Netflix tnie koszta, HBO tnie produkcje… Disney ma coraz łatwiej, by zacząć rządzić

Netflix tnie koszta, HBO tnie produkcje… Disney ma coraz łatwiej, by zacząć rządzić

Kajetan Węsierski | 14.07.2022, 21:30

Mam ogromną nadzieję, że kiedyś powstanie książka „Wojny SVOD”, która będzie czymś na wzór znakomitych „Wojen Konsolowych”, ale w odniesieniu do platform streamingowych związanych z filmami i serialami. To mógłby być prawdziwy hit, albowiem pomimo faktu, iż możemy to wszystko obserwować praktycznie na bieżąco, trudno jest zrozumieć niektóre ruchy i zgadywać, co dzieje się wewnątrz największych firm. 

A biorąc pod uwagę, że do tej batalii włącza się coraz więcej firm, nie mamy tu już do czynienia z wyścigiem lub walką na zasadach bokserskich. Wszystko zaczyna powoli przypominać formułę Royal Rumble z WWE, gdzie kto zaczął wcześniej, ten ma przeważnie po prostu gorzej. Co jakiś czas wskakują natomiast nowi, ze świeżymi pomysłami i zapasem sił, aby wypchnąć z ringu tych zmęczonych. 

Dalsza część tekstu pod wideo

W tym wszystkim jedni podejmują dobre decyzje i kapitalnie dozują kondycję, dzięki czemu utrzymują się na środku ringu, a inni wręcz zdają się sami wycofywać bliżej lin, jakby chcieli już po prostu wypaść z tego wyścigu i nie czuć ciągłej presji. Dokładnie tak to obecnie wygląda, a przynajmniej tak to postrzegam. Pozwólcie, że wytłumaczę Wam (już bez analogii do wrestlingu), skąd bierze się u mnie takie wrażenie. 

Rynek SVOD jest ogromny 

Obecnie rynek serwisów streamingowych jest naprawdę wielki. I choć z jednej strony miejsce w Internecie jest przecież nieograniczone, więc każdy może sobie taką stronę założyć, to niestety mamy tu do czynienia z pewną skończonością - ludzkimi zasobami pieniężnymi. Wiele osób już kilka miesięcy temu musiało podjąć decyzję, na które portale postawić, a z których po prostu zrezygnować. 

SVOD oglądanie

Opłacanie wszystkie jest obecnie całkowicie nieopłacalną inwestycją. Jasne, z jednej strony mamy wtedy dostęp do praktycznie wszystkich możliwych treści, ale z drugiej… Cóż, to po prostu naprawdę droga zabawa, jeśli by tak wszystko podliczyć. Nie zliczę, ile razy w przeciągu ostatnich tygodni czytałem o tym, że ktoś rezygnuje z Netflixa czy HBO Max. Wszystko przez ceny. 

Dużo korzystniej, z finansowego punktu widzenia, jest po prostu wykupić subskrypcję na jeden miesiąc, nadrobić wszystko, co jest do nadrobienia, a potem znów zrezygnować. Można w ten sposób łatwo żonglować ofertami. Jeszcze inną opcją, którą dawno odkryto, jest współdzielenie kont i składanie się na abonament - tu również opłacalność przedsięwzięcia bardzo mocno wzrasta. Niestety jest pewien mały minus…

Choć bowiem z perspektywy odbiorców jest to najkorzystniejsza droga, jaką można obrać, to z punktu widzenia wielkich korporacji nie jest już tak kolorowo. Oni na tym tracą. Ich największą siłą jest przecież uzależnienie od siebie odbiorcy, aby ten całkowicie zapomniał, że z miesiąca na miesiąc znika mu od 20 do nawet 65 złotych na jednej usłudze. Gdy zaczynamy żonglować, to zarządzający całym tym biznesem muszą się nieźle irytować. 

Hegemoni odpadają? 

W konsekwencji zaczyna to prowadzić to naprawdę zaskakujących decyzji, które bardzo mocno wpływają na widzów. Niestety mam dziwne wrażenie, że choć prawdopodobnie za biurkami siedzą tam tęgie umysły i najlepsi analitycy, to kompletnie nie potrafią zrozumieć ludzi. Nie widzą tego, że ich produkcje oglądają żywe osoby, a nie roboty, które są po prostu numerkami w excelu. A różnica jest taka, że ludzie mają samoświadomość. 

Netflix

To natomiast sprawia, że zaczynają kwestionować pewne rzeczy i zawsze na pierwszym miejscu patrzą na siebie - choćby nie wiem jak altruistycznie byli nastawieni do świata. Czym to skutkuje? Zacznijmy od tego, że w samym czerwcu mogliśmy czytać o dwóch falach zwolnień w Netflixie. Pracę straciło kilkaset osób, co było odpowiedzią na utratę blisko 70% wartości firmy na rynku. Słuszna decyzja? Śmiem to podważać. 

Jakby tego było mało, firma zamierza walczyć z dzieleniem kont i dąży do wprowadzenia tańszego abonamentu, który pozwalałby oglądać produkcje z katalogu, ale… Przeplatane reklamami. No tak, bo po co tworzyć ofertę z jednym kontem, ale w 4K? Można przecież głupio kombinować. Z całym szacunkiem, ale osobiście nie potrafię znaleźć w takim rozwiązaniu nic dobrego. Może się mylę. 

Podobnie zaskakujące ruchy podjęło niedawno HBO, które postanowiło ciąć koszta, kończąc z tworzeniem lokalnych produkcji w wielu krajach Europy - w tym także w Polsce. Oznacza to tyle, że w nadchodzących latach nie zobaczymy na platformie pozycji kręconych przez nasze rodzime ekipy, ale także choćby takich, które pochodzą od skandynawskich twórców. Wielka strata, choć nie wiem, kto ucierpi najbardziej. 

Disney ma łatwą drogę…

W tym wszystkim wyłania się jedna platforma, która pomimo wszystkich negatywnych aspektów jej właścicieli, kapitalnie radzi sobie z ugłaskiwaniem odbiorców. Jak się domyślacie, chodzi o Disney Plus. Nie dość, że w praktycznie każdym kraju udało się wejść bezbłędnie, na samym starcie oferując naprawdę ciekawe produkcje i sporą bibliotekę, to jeszcze wszystko zdaje się cały czas uzupełniane. 

Disney Plus

Oczywiście mocną stroną jest oferowanie produkcji, na których wielu dzisiejszych konsumentów platform SVOD się wychowało - poczucie nostalgii zawsze w pewnym stopniu nas zmiękcza. Niemniej, to może być zaledwie jeden z elementów sukcesu, a nie jego fundament. Tym jest tu bowiem bardzo dobre podejście do odbiorcy. Dokładnie takie, jakie przed laty oferował Netflix, zanim nie zaczęli coraz mocniej iść w stronę przychodów, podejmując kontrowersyjne decyzje. 

A biorąc pod uwagę, że najwięksi hegemoni mają obecnie gorszy okres (zwłaszcza z perspektywy odbiorców w Europie), Disney ma świetny moment, aby zaatakować. Niekoniecznie otwarcie i błyskawicznie, ale mądrze i w przemyślany sposób. Czy są w stanie to zrobić? Nie mam żadnych wątpliwości, że tak. Debiut zaliczyli kapitalny, a na ich korzyść zdecydowanie działa to, że konkurencja zalicza wpadkę za wpadką. 

Najważniejsze w tym wszystkim jest to, abyśmy my - odbiorcy - mogli korzystać. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper