Overwatch 2

Overwatch 2 nie zaczął najlepiej, ale jest światełko w tunelu…

Kajetan Węsierski | 19.10.2022, 21:30

Pamiętacie, jak jakiś czas temu napisałem tekst, który był czymś na zasadzie laurki dla Overwatcha? Przy okazji jego „uśmiercenia” (zdecydowanie warto wziąć to w cudzysłów, gdyż mamy tu do czynienia z rewolucją, a nie morderstwem) przez Blizzarda, wspominałem czasy, gdy przez długie godziny w ciągu dnia potrafiłem szaleć na serwerach i wbijać kolejne rangi w grach rankingowych. Piękne to były czasy. 

Możliwość powrotu myślami do tamtego okresu, co umożliwił mi rzeczony wpis, sprawiła poniekąd, że zapragnąłem wrócić do tego świata - ale bardziej, niż na jedną czy dwie gierki. A oczywiście jedyną możliwością, aby poczuć się niczym w Overwatchu, był - paradoksalnie - Overwatch 2. To właśnie w nim spróbowałem znaleźć dawnych emocji, wrażeń i uśmiechu po świetnie rozegranych rundach.

Dalsza część tekstu pod wideo

A skoro produkcja przeszła na model free-to-play, to absolutnie nic nie stało mi na przeszkodzie, aby rzucić się w wir zabawy i raz jeszcze wysadzać wrogów jako Złomek, bronić sojuszników ogromną tarczą Reinhardta, albo irytować przeciwników, lecząc kumpli jako Zenyatta czy Łaska. No i właśnie - czy aby na pewno nic nie stało na przeszkodzie? Szybko okazało się, że to nie takie proste…

Bombardowanie w ocenach 

Już po kilku dniach od oficjalnej premiery Overwatcha 2 na wielu agregatorach można było zauważyć jasną tendencje - najnowsza gra Blizzarda była bombardowana negatywnymi ocenami ze strony graczy. Ci tłumnie wyrażali swój sprzeciw wobec obecnego obrazu produkcji i postanowili dać wyraz temu, co nie podoba im się w sequelu jednej z najgłośniejszych strzelanin ostatnich lat. A było się do czego przyczepić. 

Jak sam wspomniałem, powrót do dawnych wrażeń nie przebiegł tak gładko, jak mógłbym sobie tego życzyć. Gdy pierwszy raz chciałem wskoczyć na serwery, po odpaleniu gry przywitała mnie informacja, że jestem 40 000 w kolejce. Czterdzieści tysięcy. Nie, nie pomyliły mi się zera. Za drugim podejściem mieliśmy już czterocyfrowy wynik, a po kilku dniach - ku mojej uciesze - „zaledwie” 300. Oczywiście nie czekałem. 

Pierwszy raz mogłem zagrać jakiś czas po debiucie i o ile już wtedy jako-tako rozumiałem rozgoryczenie graczy, to okazało się, że nawet jeśli uda się przebić na serwery, to ukończenie gry jest właściwie kwestią losową. Można bowiem wylecieć w trakcie albo bardzo szybko stracić sojusznika. Bynajmniej nie z winy jego samego, ale Blizzarda, który nie dźwignął zainteresowania samą produkcją. 

Kolejnym elementem, którego uczepili się gracze, jest oczywiście motyw skórek. Nie dostajemy już skrzynek z losowymi przedmiotami, jak miało to miejsce wcześniej - tym razem płacimy za konkretne przedmioty. I są to przyjemności stosunkowo drogie (nawet za kilkadziesiąt/kilkaset złotych). Można oczywiście kupić Karnet Bojowy, ale tam ciekawych elementów jest tyle, co kotek napłakał. Większość to graffiti czy banery. Słowem - słabo. 

Czy dalej będzie źle? 

No i nie można być tym wszystkim zaskoczonym - ocenami graczy, a nie działaniem serwerów. Po tym drugim powinniśmy sobie obiecywać więcej… Plusem jest niewątpliwie to, że rdzeń rozgrywki to dalej ten sam wciągający Overwatch. Niezmiennie mamy do czynienia z naprawdę fajnie oszlifowaną i maksymalnie zbalansowaną grą, gdzie po prostu aż chce się bawić i mierzyć z coraz mocniejszymi graczami.

Należy w tym wszystkim pamiętać jednak, że jest to dopiero początek. I o ile częściowo nie można usprawiedliwiać Blizzarda, bo nie jest to całkowicie nowa gra, o tyle należy im się mimo wszystko nieco wyrozumiałości. Może nie brzmi to dobrze w kontekście korporacji i tego, z jakich powodów było o nich ostatnimi czasy głośno, ale… Cóż, nie chcę wrzucać wszystkich do jednego wora. 

Jest nadzieja! 

Przede wszystkim pragnę jednak napisać, że przecież ta ekipa deweloperów naprawdę przez długi czas dostarczała nam świetnej zawartości przy okazji oryginalnego Overwatcha. Nie zaczęli bynajmniej dobrze i pierwsze wrażenie z sequela strzelaniny zdecydowanie nie może być opisane pozytywnie. Co więcej - jestem skłonny niemal usprawiedliwić oceny, które zasypały przeróżne agregatory. Parafrazując klasyk - gracze mieli prawo poczuć się wściekli. 

Niemniej, uważam, że jest światełko w tunelu. I to całkiem mocne. Już po kilku dniach, gdy udało się ogarnąć serwery, ponownie poczułem tę dawną przyjemność. Niektóre decyzje twórców, jak choćby wysokie ceny skórek, wciąż powinno się poprawić. Nawet jeśli nie jest to coś, co bezpośrednio wpływa na rozgrywkę, to na pewno bardzo by ją uprzyjemniło. Tak to działa w produkcjach multiplayer i wystarczy spojrzeć, jak świetnie na tych zasadach funkcjonuje na przykład Fall Guys.

Jak wspomniałem, rozgrywka to dalej ten sam kapitalny Overwatch, więc nadzieje są spore. Kilka mniejszych zmian, nieco ciekawych ewolucyjnych kroków i będziemy mieli do czynienia ze świetnym następcą. Jestem przekonany, że Blizzard w kontekście rzeczonego tytułu nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a my sami będziemy mogli przeżyć jeszcze nieco przyjemnych chwil z ulubionymi bohaterami. 

Korzystając ze sposobności - dajcie znać, jak Wasze wrażenia z gry i czy mieliście już przyjemność sprawdzić, co tam nawywijano przy okazji kontynuacji. Chętnie zapoznać się z Waszą perspektywą. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper