rift apart

Ratchet and Clank: Rift Apart - nadal bryluje oprawą

Krzysztof Grabarczyk | 10.12.2022, 10:00

Dziesiątki planet, poziomów, setki pobratymców Nefariousa oraz jemu podobnych, miliony śrubek - tyle międzygalaktycznej słodkości przez bite 20 lat dostarczało Insomniac Games. Seria Ratchet and Clank obchodzi w tym roku swoją pierwszą "dwudziestkę". Przypadek marki jest na tyle ciekawy, że twórcy nigdy specjalnie nie eksperymentowali z konwencją. To od początku hybryda gry platformowej oraz strzelaniny, gdzie zbieramy wszystko po drodze, eksplorując światy, napotykajaąc groteskowych bohaterów i antybohaterów, tworzących kreskówkowy humor. Seria z biegiem czasu poszła w kierunku animacji Pixara i po prawdzie, tak już raczej zostanie. Ratchet and Clank: Rift Apart to kulminacja tych rozwiązań, która oprócz siebie musiała jeszcze odpowiednio zareklamować PlayStation 5. I ta sztuka się udała.

Kosmiczny duet, już w przeszłości, mierzył się z podobnym zadaniem. Ratchet and Clank: Tools of Destruction (2007, Insomniac Games) pojawiło się kilka miesięcy po starcie PlayStation 3, więc dla Insomniac Games oczywistym stało się, że cykl przejdzie na nowe, techniczne tory. Przeskok jakości względem odsłon z czasów PlayStation 2 okazał się, jak na ironię, kosmiczny. Pięknie wyświetlane na nowej konsoli światy, przy wsparciu odpowiedniego odbiornika dawały nieustannie poczucie obcowania z rozgrywką nowej generacji. Tytuł korzystał z wychyleń SixAxis (wkrótce zaniedbanych przez devów), podobnie jak Rift Apart bawi się haptyką. Wszędzie wychwycę analogię, więc Tools of Destruction oraz Rift Apart, pomimo znacznej różnicy wieku, mają ze sobą wiele wspólnego.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wyrwa w czasie

undefined

Ratchet and Clank: Rift Apart nadal wygląda prześlicznie. Tutaj nie ma złudzeń, ponieważ gra wykorzystuje możliwości oferowane przez dedykowany hardware. Od pierwszych sekund widzimy, że to pozycja stworzona wyłącznie dla jednej, konkretnej platformy, co nie wymusza na producentach żadnego kompromisu. Niezależnie od naszych preferencji, Rift Apart wyrywa gałki oczne, tworzy festiwal pięknej oprawy i solidnej wydajności. Nie stanowi żadnej konkretnej ewolucji, ale od gier tego typu, rzadko tego wymagamy. Historię oparto na filarach liczących już te 20 lat, klasycznej opowiastki o ratowaniu wszechświata i siebie nawzajem, często w parodystycznym tonie, z genialnym voice-actingiem przesiąkniętym humorem w stylu Pixara. Do tego wliczmy trzecią bohaterkę, Rivet, która znacznie wpływa na całokształ kolejnej, wielkiej przygodu ko(s)micznego duetu. Ratchet and Clank: Rift Apart swój urok zawdzięcza przede wszystkim nowym technologiom, taka karta przetargowa by więce osób sięgnęło po grę.

"Od samego początku, ściśle współpracowaliśmy z Sony. Odbywaliśmy konsultacje z Markiem Cerny'y,m (mózgiem stojącym za inżynierię PS4/PS5 - dop.red.), dzięki czemu otrzymaliśmy lepszy dostęp do możliwości systemu. Zatem Rift Apart od podstaw tworzyliśmy na PS5" - twierdzi Marcus Smith, dyrektor kreatywny w Insomniac Games. Z serią związany jest od 16 lat. Zespół przed rozpoczęciem produkcji ograł każdą odsłonę po kolei, by wydobyć co najlepsze i zaimplementować nowe sztuczki, głównie związane z nowinkami PS5. Wyrwy w czasie to pokaz siły SSD, gdzie poziomy ładowane są bez zająknięcia, a bohaterowi przeplatają się między wymiarami. Oczywiście, wychodzę z założenia, że do nawet najpiękniejszej oprawy me oczy w końcu przywykną. Stawiam na wydajność, nawet jeśli ma to się odbyć kosztem sławnego ray-tracingu. Koniec końców, znaczenie ma rozgrywka.

Uroczy Lombax

undefined

Cykl ma w sobie taki niezmienny urok. To trochę jak tytuły od Nintendo. Nie oczekuje się tutaj żadnych, rewolucyjnych zmian względem każdej zapowiedzianej produkcji. Wiadomo czego oczekiwać, odpowiedniej jakości i tej samej esencji wynikającej z dbałości o detale oraz gameplay. W historii naszej branży wielokrotnie próbowano modyfikować stałe koncepcje w bardzo drastyczny sposób. Moda na resetowanie uznanych serii dość szybko przeminęła. Być może dlatego, że sztuka przeobrażenia się z dobrego w jeszcze lepsze - nie udała się wszystkim. Na szczęście dla Insomniac Games, nikt nie wpadł na pomysł operacji plastycznej na tle wizerunkowym marki. Wszystkie dotychczas zrealizowane gry cyklu, nigdy nie zaliczały tendencji spadkowej.

Wyjątkowym atutem jest charakter przedstawianej historii, a raczej historyjki o kolejnym ratowaniu świata w bajkowo-filmowym stylu. Rift Apart bardzo często rzuca nas w wir intergalaktycznej walki, ilość wyświetlanych w danej chwili oponentów i tysięcy efektów cząsteczkowych ani na moment nie powodują zwolnienia chociażby klatki obrazu. Sam należę do fanatyków jak najlepszej wydajności w grach, więc na starcie zdecydowałem o rozgrywce w trybie podwojonego klatkażu, dodanego w późniejszej aktualizacji. Ratchet and Clank: Rift Apart jest niczym test PlayStation 5, sięgający po dedykowane możliwości hardware'u. Nie mógłbym ominąć tutaj znaczenia haptyki wibracji oraz spustów adaptujących się do poszczególnych broni. W końcu jedną z wizytówek marki jest wymyślny i nieco komiczny arsenał.

Ratchet and Clank: Rift Apart nadal bryluje oprawą. Pixarowa otoczka, choć wydaje się cukierkowa, roi się od szczegółów. Tak tworzy się gry aktualnej generacji. Rodzi się na koniec pytanie, kiedy Insomniac Games zapowie kolejną przygodą naszych bohaterów. Bo w powstawanie nowej odsłony cyklu chyba nikt z Was nie wątpi, prawda? Jakie macie zdanie na temat produkcji i od kiedy rozpoczęliście swoją przygodę z serią?

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper