na stylistykę produkcji wywarła również twórczość Hayao Miyazakiego. Jako ciekawostkę dodam, że tytuł zaprezentowano szerszej publiczności w trakcie targów E3 w 2014 roku. Niby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wtedy większość pracowników studia zetknęła się ze sobą po raz pierwszy. Moon Studio tworzył zespół ludzi rozlokowanych w różnych miejscach, po całym globie. Ówczesny szef marketingu Xboxa One, Yusuf Mehdi zdradził, że firma rozważała inicjację konferencji właśnie od Ori, lecz ostatecznie postawiono na Call of Duty: Advanced Warfare. Która z tych gier jednak została lepiej zapamiętana? No właśnie.

Dead Cells - Motion Twin, 2018

Oto dumny przedstawiciel gatunku, choć kuszący jeszcze motywem rogue-lite. Dead Cells tworzy kolejną hybrydę w naszym zestawieniu. Amorficzny bohater nazwany po prostu The Prisoner (więzień). W proceduralnie generowanym świecie stajemy do walki z potworami. Lekko nie będzie, by dopaść Króla Wyspy. Jeśli nasz bohater padnie w boju, tracimy wszystko. Rozgrywka ponownie idzie szlakiem serii Souls, ponieważ musimy zapamiętywać i analizować ataki przeciwników, by odnaleźć lukę i pozbywać się rywali. Zanim deweloper, Motion Twin zdecydował się na taki projekt, upłynęło trochę czasu w branży. Firma postanowiła tworzyć gry w przeglądarce oraz w sektorze mobilnym. Z czasem ekipa zrozumiała, że ta gałąź bizensu wymaga znaczących nakładów finansowych, by stworzyć coś ambitnego. Stąd postawiono na grę, którą chciano stworzyć od zawsze. Steve Filby z Motion Twin wskazał The Binding of Isaac jako mocną inspirację dla Dead Cells. Twórcy zaczerpnęli również wygląd bohatera z Team Fortress 2. Jednym z pierwszych założeń było wydanie gry w modelu free-to-play. Dobrze, że producent zmienił zdanie.

Dust: An Elysian Tail - Humble Hearts, 2012

Czas na metroidvanię, w której opowieść i narracja stoją na równi z grywalnością. Dust: An Elysian Tail to przepiękna, rysowana przygoda, która nadal wygląda i porusza się świetnie. W roli głównej usłyszymy Luciena Dodge'a, znanego aktora głosowego. Tytułowy Dust to bohater cierpiący na chwilową amnezję. W celu odkrycia jego przeszłości ruszamy wzdłuż krainy Falana, tocząc niezliczone boje. W Dust: An Elysian Tail zadbano o świetny, angażujący system walki. Zaszczepiono licznik combo, parowanie i uniki. W ramach zwiedzania krainy postać nabywa umiejętności niezbędne do odwiedzania wcześniej niedostępnych obszarów. Znów mamy do czynienia z projektem (w większości) autorstwa jednej osoby. Dean Dodrill to kolejny grafik i programista w jednym, czyli samouk. Wcześniej pracował dla Epic Games przy tworzeniu Jazz Jackrabit 2 (udział w tej grze miał również Cliff Bleszinski). Swój projekt chciał ukończyć w trzy miesiące, lecz całość zajęła mu trzy i pół roku. W fazie koncepcyjnej gra miała być ośmiobitowym platformerem bardzo zbliżonym do serii Castlevania. Zwyciężyła inspiracja Metroidem oraz Golden Axe. I słusznie.

The Messenger - Sabotage Studio, 2018

Cóż, może niektórych z Was zaskoczyła obecność The Messenger w naszym zestawieniu. Tytuł, choć jest bardziej platformerem z elementami akcji, staje się metroidvanią mniej więcej od połowy. Mnie kupiło raczej mocne podobieństwo do klasycznych iteracji Ninja Gaiden. Tytuł należy do trudnych, natomiast kluczem jest tutaj refleks. Pomimo tego, gra zmienia się nieco wraz z postępem rozgrywki i pewne schematy gatunku są w niej obecne. Czym jeszcze zachwyca The Messenger? Balansem oprawy. Kiedy część poziomów jest wyświetlana w ośmiobitowej stylistyce, poziomy dziejące się w przyszłości są generowane w grafice przypominającą szesnastobitową oprawę. Takie połączenie to rzadkość.

Źródło: PPE
Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper