Streaming

Streaming w kryzysie? Wśród seriali kasacja goni kasację

Kajetan Węsierski | 14.01.2023, 13:00

Szczerze? Jeszcze rok temu nawet przez myśl by mi nie przeszło, że będę pisał tekst o takim temacie. Wszak swego czasu pisałem przecież, że subskrypcje są dziś złotym środkiem na prowadzenie jakiegokolwiek biznesu i zdają się najbardziej opłacalną opcją w długoterminowej perspektywie. Chwaliłem je zarówno z perspektywy mojej - zwykłego odbiorcy - jak i z wyimaginowanego punktu właściciela takiej usługi. 

Teraz natomiast okazuje się, że sytuacja wcale nie jest tak kolorowa, jak mogłoby się wydawać. A może jest, a po prostu zachłanne ręce właścicieli największych korporacji chcą po prostu więcej i więcej z tortu, który smakuje każdemu? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie - faktem natomiast, z którym trudno obecnie wojować, jest to, że streaming (przynajmniej na polu filmów i seriali) znalazł się w dołku. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Świadczy o tym wiele niedawnych ruchów, kolejne napływające do nas doniesienia oraz bardzo nietypowe działania ze strony władz konkretnych platform. I dziś chciałbym się zająć tym tematem. Spróbuję znaleźć odpowiedź na pytanie rzucone w tytule. Czy streaming rzeczywiście znalazł się w kryzysie? A może to tylko błędna perspektywa i budowanie konkretnej narracji przez media? Przekonajmy się. 

Kasacja za kasacją 

Nie wiem, jak daleko idącym stwierdzeniem jest to, że ostatnimi czasy praktycznie w każdym tygodniu słyszymy o skasowaniu jakiegoś serialu na którejkolwiek z platform, ale na pewno nie jest bardzo odległe od prawdy. I nie, nie chodzi mi tu bynajmniej o robienie porządków w swoich katalogach. Mam na myśli anulowanie powstających pozycji, bądź takich, które doczekały się już jedno, dwóch, a nawet większej liczby sezonów. 

Tylko w ostatnich dniach pojawiły się dwa komunikaty w kontekście Netflixa. Po pierwszym (całkiem udanym) sezonie „Inside Job” zastopowano prace nad drugim, a plany kontynuacji wyrzucono do kosza (oczywiście odgórnie). Zaledwie kilka dni wcześniej pojawiły się natomiast doniesienia o braku przedłużenia serialu „1899”. Pierwszy sezon rzeczywiście wypadł średnio, ale twórcy „Dark” bez wątpienia zasługiwali przynajmniej na jeszcze jedną szansę. Cóż, nie dostali. Nie ma sentymentów w tej branży. 

Jeszcze „ciekawiej” dzieje się w sferze HBO, gdzie można odnieść wrażenie, iż w kuluarach słowo „kasujemy” wypowiada się częściej, niż „dzień dobry”. Bo dla wielu twórców dni na pewno nie były dobre przez ostatnie pół roku. Anulowano całą masę seriali (wśród nich najgłośniejszy był bez wątpienia „Westworld”), o czym informowano drogą oficjalną. Nieoficjalnie sam George R.R. Martin przyznał, że wiele spin-offów „Gry o Tron” wyrzucono na śmietnik. Nieźle. 

Do tego dochodzą przecież zupełnie nowe plany taryfowe (na przykład tańsze abonamenty z reklamami), czy też zaostrzanie zasad związany ze współdzieleniem kont. Elementy, które swego czasu stanowiły o sile i niepodważalnej rynkowej pozycji streamingu, zaczynają być ciężarem. A nawet jeśli JESZCZE nie ciężarem, to czymś, co po prostu uwiera, przeszkadza i psuje płynność finansową. Nie spodziewałem się, że do tego dojdziemy. 

Gdzie to wszystko zmierza? 

A przecież to tylko kwestie, które się działy. Takie, które się stały i się nie odstaną. Słowem - przeszłość. Nad rozlanym mlekiem sensu płakać nie ma, ale trzeba pochylić się nieco nad tym, co czeka nas w przyszłości. Albowiem prócz obserwacji i wyciągania wniosków na podstawie minionych miesięcy, mogliśmy między innymi posłuchać swój wielu prezesów największych spółek, które… Nie były wesołe. 

HBO Max

Wystarczy wspomnieć bardzo kontrowersyjną prezentację w murach HBO odnośnie do przyszłości ich największych marek i (nie)chęci do rozwijania tych mniej dochodowych (nawet jeśli cieszyły się dobrym przyjęciem wśród widzów i krytyków). A tego jest więcej. I na pewno dużo częściej dochodzi do podobnych planów, o których po prostu szarzy widzowie, którymi jesteśmy, nie słyszą. 

Kilka akapitów wcześniej napisałem o tekście, który miałem swego czasu przyjemność udostępnić na naszym portalu. Pisałem tam - i pamiętam to do dziś - że jedną z największych zalet streamingu jest fakt, iż dziś można sobie po prostu eksperymentów z różnymi produkcjami i nie ma ryzyka, że ktoś po nagraniu odcinka pilotażowego powie, że „to się nie ogląda w tych godzinach i na tym kanale”. Każdy mógł znaleźć swoją niszę. 

Teraz natomiast, prawdopodobnie przez problemy finansowe, usługi streamingowe zaczynają zbliżać się do formatu telewizji. Twórca, który dostaje szansę stworzenia czegoś oryginalnego, nie ma w zasadzie żadnej gwarancji, że będzie mógł pociągnąć serial do końca. A najgorsze są te, które spinają się w jednym sezonie, po czym na siłę startują z nową historią w kolejnym. Fenomenem wspomnianego wcześniej „Dark” było idealnie rozplanowanie na trzy partie. 

Odpowiedź 

Czy więc można stwierdzić, że streaming jest w kryzysie? Cóż, może narażę się wielu, ale… Tak. Z całą moją miłością do tej formy dzielenia się dobrami popkultury filmowej, niestety muszę potwierdzić. Przynajmniej z mojej perspektywy. Nie uważam, aby był to „zmierzch Netflixa”, absolutny koniec HBO Max, albo agonia Disney+. Próby, które dla nas są głupie i absurdalne, mogą być próbą wybrnięcia ze spadających cen akcji i temu podobnych rzeczy. 

Mam jednak wrażenie, że dwaj - do niedawna - hegemoni, a więc Netflix i HBO Max, kierują się bardzo złą strategią naprawczą. Wydaje mi się (a biorąc pod uwagę komentarze, nie jestem w tym samotny), że idą w nieodpowiednim kierunku. Zaczynają od czegoś, co powinno być ostatecznością, a nie planem B w momencie lekkiego kryzysu. Wszak kryzys finansowy da się odratować, ale w przypadku wizerunkowego jest dużo trudniej. 

Bob Iger

Najlepszym rozwiązaniem (z obecnego punktu widzenia) wydaje się to, z którego skorzystał ostatnio Disney. Wrócili do korzeni - przywrócili na stanowisko szefa Boba Igera, który jest twarzą ogromnego sukcesu marki w ostatnich latach. I, wiecie, może okaże się to wtopą i przestrzeleniem. Nigdy nie wiadomo. Natomiast na pewno zyskują w ten sposób kolejną cegiełkę zaufania odbiorców. A jak pisał swego czasu Jacek Szafrański - to przecież waluta przyszłości. 

Głęboko wierzę w to, że mroczne czasy nie będą się dalej rozwijać. Mam nadzieję, że czarne chmury się rozejdą, a nad platformami znowu wyjdzie słońce. Wierzę, że sytuacja finansowa będzie na tyle dobra, iż my - jako konsumenci - nie będziemy musieli cierpieć w imię „wyższego dobra”. Czy tak będzie? Zobaczymy pewnie za jakiś czas. Na ten moment liczę, że żaden z moich ulubionych seriali nie zostanie skasowany. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper