Harrison Ford

Nie tylko Star Wars i Indiana Jones. Dziesięć najciekawszych produkcji z Harrisonem Fordem

Dawid Ilnicki | 14.08.2022, 12:00

Okrągłe osiemdziesiąt lat skończył w zeszłym miesiącu Harrison Ford, jedna z największych gwiazd Hollywood. Mało któremu odtwórcy udało się przejść do historii nie za sprawą jednej, a co najmniej trzech ról w kultowych widowiskach lat 70’ i 80’, a mimo upływu lat aktor z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Już niebawem powinniśmy go zobaczyć w kontynuacji przygód Indiany Jonesa. 

Wychowanemu w artystycznej rodzinie o korzeniach irlandzko-żydowskich, Harrisonowi Fordowi nie od razu było pisane aktorstwo. Na przeszkodzie w rozwijaniu talentu stawała bowiem jego nieśmiałość, z którą ostatecznie rozprawił się decydując się na kursy gry w ostatnich latach studiów. Co ciekawe, na początku kariery był przedstawiany jako Harrison J. Ford, by uniknąć skojarzeń z innym odtwórcą, znanym z czasów kina niemego. Mimo udanego startu i udziału w obrazach wyreżyserowanych przez takich twórców jak Michelangelo Antonioni czy Roger Corman, Ford był bliski rezygnacji z zawodu, ucząc się stolarki, dzięki której zarabiał na utrzymanie żony i dwójki dzieci.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przełomem okazała się druga połowa lat 70’, gdy zaczął on dostawać coraz większe role, w takich obrazach jak choćby “Frisco Kid”, w którym wystąpił obok samego Gene’a Wildera. Zanim zrobił ogromne wrażenie na castingu do roli Hana Solo w “Gwiezdnych Wojnach” George’a Lucasa, wystąpił już we wcześniejszym, hitowym filmie tego reżysera, a w owym czasie znał go już dobrze także Francis Ford Coppola. Następnie spotkał na swej drodze innego filmowego geniusza, czyli Stevena Spielberga, który obsadził go w roli Indiany Jonesa (wbrew początkowym obawom Lucasa, wynikającym z grania również w Star Wars), do której niedługo powinien powrócić. I choć Harrison Ford zapewne nie przejdzie do historii jako jeden z najwybitniejszych aktorów wszech czasów, jak nikt inny potrafi oddać postać, do której instynktownie odczuwamy sympatię, będąc przy okazji także artystą znakomicie łączącym pokolenia. Również dzięki rolom w poniższych, dziesięciu obrazach.  

Amerykańskie Graffiti

Jeden z największych kasowych hitów wszech czasów, jeśli chodzi o stosunek wpływów do niezwykle niskiego budżetu, nie wynoszącego nawet miliona dolarów, a jednocześnie pierwszy efekt współpracy George’a Lucasa z Harrisonem Fordem. Legendarny aktor co prawda nie zagrał w nim jeszcze wiodącej roli, ale już wtedy wykreował zapadającą w pamięć postać. Na planie ponoć odmówił ścięcia włosów, czego początkowo od niego wymagano, oferując w zamian występowanie w kapeluszu. Początkowo zresztą był niechętny występowi w tym filmie i trudno się dziwić. Zaoferowano mu bowiem całe 485 dolarów, które uznał za kwotę zbyt niską, zwłaszcza iż w tym czasie musiał utrzymywać rodzinę, zarabiając jako stolarz. Gdy zaproponowano mu 15 dolarów więcej, przyjął ofertę, co okazało się przepustką do udziału w kolejnym, wielkim przedsięwzięciu.

Rozmowa

Już rok później Ford znalazł się bowiem na planie filmu Francisa Forda Coppoli, który był jednym z producentów obrazu George’a Lucasa. Początkowo wydawało się, że jego rola będzie niewielka i zagra on po prostu jednego z urzędników. Widząc kompletną jednowymiarowość odtwarzanego przez siebie bohatera, Ford zdecydował się sportretować go jako geja, co w tym czasie było niezwykle odważnym ruchem. Odtwórca sam kupił oryginalny, zielony garnitur, w którym wystąpił (kosztować on miał wtedy 900 dolarów, równowartość dzisiejszych 5500$), a choć Coppola początkowo był temu przeciwny, ostatecznie po rozmowie z aktorem uznał, że jest to oryginalny pomysł i zdecydowanie rozwinął graną przez niego postać.

Czas Apokalipsy

Początkowo w kolejnym, legendarnym filmie Coppoli miał zagrać James Caan, ale zażądał zbyt dużych pieniędzy i reżyser postawił na sprawdzonego już znajomego. Ford otrzymał za to możliwość wyboru swego imienia i nazwiska, z czego skwapliwie skorzystał, nazywając się G. Lucas, w hołdzie twórcy, dzięki któremu zyskał status gwiazdy. 

Blade Runner

Bardzo trudno byłoby w tym miejscu nie wymienić legendarnego filmu Ridleya Scotta, którego jednak początkowo wcale nie przyjęto ciepło, a kultowego statusu doczekał się dopiero w następnych latach. Aktor miał przyjemność spotkać się na planie z autorem literackiego pierwowzoru, Philipem K. Dickiem, który po zobaczeniu go w głównej roli miał zakrzyknąć: “To niesamowite. Deckard naprawdę istnieje!”. Jest to zaskakujące, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę to, że aktor długo nie chciał się wypowiadać o samym filmie, mając za złe kilka decyzji podjętych przez Scotta, a także narzekając na liczne zmiany w postprodukcji, mające pomóc filmowi w box-office, a które początkowo wcale nie przyniosły spodziewanych efektów. 

Świadek

Mając już na koncie aż trzy kultowe role, Harrison Ford zagrał w późniejszych latach w dwóch filmach wyreżyserowanych przez Australijczyka Petera Weira, mającego status klasyka, choćby z uwagi na niesamowity “Piknik pod Wiszącą Skałą”. W produkcji z 1985 roku aktor gra oficera, oddelegowanego do ochrony małego chłopca, będącego świadkiem morderstwa, dokonanego przez policjanta. Sytuację komplikuje fakt, iż tytułowy bohater należy do wspólnoty amiszów. By przygotować się do tej roli Ford jeździł z filadelfijskimi policjantami, biorąc udział w kilku poważnych interwencjach. Zaangażowanie zdecydowanie mu się jednak opłaciło, bo za rolę w tym filmie otrzymał swą, jedyną jak dotąd, nominację do Oscara za rolę pierwszoplanową.

Wybrzeże Moskitów

Osobiście dużo lepiej pamiętam kolejną rolę w filmie Weira, być może ze względu na oryginalność samego obrazu, którą widać już po tym, że Ford nie gra w nim zdecydowanie pozytywnego bohatera. Oparta na powieści Paula Theroux produkcja, opowiada bowiem o nietypowym naukowcu Allie Foxie, który wraz z rodziną przeprowadza się do dżungli, by tam wieść życie z dala od cywilizacji. Aktor gra tutaj postać wyjątkowo zasadniczą i oschłą, odnosząc się do swej żony - odtwarzanej przez Helen Mirren - per “Matko”, a w syna wciela się tu przedwcześnie zmarły River Phoenix. Rok temu, na Apple TV+, pojawił się serialowy odpowiednik tego filmu, w którym gra m.in. Justin Theroux.

Pracująca dziewczyna

Bardzo dobry film Mike’a Nicholsa, w którym Harrison Ford gra swą pierwszą rolę w (oryginalnej) komedii romantycznej, a choć jest uznawany za jedną z jej gwiazd, na ekranie pojawia się dopiero w 35. minucie. Gra w nim Jacka Trainera, który pomaga głównej bohaterce, Tess McGill (Melanie Griffiths) utrzeć nosa swej szefowej (Sigourney Weaver), która postanowiła przywłaszczyć sobie jej pomysł wykupienia stacji radiowej. Znakomita obsada i świetny zmysł do portretowania ówczesnej Ameryki to główne atuty tego udanego obrazu. 

Frantic

W tym samym roku Harrison Ford zagrał również u samego Romana Polańskiego. Polski reżyser miał już ugruntowaną pozycję w Hollywood, po wielkich sukcesach “Chinatown” i “Dziecka Rosemary”. Do roli Richarda Walkera, poszukującego w Paryżu swej żony, typowani byli z kolei Dustin Hoffman, Jeffa Bridgesa i Kevina Costnera. Pomimo szerokiej rozpoznawalności, pojęcia kim jest odtwórca Hana Solo czy Indiany Jonesa nie miała 19-letnia wtedy - wychowana w rodzinie o teatralnych tradycjach - Emmanuelle Seigner, która jednak w późniejszych wywiadach chwaliła współpracę z amerykańskim gwiazdorem.

Ścigany

Nie ma chyba drugiego takiego filmu (może z wyjątkiem “Kevina samego w domu”), który byłby tak często pokazywany w polskiej telewizji, jak obraz w reżyserii Andrew Davisa, w którym szanowany lekarza Richard Kimble musi dowieść swej niewinności, po tym jak zostaje oskarżony, a następnie skazany, za zabójstwo własnej żony. Popularność tego filmu odbiła się również na polskiej popkulturze, która wylansowała “bycie jak Tommy Lee Jones”. W trakcie kręcenia obrazu Ford nabawił się kontuzji, ale ostatecznie nie poddał się natychmiastowemu zabiegowi; utykanie głównego bohatera podczas biegu jest więc efektem realnego urazu. Wysiłek po raz kolejny przyniósł mu nominację do prestiżowej nagrody, Złotego Globa, którą jednak przegrał z Tomem Hanksem.

42

Wybór ostatniej roli Harrisona Forda nastręcza sporo problemów. Można bowiem pójść w stronę, współcześnie pojętej, memiczności i wskazać na tę z “Air Force One” Wolfganga Petersena, gdzie aktor wciela się w postać prezydenta Jamesa Marshalla, który niemal w pojedynkę rozprawia się z terrorystami na pokładzie tytułowego samolotu. Dużo ciekawiej wypada jednak kreacja w obrazie Briana Helgelanda, traktującym o pierwszym, wielkim afroamerykańskim graczu baseballa, Jackie Robinsonie, w którego wciela się nieodżałowany Chadwick Boseman. Amerykański gwiazdor gra managera Brancha Rickeya, który - wbrew głośno wyrażanym protestom - sprowadza Robinsona do własnego klubu, przełamując w ten sposób barierę rasową.

Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper