Forspoken

Forspoken - a miało być tak pięknie

Krzysztof Grabarczyk | 11.02.2023, 18:00

Luminous Production zaskarbiło mą sympatię wraz z debiutem Final Fantasy XV. Jestem świadom, że gra zderzyła się z falą negatywnych opinii, głównie po stronie zatwardziałych entuzjastów Clouda i dalszej rodziny. Po medialnym fiasku Final Fantasy XIII, nie było jednak tak źle. Wyprawa Noctisa by odzyskać co swoje należy do udanych wycieczek. Nawet w kontekście czwórki przypominających gwiazdy japońskiego rocka towarzyszy broni oraz przyjaciół w jednym. Wymiana dialogów, pozytywnej wibracji, to działa. W fuzji z grą drogi, zręcznościowym stylem prowadzenia starć udało się doprowadzić projekt do ciekawego rozwinięcia. Przedmowa dotycząca "piętnastki" nie była przypadkiem. Mniej więcej takiego poziomu oczekiwałem od Forspoken.

Wyrwana przez nieznane siły Freya Holland (w tej roli jamajska aktorka polskiego pochodzenia, Ella Balinska) wprost z nowojorskiego zgiełku trafia do Athii. Krainy ziejącem ogniem, smokami i plugastwem z kategorii fantasy. Z piórem Amy Hennig, doświadczeniem Luminous Production oraz zastrzykiem gotówki od wydawcy, Square Enix - miało być tak pięknie. W końcu ktoś w Square Enix postanowił wziąć się za bary z nowym IP, do tego wysokobudżetowym. W razie porażki, mocne profity nadal generuje cykl Final Fantasy i spółka.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kwestia wyłączności

undefined

Forspoken docelowo trafiło na PlayStation 5 oraz PC. Na mocy umowy zawartej z Sony, najnowszy tytuł od Square Enix pojawi się na platformach konkurencji najwcześniej za dwa lata. W kontekście dość mieszanego przyjęcia gry na świecie, wydawca raczej powinien się obawiać czy ktokolwiek będzie pamiętać o Frei i jej towarzyszu po takim czasie. Pierwsze zapowiedzi sugerowały ciekawą koncepcję, z układem rozgrywki przypominającym wywoływane już przeze mnie do tablicy, Final Fantasy XV. Rękę bohaterki zdobi Cuff - wierny towarzysz podróży. Dialogi pomiędzy tą dwójka to w większości one-linery, lecz pod tym kątem do duetu Master Chief'a z Cortaną brakuje jeszcze bardzo wiele. Nie popadajmy jednak w tego typu skrajności, bo z legendą się nie dyskutuje. Czy Forspoken pisze własną? Ciężko będzie, tak bez owijania w bawełnę. Gdy dowiedziałem się, że historię pisze autorytarna w pewnych kręgach Amy Hennig, niezmiernie ciekawiły mnie rezultaty.

Projekt od początku wskazywał dość międzynarodowy charakter cyklu produkcyjnego. Strona zachodnia jest odpowiedzialna za warstwę merytoryczną, zaś japończycy wzięli się za kwestie czysto techniczne. Jak na tytuł skondensowany wyłącznie pod sprzęt aktualnej generacji, wyniki są mierne. Choć przyznaję, że tytuł uruchomiłem w trybie wydajności - zawsze to wybieram. Nawet do najpiękniejszej oprawy me oczy się przyzwyczają. Rozgrywka musi smakować lepiej niż grafika. Odzwierciedleniem ogólnej jakości Forspoken jest jej protagonistka, Freya. Oto postać nowojorskiej, młodej kobiety ścierającej się z trudami dzieciństwa (co niestety widać w strefie merytoryczne, o czym za moment). Bohaterka często przeklina, w zasadzie co kilka minut. Choć z czasem obserwujemy jej rosnący w siłę charakter, tak ciężko pozbyć się wrażenia, że motyw wulgaryzmów przewija się dość często. Czyżby chodziło o kwestię autentyczności?

Pętla progresu

undefined

Freyę pomimo tego da się lubić. Skupmy się na rozgrywce. Od pierwszych zapowiedzi ciekawił mnie świat przedstawiony. Tymczasem otrzymujemy schemat rozgrywki podobny do Assassin's Creed, Far Cry. Chociaż sądzę, że najbliżej grze do cyklu inFamous. Wszystko za sprawą niezbędnego posługiwania się mocą. Szkoda, ponieważ często preferuję walkę przy użyciu miecza w tego typu produkcjach. Z Forspoken jest trochę jak niegdyś z Dying Light. Gdy zaczynasz przeprawę wzdłuż pogrążonego w infekcji Harranu, Twoje zdolności jako biegacza są wątpliwe. Wraz z odkrywaniem nowych ruchów, zmienia się całkowicie rozgrywka. Tak samo jest tutaj. Freya wraz z rozwojem drzewka umiejętności oferuje lepszy wachlarz zaklęć i ruchów. Przez tę grę trzeba przejść w pierwszych godzinach, inaczej odpadniemy.

Athia to potężna kraina, coś zmienia istoty ją zamieszkujące w żądne krwi maszkary. Deweloper nie wysila się z nadawaniem głębi aktywnościom pobocznym. Po prawdzie, nie wysilał się również w Final Fantasy XV. Chociaż tam nadrabiała czwórka głównych postaci. W Forspoken zostaje Freya i Cliff. Ich relacje są raczej miałkie, bo w końcu o czym można gadać z magiczną bransoletą. Jasne, porozmawiamy z innymi mieszkańcami tego świata, lecz dialogi nie powalają. Tak samo jest z mimiką twarzy. Czy to jednak oznacza, że Forspoken jest produktem najwyżej przeciętnym? Nie do końca. Świat choć z generycznie pojawiającymi się wrogami, wygląda całkiem przyzwoicie. Oczywiście, w tej cenie oczekujemy ciut więcej, lecz dla niezdecydowanym polecamy jednak zaczekać na pierwsze obniżki. Sądząc po wynikach sprzedaży oraz słabej aktywności na oficjalnym profilu gry w mediach społecznościowych - promocja nadejdzie szybciej niż się spodziewamy.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper