Ms Marvel (2022)

Ms Marvel (2022) - recenzja, opinia o serialu [Disney]. Superbohaterowie i guma balonowa

Piotrek Kamiński | 14.07.2022, 21:00

Zwykła nastolatka, chodząca ciągle z głową w chmurach Kamala Khan ma obsesję na punkcie Kapitan Marvel, co nie podoba się jej bardzo tradycyjnej, pakistańskiej rodzinie. Upiera się aby mimo to iść na pierwszy w historii AvengerCon, wydarzenie, które odmieni całe jej życie.

Komiksowa Kamala Kham jest relatywnie świeżą postacią. Zadebiutowała w 2013 roku, jako dziecko patrzące z boku, jak Kapitan Marvel walczy z Yon-Rogiem. Stąd też i jej obsesja na punkcie tej pierwszej. Następnie dostała swoją własną serię komiksów w 2014, kiedy to okazało się, że jest jedną z Inhumans i potrafi niemalże dowolnie manipulować swoim ciałem - zmieniać jego kształt, rozmiar. Od tamtej pory występuje w komiksach regularnie, odgrywając nawet niemałą rolę w wydarzeniu Civil War 2. Zobaczymy co zrobi z nią MCU, bo tak jak początek jej przygody zdaje się być względnie podobny, tak już jej moce są absolutnie czymś innym niż w komiksach.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ms Marvel (2022) - recenzja serialu [Disney]. Młodzieżowy humor

Kamala i Bruno

Akcja pierwszego odcinka skupia się w głównej mierze na pokazaniu nam codziennego życia Kamali (Iman Vellani) zanim zyskała supermoce. To dobre podejście, przedstawić  najpierw człowieka i dopiero później boga. Można uniknąć niepotrzebnych zarzutów o tworzenie kolejnej, wszechmocnej Mary Sue. Śledzimy więc jej życie rodzinne, poznajemy trzymającą wszystko w bardzo sztywnym uścisku mamę, zafascynowanego technologią i raczej wesołego tatę, wyrozumiałego brata. Poza domem natomiast najlepszego przyjaciela i potencjalnego chłopaka, Bruno (Matt Lintz) i dziwacznego psychologa szkolnego (?), Pana Wilsona (Jordan Firstman). Dopiero bliżej końca dostajemy niewielki przedsmak mocy głównej bohaterki, ale też użytej z dużą dozą niepewności, wiarygodnie.

Przyznam, że humor serialu z początku nie kupił mnie wcale. Może jestem już zdziadziałym tetrykiem, ale kwaśne minki, niestandardowo sympatyczny belfer w szkole, dostawanie piłką w twarz i upierdliwi rodzice to są tak oklepane, stereotypowe tematy, że nie potrafię się już z nich śmiać. Może gdybym był nastolatkiem - bo to przecież do nich kierowany jest serial w pierwszej kolejności - byłoby inaczej, chociaż też wcale nie jestem o tym przekonany. Bolesna prawda jest taka że "Ms Marvel" nie jest po prostu przesadnie oryginalną produkcją. Jedynie galopująca wyobraźnia Kamali była ciekawa, choć też nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to po prostu zrzynka z "Mitchellowie kontra Maszyny" (nieskończenie lepszej produkcji!).

Ms Marvel (2022) - recenzja serialu [Disney]. Sympatyczna główna bohaterka

Niezła wyobraźnia

Skąd takie porównanie? Otóż Kamala lubi rysować i ogóle jest głośną, roztrzepaną nastolatką. Tworzy dziwne filmiki na YouTube, ma wybujałą wyobraźnię (często wyobraża sobie różne dziwne sytuacje z udziałem swojej osoby). Trochę dokładnie tak jak Katie ze wspomnianego wyżej filmu. Ale trzeba przyznać twórcom, że nawet jeśli podbierali od innych, to przynajmniej zrobili to dobrze. Ten cały zwariowany plan dotarcia na AvengerCon, to jak rozmowa tekstowa pokazuje się w formie neonów na różnych elementach otoczenia - wygląda to dobrze, a miejscami też zabawnie.

Innym robiącym dobre wrażenie elementem serialu jest praca kamery. Twórcy nie boją się dłuższych ujęć, z kamerą śledzącą bohatera, skaczącą od postaci, do postaci, kręcącą czasami nawet wokół własnej osi. Odważna decyzja, zwłaszcza w czasach, kiedy apogeum pięknego ujęcia to stateczny, nieruchomy obrazek – zgoda, dopracowany do perfekcji, ale wciąż sztywny. Ale przede wszystkim również pasująca do charakteru postaci i całej produkcji.

Wcielająca się w Kamalę Iman Vellani wypada zazwyczaj bardzo sympatycznie. W pierwszych minutach nie byłem przekonany do jej gry, ale później kupiła mnie tym swoim miksem znudzonych i kompletnie rozentuzjazmowanych min. Jak na tak młody wiek, dziewczyna potrafi solidnie grać twarzą. Reszcie obsady też zasadniczo nic nie brakuje, acz nie ma za bardzo czym się ekscytować. Zobaczymy co zaprezentuje czarny charakter, kiedy w końcu się pojawi. Koniec odcinka (a może to była scena po napisach?) być może nawet już go pokazał, ale na razie ciężko mieć pewność.

"Ms Marvel" zalicza całkiem solidny start, oferując historię skupioną na trudach dorastania – choć sztampową – i, zdaje się, że zmagania się ze swoimi jeszcze mocno niedojrzałymi mocami, trochę na modłę "Shazama" - nawet oboje pozują na swoich plakatach z balonem z gumy do żucia w ustach. Jej moce są kompletnie inne niż w komiksach, ale nawet odpowiednie, biorąc pod uwagę czyją jest fanką, więc nie zamierzam się ich czepiać. Teoretycznie jest to produkcja skierowana dla dzieciaków, z dostosowanym do nich humorem, wizualiami, główną bohaterką. Ale z odpowiednim nastawieniem, w dobrym nastroju, może to być ciekawa propozycja i dla starych pierników. Grunt żeby zdawać sobie sprawę z tego, za co się zabiera. Jest potencjał na niestandardową marvelową historię, ale nie chcę jeszcze przesadnie się ekscytować, bo już kilka podobnie dobrze zapowiadających się opowieści widzieliśmy.

Ms Marvel (2022) - recenzja serialu [Disney]. Aktualizacja po obejrzeniu całego sezonu

Na co jej ten kunai, kiedy w lewej ręce ma taką moc?

Być może jestem podłym człowiekiem, ale mam wrażenie, że te wysokie noty, ochy i achy, które zbiera „Ms Marvel” biorą się trochę z faktu, że serial opowiada o muzułmańskiej bohaterce i pokazuje ichnią kulturę. No, obejrzałem wszystkie odcinki i chyba każdy kolejny podobał mi się coraz mniej. Po czym wrzucają w finale sugestię, że wprowadzają powoli pewne znane i lubiane postacie (nie jako pierwsi zresztą) i myślą, że są fajni. Przepraszam, ale ja tego nie kupuję. Tak jak początek podobał mi się nawet bardzo, tak ostatecznie myślę, że to jedna ze słabszych propozycji Marvela ostatnich lat. 

Kolorowa stylistyka i pomysłowe wykorzystanie przestrzeni w kadrze, które tak podobało mi się w pierwszym odcinku bliżej końca właściwie po prostu znika, tylko z rzadka oferując jakieś szybkie przejście z rysunku w live action, lub coś w podobie, a serial zmienia się w miks perypetii rodzinnych, klasycznego superhero movie  i... „Powrót do przyszłości”, podlane sosem Bollywood. Tylko nie taki fajny, kompletnie odjechany Bollywood, w którym sceny akcji w równej mierze zadziwiają i bawią swoją niedorzecznością, ale taki... nudny. Możliwość dowiedzenia się czegoś nowego o innej kulturze nigdy nie jest czymś złym, ale scenarzyści dzisiejszego serialu poświęcają tym wątkom zdecydowanie zbyt dużo czasu, zaniedbując przy tym intrygę.

A propos intrygi. Głównym antagonistą serialu był w końcu wydział Kontroli Zniszczeń pod postacią agentów Deever (Alysia Reiner) oraz Cleary (Arian Moayed). Poznaliśmy ich już w ostatnim „Spider-manie”, ale dopiero teraz odgrywają bardziej istotną rolę i są... trochę komiczni. Jasny i oczywisty rasizm agentki Deever jest tak bezpośredni, że wypada bardziej karykaturalnie niż strasznie. No i brakuje im prezencji. Nigdy nie czujemy, że stanowią faktyczne zagrożenie dla obdarzonej mocami Kamali. Nawet ostateczna konfrontacja przedstawia ich bardziej jako mało istotne przeszkadzajki, a nie główne zagrożenie. Być może wiąże się to z faktem, że cały serial utrzymany jest w tonie raczej młodzieżowo zabawowym, a walka ze złem stanowi tylko dodatek? Trudno powiedzieć.

Podobało mi się jak na przestrzeni wszystkich sześciu odcinków powoli kompletowaliśmy kostium, który Kamala przywdziała w końcu w finale. Ciepły, budujący moment, usprawiedliwiający chociaż w jakimś stopniu te rodzinne dramy, kłótnie i zgody z przyjaciółmi i tak dalej.

Młoda część obsady spisała się całkiem nieźle, biorąc pod uwagę charakter serialu. Są bardzo ekspresyjni, ruchliwi. Sceny oparte na ich wzajemnych interakcjach przywodzą trochę na myśl wszystkie te seriale dla nastolatek z Disney Channel, z których wypłynęły Ariany Grande i inne Hillary Duff. Jest trochę teatralnie, odrobinę sztucznie, ale raczej nie ze względu na braki warsztatowe młodych aktorów, a po prostu bo tak to zostało pomyślane. Jedynie Kamala miejscami trochę przesadza i wypada zbyt sztucznie jak na mój gust.

Debiut Kamali Khan w MCU nie był najbardziej emocjonującym kawałkiem telewizji w historii. Scenarzyści skupili się za bardzo na kontekście kulturowym, a za mało na rozpisaniu zajmującej historii, wypełnionej ciekawymi postaciami i zwrotami akcji. Dosyć niespodziewany kierunek obrał piąty odcinek, ale osobiście zupełnie mnie ten wątek nie kupił. Jasne, poszerzył trochę nasze rozumienie całej sytuacji, ale sama historia, którą opowiadał prędzej spodobałaby się mojej mamie, niż mi. Zaproponowana zmiana w pochodzeniu głównej bohaterki nie mierzi mnie tak, jak niektórych, choć nie do końca rozumiem po co było to robić, skoro Inhumans pod postacią Thunderbolta pojawili się już w „Multiverse of Madness”. Efekty wizualne są w porządku. Już sama charakterystyka mocy Kamali sprawia, że artyści nie musieli martwić się o realizm – to ma wyglądać komiksowo – a sceny akcji z jej użyciem zazwyczaj wypadają pomysłowo i przekonująco (relatywnie). „Ms Marvel” nie jest złym serialem, ale dobrym też go nie nazwę. Wypada zobaczyć jeśli śledzi się całe MCU, ale nie poleciłbym go jako punktu wejścia. Taki tam średniak, stworzony dla raczej młodszego widza, któremu ma szansę spodobać się odrobinę bardziej niż niżej podpisanemu staremu tetrykowi.

Atuty

  • Ciekawy wgląd w inną kulturę;
  • Rysunkowy, kolorowy styl, choć później twórcy trochę o nim zapominają;
  • W miarę regularnie można się pośmiać;
  • Iman Vellani wypada zazwyczaj bardzo sympatycznie i wesoło;
  • Ciepła, rodzinna atmosfera.

Wady

  • Nijaki, niezapadający w pamięć czarny charakter;
  • Za dużo spraw rodzinnych, za mało bohaterskich;
  • Iman Vellani wypada czasami trochę sztucznie;
  • Finałowy odcinek, tak samo jak i serial w ogóle, nie wykorzystuje swojego potencjału i sprawia, że raczej szybko o nim zapomnę.

„Ms Marvel” to serial, który od początku do końca można opisać jednym, krótkim „może być”. Twórcom nie udało się stworzyć niczego wyjątkowego, przez większą część serialu praktycznie nie czuć stawki, o którą toczy się gra, a antagoniści to jakieś nieporozumienie. Można za to dowiedzieć się czegoś o muzułmanach! Zawsze coś.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper