Targi E3

Summer Game Fest jest spoko, ale tęsknię za starymi targami E3

Igor Chrzanowski | 12.06.2022, 12:13

Rozwój naszej branży na przestrzeni lat do prowadził do tego, że od małego biznesu dla hobbystów, gry wideo stały się największą potęgą światowej rozrywki, dzięki czemu z roku na rok coraz więcej osób z utęsknieniem wyczekiwało kolejnych zapowiedzi ulubionych gier.

Gdy na całym świecie już na dobre rozpowszechnił się internet, jednym z najważniejszych elementów każdych targów E3 stały się transmitowane na żywo konferencje prasowe, na których to najwięksi światowi wydawcy jak Microsoft, Sony, Ubisoft, Nintendo, Electronic Arts, czy później Bethesda i Square Enix, prezentowały swoje najważniejsze produkcje zmierzające na rynek w następnych miesiącach bądź latach. Ale to nie jedyne atrakcje jakie serwowały nam takie wydarzenia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Moment, na który wszyscy czekają

Jeszcze te kilka lat temu kalendarz wielkich growych zapowiedzi wyglądał w naszej branży zupełnie inaczej. Wielcy gracze od czasu do czasu pokazywali jakieś mniejsze bądź większe produkcje pomiędzy największymi imprezami, ale było to raczej krótkie zajawki zapowiadające nadejście większej ilości informacji już na jednym z corocznych pokazów, w tym oczywiście targów Electronic Entertainment Expo. Sprawiało to, że okresy pomiędzy targowe może były trochę nudnawe i nie za wiele się w nich działo, ale budowano za to w ten sposób wielki hype, jaki kumulował się na początku czerwca i eksplodował niczym szampan podczas konferencji. Wszyscy wiedzieliśmy wtedy, że gdy nadejdzie już ten moment, w którym Phil Spencer, Shawn Layden czy ktokolwiek inny wyjdzie na scenę, zostaniemy mniej lub bardziej oczarowani serią mocnych zwiastunów, gameplayów, zajawek, czy nawet niespodziewanych premier.

To właśnie dlatego każde targi E3 były dla mnie lepsze niż nadejście gwiazdki czy innych popularnych świąt i jak to czasem mawia Geoff Keighley, to była prawdziwa celebracja gier wideo jako naszej ulubionej formy rozrywki. No i był to też bardzo fajny moment, w którym intensyfikowała się rynkowa rywalizacja, co również dostarczało mnóstwa emocji. Wiecie, to był ten czas, w którym taki Microsoft odkrywał swoje karty i kusił niezdecydowanych graczy swoimi tytułami, usługami czy innymi obietnicami, a po zakończeniu konferencji przez następne kilka godzin wszyscy zastanawiali się jak odpowie na to Sony. Każda firma odczuwała tę presję i musiała się z całych sił postarać, aby nie zawieść rosnących oczekiwań i żeby nie wypaść blado na tle najważniejszych branżowych rywali.

Oglądało się to niczym dość specyficzny, aczkolwiek szalenie intrygujący bokserski pojedynek. Dziś czegoś takiego już nie ma i obawiam się, że może to już nigdy nie powrócić. A szkoda, bo podczas takich imprez bywały chwile, które decydowały o przebiegu może nawet i całej generacji konsol. Chyba wszyscy pamiętamy dramatyczny pokaz Xboksa One z 2013 roku, który to w doskonały wręcz sposób wypunktowało Sony podczas swojej prasowej konferencji na E3. Jack Tretton wyszedł na scenę i bezlitośnie sypał szpilami w obóz Microsoftu - macie u nas gry używane, nie musicie podłączać się do internetu co 24 i wasza konsola się przez to nie zepsuje, skupiamy się na grach. To właśnie te kilka minut jego przemowy zdecydowało prawdopodobnie o tym, że PS4 już na starcie było na wygranej pozycji i zmusiło Microsoft do słusznego wycofania się z bzdurnych decyzji.

Wielkie zapowiedzi to wielkie emocje

Tak jak już wspomniałem, wielomiesięczna posucha wielkich zapowiedzi sprawiała, że wszyscy z utęsknieniem czekali na każde targi E3, czy inne późniejsze ważne wydarzenia. Czekaliśmy na ten moment nie tylko dlatego, że wiedzieliśmy iż dana firma wyskoczy z kilkoma asami z rękawa, ale również dlatego, że to właśnie w tym okresie mogliśmy spodziewać się istotnych informacji o istniejących już grach. Teraz dla przykładu nie mamy pojęcia kiedy wyjdzie nowy God of War i co rusz wkurzamy się, że Sony nic nam nie mówi, trzymając tę informację na ostatni moment. Dawniej to właśnie podczas targowej konferencji dostalibyśmy na przykład pierwszy prawdziwy gameplay z nowych przygód Kratosa, zakończony datą premiery ustanowioną na ten wrzesień czy listopad. 

Z racji tego, że zazwyczaj taka konferencja trwała od 60 do 90 minut, dostawaliśmy na niej masę innych ciekawych zapowiedzi. Nie tak jak to jest teraz, że Sony zapowie State of Play, nakręci wszystkich na super zapowiedzi, a potem okazuje się, że pokazano tylko jedną dużą grę, a reszta to jakieś indory. Nierzadko oglądanie takiej konferencji wiązało się również z naprawdę dużym zastrzykiem bardzo pozytywnych emocji, które najlepiej chyba obrazuje rok 2015 i słynna już reakcja naćpanych miłością do gier redaktorów nieistniejącego już Game Trailers. Sam pamiętam tamte targi E3 jako jedne z najbardziej emocjonujących w dziejach. Najpierw Microsoft wytarł podłogę polityką PlayStation wobec wstecznej kompatybilności, zapowiadając swoją szalenie popularną dziś usługę z ponad 100 gier z Xboksa 360 na start. Jako fan retro uznałem wtedy, że nie no nie ma bata, żeby Sony przebiło tę zapowiedź i pokazało coś lepszego. Zasiadłem z redakcją do pisania newsów od tej pamiętnej już 2 czy tam 3 w nocy no i się zaczęło. The Last Guardian, Remake Final Fantasy VII, zapowiedź Shenmue 3 - trójka cholernie wyczekiwanych tytułów, o których każdy marzył od wielu lat ogłoszonych w zaledwie 40 minut. To był szał! No i może uznacie to za kretynizm, ale na zapowiedź FF VII Remake reagowałem w domowym zaciszu chyba podobnie jak panowie z poniższego filmiku.

Jak to byłoby rozwiązane w dzisiejszych czasach? Pewnie The Last Guardian i FF VII otrzymałyby swoje State of Play, albo po prostu wrzucono by do Sieci zwiastun i tyle z całego nakręcania emocji. Bo należy odróżnić niezdrowy hype pokroju tego, który wytworzył się wokół Cyberpunka 2077, a zdrowym czerpaniem frajdy ze swojego ukochanego hobby. Targi E3 kochałem i nadal kocham również za nieco poboczne elementy, które były dla mnie jednak bardzo istotną częścią całych targów. Po pierwsze ten konferencyjny maraton jaki fundowało nam Microsoft, EA, Ubisoft i na końcu Sony - istne 12 godzin mocarnych zapowiedzi przeplatanych indyczkami i innymi bajerami. Może i to było dla wielu męczące, bo nie każdy usiedzi tyle czasu, ale dla mnie jako osoby, która i tak robiła z tego wszystkiego relację to była niesamowita frajda. Klepanie newsów z Wojtkiem, Rogerem i całą resztą ekipy to za każdym razem spora zabawa, a kiedy czasem dostawaliśmy od was wiadomości pokroju - "dzięki, że ogarniacie całe targi tak, że mogę po pracy usiąść i poczytać o wszystkim w jednym miejscu." sprawiały, że warto było to robić. 

Drugim takim aspektem była organizowana przez kilka lat transmisja YouTube Live at E3, którą to prowadził doskonale znany wszystkim Geoff Keighley. 12 godzin ciągłej transmisji (rozbite potem na 2 dni i 16 godzin) było centrum najważniejszych informacji i przestrzenią do zabłyśnięcia dla pomniejszych graczy i wydawców oraz miejscem, gdzie pokazywano fajne rzeczy dla jakich nie było miejsca na konferencji. To właśnie w tym studiu Major Nelson po raz pierwszy otwierał Xbox One S, to tam pokazywano rozgrywkę z wielu gier ujawnionych na konferencjach samym zwiastunem, no i wreszcie to tu zapowiadano sporo fajnych średniej klasy produkcji. Tytuły, które dziś wrzuca się do transmisji pokroju Future Games Show czy innego Future of Play, które tak naprawdę nikogo nie obchodzą, wcześniej ujawniano właśnie tam. A co tu dużo mówić, YouTube Live at E3 oglądało jakieś 40 razy więcej osób niż "show" o jakich wspomniałem powyżej. Dla przykładu pokaz YouTube'a z 2015 roku obejrzało 8 milionów osób, Future Games Show i Future of Play razem wzięte na wszystkich możliwych kanałach nie przekraczają łącznie 300 tysięcy widzów. 

Ach, no i jeszcze bywały fajne niespodzianki pokroju tego, że ogłoszona właśnie gra, była natychmiastowo dostępna do kupienia. Tak właśnie zadebiutowało Unravel Two - najpierw pokazano zwiastun na EA Play Live, a dosłownie po jego zakończeniu padło magiczne "Available Now". Z racji Covid-19 E3 trochę umarło i jedyną alternatywą jest właśnie Summer Game Fest połączony z wciąż istniejącymi pokazami Microsoftu, ale to jednak trochę za mało. A to wszystko dlatego, że inne firmy podpatrzyły pomysł Nintendo na Directa, ale najwidoczniej go nie zrozumiały. Bo Nintendo nie wali swoimi pokazami co 2 miesiące, pokazując na nich po 1-2 fajne gry, tylko organizuje jeden większy Direct ze dwa razy do roku, pokazując prawdziwą kumulację mocnych tytułów. Teraz też niby mamy ze 3 dni "targowych" transmisji, ale 90% z nich jest mdłe i nijakie jak flaki z olejem.

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.

Co wolisz?

Klasyczne targi E3
186%
Summer Game Fest
186%
Pokaż wyniki Głosów: 186
cropper