Gaming PC

Zmęczenie grami to normalna rzecz. Pasja to pasja, a nie obowiązek

Kajetan Węsierski | 29.11.2022, 21:30

Już od jakiegoś czasu zabierałem się za napisanie tego tekstu. Ciągle nie mogłem się jednak w sobie zebrać, aby zacząć i spróbować przekazać to, co właściwie mam do przekazania. Choć bowiem obracamy się w tematach niezwykle przyjemnych, bardzo dla nas miłych i zwyczajnie wywołujących ciepło na serduchu, to są takie sytuacje, które mogą być pozornie błahe, a pod płaszczem prozaizmu, okazują się niemal duszące. 

Właściwie tyczy się to absolutnie wszystkiego. Można zmęczyć ciągłym przebywaniem wśród tych samych ludzi, ulubiona potrawa jest w stanie nam się przejeść, a najlepszy muzyczny album w końcu staje się w pewnym stopniu nie do zniesienia. Da się zirytować ciągle powtarzanym zadaniem niczym Syzyf i można przecież poczuć monotonię przy okazji ciągłego spędzania czasu przy swoim hobby.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jednym z takich tematów jest kwestia znudzenia grami wideo. Umówmy się bowiem - na pewnym etapie dotyka to każdego, kto ma za sobą długoletnie doświadczenie z tym typem rozrywki. Stosunkowo niewiele jest osób, które mogą z pełną szczerością przyznać po wielu latach grania, że ani przez moment nie „cierpiały” na znużenie materiałem. Mało jest graczy, którzy przez całą karierę ani razu nie wpadli w dołek. 

Zmęczenie grami wideo 

Ostatnio mam wrażenie, że coraz częściej spotykam się w Internecie z komentarzami, gdzie ludzie piszą, iż znudziły im się gry wideo. I być może to po prostu jesienna chandra, a może gorszy okres w branży - nie chcę szukać przyczyny tego, iż ostatnio temat zdaje się głośniejszy. Faktem jest natomiast, że rzeczywiście się pojawia i po prostu nie wypada go olać. Zwłaszcza że rodzi niekiedy spore problemy.

Gdy czytam opinie graczy (zarówno polskich, jak i zagranicznych), którzy piszą, że „nie czują już tej samej frajdy, co kiedyś”, to bardzo często sami próbują oni znaleźć powód takiego stanu rzeczy na własną rękę. Pojawiają się wtedy argumenty, iż „dziś nie robią już tak dobrych gier”, „trudno znaleźć coś fajnego”, a niekiedy nawet że „może po prostu ktoś dorósł”. Umówmy się - gust jest gustem, ale te argumenty są po prostu chybione. 

Co gorsza, pojawia się wręcz samobiczowanie! Z niektórych wpisów na forach i mediach społecznościowych wylewa się poczucie winy, że gry nie sprawiają komuś w danym momencie takiej frajdy, jak miało to miejsce dawniej. Czytam czasem o tym, iż God of War: Ragnarok nie bawi kogoś tak, jak robiła to odsłona z 2018 roku. A to oczywiście rodzi wspominane już przeze mnie poczucie winy, które może być brzemienne w skutkach. 

Należy sobie jednak uświadomić, że zmęczenie grami wideo nie jest niczym złym. Co więcej, w znacznej większości przypadków nie jest to bynajmniej stałym stanem. Powinno się to po prostu zaakceptować i przeczekać. Nic na siłę, albowiem często lubimy o tym zapominać i liczymy, że brak chęci uleczymy terapią szokową, aplikując sobie jak najwięcej grania. Nie tędy droga - trzeba pamiętam o podstawowej zasadzie. 

Pasja powinna być pasją 

Zasadę tę umieściłem w powyższym podtytule i wspomnę o niej również tutaj - pasja powinna być pasją. Proste zdanie, bardzo banalne w przekazie, a jednocześnie łatwe do zapomnienia. Bardzo często gubimy jego sens gdzieś w całym tym bombardowaniu nowymi tytułami i zatrzęsieniem premier. FOMO uaktywnia się w pełnej krasie i pcha nas do usilnego pozostawania na bieżąco. 

A to jest niezdrowe. Gdy pasja przeradza się w przymus, bardzo często zatraca wszystkie wartości bycia hobby. Przestaje być szansą na wyrwanie się ze szponów codzienności, idealną opcją na relaks i czymś, na co czekamy, gdy mierzymy się z licznymi wyzwaniami, które stawia przed nami świat. Przemienia si w przykry obowiązek i coś, co zwyczajnie trzeba odbębnić, aby nie zostać w tyle. 

Czynności, które robimy z miłości, powinny pozostawać na tej stopie. A gdy przestajemy z nich czerpać miłość, warto zrobić sobie przerwę. Czasem trzeba odpocząć od wszystkiego i od wszystkich, aby na nowo poczuć ten pociąg. Niestety w dzisiejszych czasach, gdzie bardzo często odczuwamy zewnętrzną konieczność bycia na bieżąco i grania absolutnie we wszystko, łatwo o tym zapomnieć. 

Pamiętajmy więc, że chwile w dołku nie są niczym złym. I dokładnie tak, jak w życiu czasem musimy wziąć sobie urlop, odpocząć od osób i czynności, a także pozwolić sobie na gorsze chwile, tak jest także z naszymi hobby - zwłaszcza tymi, które nieustannie pielęgnujemy przez lata. Gdy będziemy walczyć z tym na siłę, odrzucając potrzebę odpoczynku, może skończy się to w bardzo nieprzyjemny sposób. Wszystko będzie się pogłębiać. 

Jakie jest Wasze zdanie? 

Na sam koniec chciałbym zapytać Was o zdanie w tym temacie. Przede wszystkim - czy mieliście kiedyś „gorsze chwile”, jeśli chodzi o granie w gry wideo? Może jest tu ktoś, kto mierzył się z takim problemem i po odpoczynku wrócił ze zdwojoną siłą, aby z uśmiechem na twarzy i kontrolerem w ręku, nadrabiać tytuły, które jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie dawały mu żadnych przyjemności? 

A może macie zupełnie inne zdanie? Może uważacie, że w kwestii hobby nie powinno się mówić o FOMO i gdy ktoś jest zmęczony, to rzeczywiście wyczerpał swoje zasoby na daną dziedzinę? Cóż - ilu ludzi, tyle odpowiedzi. Zachęcam Was jednak do dyskusji w tej kwestii i korzystając ze sposobności oraz pewnego tabetycznego zahaczenia - dbajcie o siebie. Zdrowie psychiczne jest nie mniej ważne od fizycznego. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper