god of war

Nie taki God of War: Ragnarok straszny, jak go niektórzy malują

Krzysztof Grabarczyk | 31.12.2022, 19:51

I po Ragnaroku. Nastał kres historii ojca i syna, szumnie reklamowany jako najważniejsza gra tego roku na konsolach PlayStation. Wprawdzie God of War: Ragnarok szturmem podbił media oraz graczy, nie brakło głosów lekkiego zawodu. W czym tkwił problem? Być może w bezpiecznym podejściu do tematu, autorskiej reintepretacji nordyckiej mitologii? Santa Monica Studio doskonale zdają sobie sprawę z rozmachu tej wielkiej serii. W końcu upchnięto stos mitycznej treści w raptem dwóch odsłonach cyklu. Dodajmy jednak, że znacznie wydłużonych jak na standardy marki. God of War: Ragnarok to bezpieczny i niebezpieczny zarazem sequel. Dlaczego? 

Fakty i mity 

Dalsza część tekstu pod wideo

undefined

Przed rozpoczęciem gry warto zaznajomić się ze spisaną sagą Ragnaroku. Autorzy scenariusza do gry często interpretują materiał źródłowym we własnym stylu. God of War: Ragnarok idzie jednak tropem zagłady, choć nie od początku. Opowieść rozpoczyna się w czasie jakby wiecznej zimy, co z kolei pozostaje w zgodzie z mityczną inicjacją Ragnaroku, choć saga podaje to zgoła inaczej. Po prawdzie, to cały ciąg przyczynowo-skutkowy. Rozpoczynał się od wizji, obaw i strachu. Już w pierwszym God of War, z 2018 roku, przedstawiono Asów jako obsesyjnie obawiających się owej przepowiedni. Mogliśmy się z nią zapoznać za pośrednictwem odnajdywanych ołtarzy Jotunów. Wizja twórców stawia w pierwszej kolejności trudną, skomplikowaną relację na stopie ojcowskiej. Historia przenosi się na znacznie bardziej szersze pole manewru, stawiając na obecny w nordyckiej mitologii pierwiastek anihilacji. Tym jest właśnie Ragnarok, bitwą w obliczu kresu dotychczasowej rzeczywistości. Uważam, że nastąpiła analogiczna sytuacja rodem z lat 2005-2007. Kiedy dość "kameralny" charakter pierwszego God of War stał się pretekstem do wywołania prawdziwej burzy w części drugiej, a raczej wiecznej zimy. 

Całość może prezentuje się dość zachowawczo, w końcu korzysta z tych samych, systemowych fundamentów. Warstwa artystyczna, merytoryczna i wizualna rekompensują wszystko z nawiązką. Na pierwszym planie nadal widzimy ojca i syna. Stąd padają określenia, że tytuł opiewa na bycie większym DLC za kompletną cenę. Wielu obawiało się kompromisu na drodze jakości. Cykl od początku przyzwyczaił nas do topowej oprawy, na czele z wieńczącym grecki życiorys Kratosa, God of War III. Marka wróciła po kilkuletniej absencji, gdy zjadacze popkultury na dobre rozsmakowali się w nordyckich mitach. Nigdy wcześniej nie zdecydowano się na obopólne przeniesienie, dla starszej i nowszej generacji konsol Sony. Czy grając w Ragnarok, czuć ten wajb PS4? I tak, i nie. Tytuł ostatecznie bazuje na systemowych fundamentach poprzedniej gry. Według znaków na niebie i ziemi, God of War: Ragnarok tworzono wpierw na PS4, by przenieść projekt na mocniejszą konsolę. Zapowiedzi pochodzące z 2020 roku sugerowały jednak powstawanie produkcji na nową generację. 

Ragnarok w tle 

undefined

Hajp już nieco opadł. Nie wszystkim do gustu przypadły sekcje, w których toczymy rozgrywkę Atreusem. Pachnie to analogią w stronę kultowego już The Last of Us, gdzie miejscami wcielaliśmy się w skórę Ellie. W trakcie wędrówki Kratosa i jego syna, miewałem nieodparte wrażenie, że Ragnarok, o który przecież zrodził się cały ten zamęt w historii odgrywa bardziej rolę tła. Pojawiają się nowi, poważni gracze, nie brakuje grze epickości i mocarnych starć. Cieszy mnie, że udało się godnie zastąpić słynne z pierwowzoru Walkirie. Starcia z nimi były doprawdy wymagające, zwłaszcza jeśli zdecydowaliśmy się wybrać poziom Boga Wojny. To już wyzwanie dla najwytrwalszych graczy. God of War: Ragnarok wydaje się nieco bardziej "korytarzowy". Być może to z powodu większej ilości światów, jakie przychodzi nam zwiedzić. Każdy z nich jest na swój sposób urokliwy, choć ciężko tutaj o rozmach, jaki odczuwaliśmy płynąc przez słynne już Jezioro Dziewięciu, z Wężem Świata w tle. 

Czy przy nawarstwieniu treści z nordyckich legend, Ragnarok za bardzo nie poszło w stronę widowiska? Jedną z istotnych nowości w God of War (2018) okazała się skromna ilość epickich walk z bossami. Możemy je wyliczyć na palcach jednej ręki. Przy tym co oferowało God of War III, wypadło dość skromnie, lecz to już zupełnie inna narracja. Z tamtej gry zapamiętałem każdy pojedynek, do dziś. Co mogę rzec o Ragnarok? Dzieje się, sporo. Jedynie zabrakło mi większej roli dla Fenrira, którego mityczny odpowiednik okazuje się głównym oprawcą Odyna w ostatecznym starciu. Polecam zbadać tę historię we własnym zakresie. Santa Monica Studio na potrzeby autorskiej historii, garstkę faktów przeistoczyło. Np. słynny Jormungard (Wąż Świata) w zapiskach nordyckiego panteonu byłby nieślubnym dzieckiem Lokiego. Kim jest Loki, spojlerować nie zamierzam. Czym jest God of War: Ragnarok? Opowieścią skoncentrowaną na Kratosie i Atreusie, z zagładą Asgardczyków w tle. Gra się wybornie, ogląda epickie przerywniki z rozrzewieniem, natomiast sposób ujęcia Odyna oraz Thora to skromne mistrzostwo. Co czeka serię w bliższej bądź dalszej przyszłości? Zweryfikuje czas. Przeżyjemy jeszcze niejedną, boską zagładę. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do God of War: Ragnarok.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper