Naruto

Naruto a filmy pełnometrażowe. Wszystkie kinówki z uniwersum kultowego anime

Kajetan Węsierski | 05.08.2022, 21:30

Naruto kojarzy prawdopodobnie większość z Was - gdyby było inaczej, nie wchodzilibyście w ten artykuł! Jeśli już się tu jednak znaleźliście, to nie mam absolutnie żadnej wątpliwości, iż dzieło Masashiego Kishimoto jest Wam w mniejszym lub większym stopniu bliskie. Pewnie znacie bohatera o blond włosach, pamiętacie jego marzenie o zostaniu hokage i mieliście okazję obcować z anime. 

Choć bowiem manga jest niezwykle popularna, to w naszym kraju znacznie większy rozgłos zdobyło anime. Swego czasu było przecież nawet emitowane na Jetix, a w rogalikach Chipicao mogliśmy dorwać naklejki, które potem wklejało się do specjalnego albumu dostępnego za darmo przy kasie w sklepie. Cudowne czasy - jestem ciekaw, ile osób z Was również zbierało te małe skarby! Wróćmy jednak do tematu…

Dalsza część tekstu pod wideo

Oczywiście samo anime jest szeroko kojarzone, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, iż prócz kilkuset epizodów (zarówno Naruto, jak i Naruto Shippuden) mieliśmy także pełnometrażowe filmy, które trafiały do azjatyckich kin. Było ich prawdopodobnie nawet więcej, niż można by się spodziewać (dokładnie 11). I z tego względu chciałbym przedstawić Wam ranking najlepszych z nich, aby ułatwić selekcję - wszak naprawdę warto je poznać! 

Naruto: Guardians of the Crescent Moon Kingdom

Zaczynamy od produkcji, która opowiada o młodych lata Naruto. Warstwa graficzna jest tu jednak inna i mocno przywodzi na myśl transformację, jaką w ostatnich latach zaserwowano na przykład postaciom z Pokémonów (każdy kojarzy wygląd Asha). Na plus na pewno chemia między Naruto, Sakurą i Rockiem Lee - trójka bohaterów wypada znakomicie i daje odpowiednią dawkę komizmu oraz widowiskowej akcji. Niemniej, potencjał był dużo większy. 

Naruto Shippuden: Bonds

Kurczę, tu był spory potencjał i z perspektywy czasu naprawdę dziwnie mi rzucać tę produkcję tak nisko w zestawieniu wszystkich filmów z uniwersum Naruto… Dostaliśmy bowiem ciekawy zamysł „bezogoniastej” bestii i dość ciekawą postać antagonisty. Tym jednak, co przyćmiewa zalety, jest powrót Sasuke, by pomóc Naruto. Tak w środku niczego i z błahego powodu. Zupełnie niepasujący do kanonu pomysł. 

Naruto Shippuden: The Will Of Fire

Nie dajcie się zwieść poważnemu tytułowi - bardzo dużo jest tu bowiem komizmu (głównie związanego z Kakashim). I niestety nie działa to do końca dobrze. Z jednej strony próbowano podjąć trudny temat, a z drugiej ubrano go w tak dziwną formułę, że stosunkowo mocno się to ze sobą gryzło. Zdecydowanie dało się do tego podejść lepiej i na pewno nie jest to film, do którego wraca się po latach. 

Naruto Shippuden: Blood Prison

Mam z tą produkcją taki problem, że - podobnie do kilku innych na liście - bardzo mocno zalatuje fillerami i wtórnym (w negatywnym znaczeniu) powtarzaniu morałów, które ciągną się przez całą serię mangi/anime. Dostajemy niby kilka ciekawych jutsu, praktycznie nową formę żywiołu (nie chcę zdradzać, ale to nie do końca dobre określenie) oraz ciekawych bohaterów, ale nie ma szału.

Naruto Shippuden: The Lost Tower 

Dobra, na pewno nie była to idealna produkcja pełnometrażowa, ale miała kapitalny twist, który dodawał jej przynajmniej kilka punktów do oceny końcowej! Wszystko to ze względu na fakt, iż mieliśmy do czynienia z podróżą w czasie! Ta sprawia, że Naruto jest w stanie w pewnym sensie poznać swojego Tatę, a także młodego Kakashiego. I już to jest momentem, dla którego warto przedrzeć się przez nieco gorsze momenty. 

Naruto: Legend of the Stone of Gelel

Pozycja obowiązkowa dla fanów Shikamaru! To właśnie on zastępuje tu Sasuke w Drużynie 7 i wypada dokładnie tak, jak możecie się spodziewać. Co ciekawe, tak samo, jak w pierwszym z wymienionych filmów pełnometrażowych w naszym rankingu, Naruto uczy się tu nowego Rasengana - tym razem bardzo nietypowego! Mamy do czynienia z atakiem o zupełnie innych barwach, niż oryginalny niebieski.

Naruto: Clash in the Land of Snow

Owa produkcja to właściwie skondensowanie wszystkiego, czym Naruto było na samym początku. Mamy tu pozornie prostą misję, która przeradza się w coś niezwykle trudnego i bliskiego niemożliwemu do ogarnięcia, zawzięcie, cytaty na temat Nindo i oczywiście widowiskowe pojedynki, w których nasz blondasek pokazuje swoje zdolności z początków anime. 

Naruto Shippuden: The Movie

Pierwsza pełnometrażowa produkcja z Shippudena i od razu naprawdę fajnie zrealizowana. Dużym plusem był tu dobór postaci (Naruto, Sakura, Neji i Lee), a twórcom należy się pochwała za próbę eksplorowania niemal kosmicznych wątków (a te w samym anime pojawią się znacznie później). Nie było to nic wybitnego, ale w przeciwieństwie to kilku, które wspomniałem wcześniej, komizm stał tu na przyzwoitym poziomie. 

Naruto the Movie: Road to Ninja

Ta produkcja była… Dziwna? Na pewno bardzo nietypowa. I można z łatwością stwierdzić, że nie ma opcji, aby znalazła się w kanonie. Dostajemy tu kilku członków Akatsuki oraz Naruto i Sakurę, którzy zostają poddani bardzo mocnej iluzji. Ta pozwala im zobaczyć alternatywne wersje swoich żyć i niejako doświadczyć tego, co im umknęło, przez podjęcie drogi, którą kierują się w rzeczywistości. Ciekawe doznanie. 

Naruto the Movie: The Last

Pomysł na ten film był wręcz kapitalny, serio! Kanoniczna opowieść pozwala nam zbadać bardzo ważny moment z życia naszych ninja, który rozegrał się pomiędzy przedostatnim a ostatnim rozdziałem mangi (między walką Naruto z Sasuke i epilogiem do całej historii). Co ważne, wreszcie dostajemy tu także niejako zwieńczenie relacji pomiędzy Naruto i Hinatą, na które tak wiele osób czekało od… Chyba od zawsze! 

Boruto: Naruto the Movie

Ależ to było fantastyczne zwieńczenie Naruto i otwarcie czegoś zupełnie nowego! Szkoda, że w przypadku anime tak mocno rozmyto potencjał kontynuacji (manga „Boruto” jest naprawdę fajna - polecam mocno). Niemniej, film kinowy wypadł udanie, więc jeśli jeszcze nie mieliście okazji oglądać, koniecznie nadrabiajcie. Bardzo ciepła, przyjemna i interesująca opowieść. Na swój sposób nawet kanoniczna! 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper