The Callisto Protocol

The Callisto Protocol - wydawca zawiedziony, ale co z nami?

Krzysztof Grabarczyk | 21.01.2023, 10:00

Glen Shofield nie opuścił gardy po odejściu z szeregów Visceral Games. Mógłby przybić piątkę z Shinjim Mikamim, bo łączy ich cząstka analogicznych faktów. Schofield, podobnie jak Mikami odłączył się od cyklu, który sam zainicjował by tworzyć już na własny rachunek. Mikami powołał Tango Gameworks, Schofield dał początek Striking Distance. Współczesnymi odpowiednikami "własnej działalności" obu twórców są Ghostwire: Tokyo oraz The Callisto Protocol. O ile Shinji po aranżacj dwóch udanych części The Evil Within zwrócił się ku nowym kierunkom, Glen skorzystał z narracji towarzyszącej serii Dead Space. Wydawca chyba liczył na więcej, bo zadowolenia ze sprzedaży jakby brak. A co z nami?

The Callisto Protocol ocieka wysokobużetowym gore, filmowością, znanymi aktorami ze świata filmu ( Josh Duhamel znany m.in. z serii "Transformers"jako Jacob, bohater gry) i gier (Sam Witwer, czyli Deacon st. John z "Days Gone" lub Galen Marek ze Star Wars: The Force Unleashed). Wykonanie gry stoi na topowym poziomie. Jeśli Sony dość aktywnie pomagało przy grze, efekty są widoczne jak na dłoni. Głównie w kwestii wizualnej oraz dźwiękowej. Pozostaje jeszcze rdzeń rozgrywki, mechanika dość wymagającej walki, zacieśniona eksplotacja w pierwszych godzinach opowieści, zachowawcze podejście do starć z bossami oraz czas gry. Striking Distance zaczęło swój pierwszy lot dość mocno, pytanie jak będzie z lądowaniem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ludzie i nieludzie na księżycu

undefined

W takim odniesieniu, historia napisana dla The Callisto Protocol skupia się na dwóch charakterach - Jacoba oraz Ferrisa. Obu widzimy od niemal samego początku, aż po kres przygody. Postacie w grze osobiście kojarzą mi się z odpowiednikami np. z Resident Evil, gdzie skrywane intencje, wprawny gracz jest w stanie wyłapać od pierwszych sekund. Nie ujmując w sposobie prezentacji The Callisto Protocol, ta opowieść jest dość przewidywalna, lecz dobrze zaserwowana. Być może twórcom zależało aby start marki był raczej bezpieczny, z naciskiem na wykonanie i rozgrywkę, w której liczy się eksploracja oraz intensywna walka. . Z tym wiąże się konieczność paru chwil, by ogarnąć mechanikę starć. Lewym analogiem wychylamy postać by uniknąć obrażeń. Szybkie, nienaturalne ciosy przepoczwarzonych ludzi są trudne do przewidzenia, więc początek gry wiąże się z chwilami frustracji. Czasem dopadało mnie wrażenie, że tytuł nie daje szans w starciu z grupą zarażonych, jeśli nie mamy pod ręką broni palnej lub dostatecznej ilości amunicji. W pewnym sensie, tworzy to poczucie walki o przetrwanie, niegdyś rdzennej zasady większości survival-horrorów.

The Callisto Protocol dostarcza jakość, w miarę solidną rogrywkę, chociaż należy się nieco bardziej "wczuć" w potyczki z wrogami. Spotykamy jednak opinie, wedle których gra zawodzi, dlaczego? Uwielbiam trylogię Dead Space, nawet tę mniej sławną, część trzecią. W The Callisto Protocol stężenie rozwiązań z martwej przestrzeni jest wysokie. Schofield zresztą otwarcie przyznał, że Striking Distance podążą metodami wypracowanymi przez nieodżałowane Visceral Games. Gra prezentuje się wybornie, animacje zarówno stroju Jacoba, jak potworów, czy osławione już sekwencje brutalnych zgonów robią wrażenie. Ciut gorzej wypada optymalizacja. Często wskazuje się wersje na konsolach Sony jako względnie dopracowane, natomiast wspomnieć należy, że Striking Distance otrzymało potężne wsparcie. Do współpracy zaangażowano blisko 150 osób z PlayStation Malesia oraz PlayStation Visual Arts Studio Group. Przy czym uruchamiając tytuł bez pobierania aktualizacji, napotykałem problemy związane m.in. z wydajnością oraz synchronizacją głosów z mimiką ust postaci. The Callisto Protocol pachnie budżetem, lecz nie wszędzie.

Wydawca płacze, że tytuł nie nokautuje słupkami sprzedaży. Ekipa pracująca w Striking Distance wykonała kawał tytanicznej pracy. Wraz z The Callisto Protocol, niczym bumerang, powraca temat zjawiska crunchu. Shofield pokłada w marce horrendalne nadzieje. Jest tutaj spory potencjał, nie do końca wykorzystany, pomimo silnego wsparcia. Gra wydaje się rozkręcać dopiero w drugiej połowie, gdzie na moment łapiemy oddech, uwolnieni od klaustrofobii rodem z "Obcego 3" Davida Fincher'a. Więzienny strój Jacoba, oraz fryzuta to chyba oczko w stronę miłośników filmu. The Callisto Protocol mimo niedoróbek, funduje oczekiwany powiew gier nowej generacji. Niestety, widać też pośpiech. Miałkie zróżnicowanie zainfekowanych, praktycznie brak starć z bossami, mocno zawężone lokacje, w większości. Stąd ciężko wskazywać The Callisto Protocol mianem duchowego zwycięzcy nad klasycznym Dead Space, nie wspominając już o mającej za chwilę się ukazać renowacji.

Za pięć dwunasta

undefined

Pewne rzeczy w The Callisto Protocol ewidentnie wymagały ciut więcej czasu. Schofield, choć skruszony, nie uniknął crunchu przed debiutem gry. Trud nie zawsze się zwraca, w zasadzie to rzadko. Striking Distance i tak osiągnęli potężne rezultaty jak na start marki w świecie zdominowanym przez czołowych wydawców. Bez pomocy, byłoby ciężko. Budżet jest niestety miarą nawet najlepszych ambicji. Deweloperzy z Invader Studios, ekipy odpowiedzialnej za Daymare: 1998, z pewnością byliby zgodni. Nie porównujemy obu gier stricte do siebie, tamten projekt powstał z kolan na fiasku niedoszłego, fanowskiego remake Resident Evil 2. Schofield miał reputację, miał kontakty, zyskał finansowe wsparcie. I przed deadline, również lekko nie było. "Każdy kto zna mnie choć trochę, zna moje podejście do pasji oraz ludzi, z którymi na codzień pracuję. Wcześniej stwierdziłem, że jestem dumny z ogromu pracy włożonego przez nasz zespół. Byłem w błędzie. Cenimy pasję, nie długie godziny w pracy. Przepraszam, że ekipa musiała prze to przejść" - ten poruszający cytat ze strony ojca-założyciela Striking Distance pojawił się po "prasowej" interwencji Jasona Schreier'a, znanego dziennikarza serwisu Bloomberg.

My, jako gracze, zyskaliśmy potencjał na nową, interesującą markę pośród horrorów science-fiction. Od czasu rewelacyjnego "Obcy: Izolacja", sporo się zmieniło. Niebawem trafi do nas przebudowany od podstaw, Dead Space. Czy jesteśmy niezadowoleni z The Callisto Protocol? Biorąc pod uwagę dość burzliwe okoliczności powstawania gry, pandemiczne przeszkody w trakcie procesu produkcji (a tytuł powstawał od końca 2019 roku), angaż rezerw Sony - gra się udała. Do ideału jeszcze brakuje, lecz jest zdecydowanie bliżej niż dalej. Być może wydawca, Krafton, powinien wziąć pod uwagę ewentualne obniżki gry, by więcej niezdecydowanych graczy zapoznało się z historią Jacoba i jemu podobnych? Budowanie marki wymaga czasu i nakładów. Glen Schofield chce opracować sequel, w planach być może znajduje się DLC. Takie z nowymi przeciwnikami i gastką bossów? Jestem za. The Callisto Protocol spełnia swoje zadanie, dostarcza mocnej jakości wizualnej oraz rozgrywki, której trzeba poświęcić chwilkę uwagi. Bo walka rządzi się tutaj swoimi, brutalnymi prawami. Graliście już w The Callisto Protocol czy oczekujecie jak ceny produkcji Striking Distance nieco stopnieją?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Callisto Protocol.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper